Lepper to produkt marketingowy

Prof. Jerzy Hausner tłumaczy prof. Zycie Gilowskiej po co się idzie do rządu i przestrzega PiS, że Andrzeja Leppera nie da się ucywilizować. Przeczytaj cały wywiad z byłym ministrem gospodarki.

INTERIA.PL: Panie profesorze pamięta pan kto powiedział zdanie: "Rząd ma więcej programów niż pralka automatyczna"? Odnosiło się ono do tzw. planu Hausnera, który pan wtedy zaprezentował publicznie.

Prof. Jerzy Hausner: Nie pamiętam, ale będę strzelał, że to chodzi o panią profesor Zytę Gilowską.

Wtedy pani Zyta Gilowska, jeszcze jako posłanka PO, była jednym z głównych adwersarzy i recenzentów pańskich działań w rządzie. Teraz sama tworzy własny plan. Jak pan z kolei go ocenia?

Prof. Jerzy Hausner: Wracając do wcześniejszych wypowiedzi pani Gilowskiej, w roli posła, to oczywiście charakteryzowały się one polemiczną ostrością. Powiedziałbym nawet wyrazistą ostrością. Pamiętam jak pani profesor atakowała propozycje Marka Belki, Grzegorza Kołodko, później moje, za to, że za mało odważne, za mało zdecydowane w sprawie naprawy finansów publicznych, że to są wszystko próby obejścia problemu, a nie rozwiązywania go, że nie jest to branie byka za rogi, ale oglądanie go.

Reklama

Teraz rząd go tylko ogląda?

Prof. Jerzy Hausner: Dzisiaj o polityce gospodarczej po sześciu miesiącach działania rządu, mogę powiedzieć trzy zasadnicze rzeczy i wyprowadzić z tego konkluzje. Po pierwsze polityka rządu nie ma jasno określonego punktu orientacyjnego, nie wiadomo do czego ma zmierzać. Otóż z moich doświadczeń i innych osób, które odegrały istotną rolę w polityce gospodarczej, jak Leszek Balcerowicz, Marek Belka, Grzegorz Kołodko, wynika , że można wiele osiągnąć jak się do czegoś konkretnego dąży, że ma się jakiś punkt orientacyjny, osiąga się kolejny kamień milowy. Otóż teraz nie ma tego punktu orientacyjnego. W okresie mojej odpowiedzialności za gospodarkę, już po akcesji do UE, takim punktem było wejście Polski do strefy euro. I nie chodzi o to, aby dzisiaj podejmować decyzję w sprawie przyjęcia euro, bo to jest niemożliwe, ale chodzi o to, czy uważamy, że tam powinniśmy w ogóle zmierzać. Czy do eurolandu wejdziemy, to jest kwestia na potem. Ale sam okres potrzebnych działań przygotowawczych wynosi cztery do pięciu lat. Więc jeżeli się nie podejmie działań teraz, to nie wejdzie się do euro za te cztery-pięć lat, w istocie rzeczy nie wejdzie się nigdy.

Po drugie póki co można powiedzieć, że rząd nie dysponuje żadnym programem gospodarczym, jeśli za program, rozumieć dokument, w którym jasno jest powiedziane, jakie się chce osiągnąć cele, jaka jest ścieżka dojścia do realizacji tych celów i jakie są instrumenty, które zostaną zastosowane oraz jak to wszystko sfinansować.

Rząd wyraźnie powiedział, że zajmie się osobami wykluczonymi...

Prof. Jerzy Hausner:To są hasła, bardzo dobre hasła, wtedy gdy uczestniczy się w wyborach. Ale po poezji wyborczej przychodzi proza rządzenia, kiedy trzeba podejmować decyzje. A jeżeli się chce podejmować ważne decyzje to trzeba wiedzieć, w co te decyzje się mają układać, trzeba znać odpowiedź na podstawowe pytania: co chcę zrobić w zakresie prywatyzacji, co chcę zrobić w zakresie finansów publicznych, co chcę zrobić w zakresie restrukturyzacji przemysłu, co chcę zrobić w zakresie współpracy z Unią Europejską. I to się musi ułożyć w spójną całość.

Dzisiaj nie ma żadnej uporządkowanej polityki gospodarczej. Są podejmowane różne działania bardziej przekonywujące, rozsądniejsze, inne mniej przekonywujące, ale nie ma przemyślanej polityki gospodarczej. W zamian jest pełzająca centralizacja i hurtowe obsadzanie stanowisk swoimi ludźmi. Czyli w zamian polityki gospodarczej, jasno sformułowanej, jasno wyrażonej, dobrze koordynowanej, zmierzającej do celu, mamy niejasne, ukryte decyzje, które polegają na tym, by kolejne obszary gospodarki także tej prywatnej próbować poddawać kontroli, politycznie penetrować.

Ewidentne plusy i minusy

A co ze zmianami proponowanymi przez minister finansów?

Prof. Jerzy Hausner:Osobiście bardzo dobrze odbieram tą propozycję, która dotyczy ustawy o finansach publicznych. Gdy przejmowałem schedę po Grzegorzu Kołodko, w Sejmie był projekt ustawy Platformy Obywatelskiej, zresztą autorstwa pani prof. Zyty Gilowskiej oraz projekt ustawy rządowej. Ja opowiadałem się za tym, żeby obydwa projekty - i ten rządowy i ten Platformy - trafiły do jednej komisji finansów publicznych, żeby procedowano je łącznie. Byłem w niezręcznej sytuacji, żeby popierać projekt opozycji. Z profesjonalnego punktu widzenia uważałem, że projekt pani prof. Zyty Gilowskiej w wielu punktach jest bardzo rozsądny...

Urzędnicy ministerstwa wręcz twierdzili - nieoficjalnie - że jest lepszy niż rządowy.

Prof. Jerzy Hausner:Ja nie mogłem publicznie takiej opinii wypowiadać, ale pozytywnie oceniając ten projekt i uważając, że w wielu miejscach jest o on rzeczywiście lepszy, zachęcałem, żeby znaleźć wspólne rozwiązanie. Względy taktyczno-personalne, jak sądzę, sprawiły, że do szczęśliwego finału nie doszło. Nie dziwię pani prof. Gilowskiej, i przeciwnie, z szacunkiem odnoszę się do jej determinacji, w tej sprawie, że wraca do swojego projektu, że chce uporządkować domenę funkcjonowania finansów publicznych. Uważam, że jest to dobre przedsięwzięcie, dobrze zaprogramowane i powinno być wykonane. Życzę pani profesor sukcesów to jest dobre dla wszystkich. Ja nie wierzę, że to przyniesie takie oszczędności, o których mowa, ale niewątpliwie ład finansów publicznych poprawi dyscyplinę finansową, ograniczy marnotrawstwo, więc pozytywnie będzie wpływać na finanse publiczne, na gospodarkę. I to jest ewidentny dla mnie plus.

Co natomiast do propozycji podatkowych, to przede wszystkim nie ma całościowej koncepcji zmian podatkowych. Przecież w ogóle zniknęła sprawa podatku od wartości nieruchomości, całkowicie zniknęła kwestia terminu wprowadzenia opodatkowanie rolników podatkiem dochodowym. Czyli fundamentalne w istocie kwestie nie zostały w ogóle podjęte. Jeśli ktoś chce przedstawić program kształtowania podatków w Polsce to musi się do tego odnieść.

Po drugie. Spostrzegłem parę tygodni temu deklarację pani wicepremier, którą osobiście uznałem za wiążącą, za poważną: "ja na pewno nie będę proponowała podniesienia podatków". A to co otrzymaliśmy jest w najlepszym przypadku neutralne fiskalnie. Tak żeby wilk był syty i owca cała, żeby to nie obciążało fiskusa, czyli żeby to był efekt fiskalnie neutralny w innych punktach wyraźnie podnoszę obciążenia podatkowe.

Sam pan jako minister ds. gospodarczych wielokrotnie powtarzał, że potrzebne jest odpowiednie tempo rozwoju gospodarczego, żeby w ogóle można było myśleć o obniżce podatków.

Prof. Jerzy Hausner:Jeżeli już mówimy o moim praktycznym doświadczeniu, to chcę powiedzieć, że z całą pewnością byłem pierwszym ministrem, który zaproponował i doprowadził do skokowego obniżenia podatku CIT, a także wprowadził możliwość obniżenia podatku w ramach PIT-u, dla tych którzy prowadzą działalność gospodarczą. To zostało przeprowadzone od 2004 r. Wtedy również ten argument był używany: że doprowadzę do pogorszenia sytuacji w finansach publicznych, na pewno będą mniejsze wpływy podatkowe. Ja twierdziłem, że w związku z obniżeniem podatków w drugim roku podatkowym wzrosną wpływy do budżetu. Tymczasem już w pierwszym roku mieliśmy większe wpływy. Dlatego, że obniżenie podatków pobudziło aktywność gospodarczą.

Ja nie twierdzę, że każdy ruch podatkowy, w każdym segmencie systemu podatkowego musi dawać taki efekt, ale ogólnie należę do tych, którzy udowodnili, że w naszych warunkach rozsądne zmniejszanie obciążeń podatkowych powoduje wzrost dochodów budżetowych. O ile odbywa się to równocześnie w ramach polityki gospodarczej, która kładzie nacisk na przedsiębiorczość, czyli usuwa przeszkody, stymuluje inwestycje, a w konsekwencji wzrost zatrudnienia to równoczesne obniżanie podatków, zwłaszcza podatków związanych z aktywnością gospodarczą wpływa na poprawę sytuacji budżetowej i jest ogólnie społecznie korzystne.

Więc jeżeli pani profesor zachowuje taką strusią postawę, to ja nie mogę nie zapominać, jaką postawę zachowywała, gdy była posłem. Jeżeli dzisiaj pani wicepremier Gilowska mówi tak "Kołodko miał całościowy program, Hausner miał całościowy program, no ale to wcale nie znaczy, że tak trzeba robić. Ja uważam, że nie trzeba mieć całościowego programu i można niektóre rzeczy posuwać do przodu". Wtedy byliśmy oskarżani, że nasze całościowe programy nie są wystarczająco radykalne, że nie są wystarczająco odważne, a teraz słyszymy, że słusznie jest w ogóle nie mieć własnego programu, że wystarczy tylko porządkować sytuację.

Po co się idzie do rządu

Minister Gilowska mówi, że budżetu nie stać na poważniejsze cięcia.

Prof. Jerzy Hausner: Mam nieodparte wrażenie, że każdy z nas kto jest nauczycielem akademickim, kto nie jest profesjonalnym politykiem, tzn. nie utrzymuje się z polityki, wtedy, gdy otrzymuje propozycję objęcia stanowiska publicznego, rządowego przede wszystkim, musi sobie odpowiedzieć na pytanie: po co się idzie do rządu. Odpowiedź składa się z dwóch punktów: po pierwsze co jest do zrobienia, czy wiem co chcę zrobić i po drugie czy mogę to zrobić. Jaki jest sens być w rządzie jeżeli się z góry zakłada i z góry się przyjmuje, że i tak nic się nie da zrobić w związku z tym nie ma co proponować zmian.

Czy nie brakuje panu Sejmu? Możliwości publicznego skrytykowania propozycji minister Gilowskiej?

Prof. Jerzy Hausner:Nie, tego bym nie zrobił. Po pierwsze ze względu na to, że nie jestem osobą, która skacze innym z pazurami do oczu. Raz potraktowałem panią profesor zdecydowanie ostro, w odpowiedzi na jej niezwykle agresywne wystąpienie i to wystąpienie personalne w stosunku do mnie. Uznałem wtedy, w tamtej wypowiedzi, że po jej prostu nie wypada, i z punktu widzenia profesjonalnego i dlatego, że ze sobą współpracujemy od lat, w ten sposób w stosunku wobec mnie występować.

No, ale zaproponowaną konwencję ostrej polemiki wtedy przyjąłem. Później w obronie pani prof. Gilowskiej stanął Donald Tusk i pan poseł Rokita, namawiając mnie do przeproszenia jej jako kobiety. Zresztą sama pani prof. Gilowska powiedziała "na Boga nie chodzi o to, żeby mnie przepraszać jako kobietę, ja tu chcę występować na równych prawach".

Otóż ja nie uważam, że ją obraziłem. Ja po prostu nie zgodziłem się z argumentacją, a przyjąłem konwencję, styl, temperaturę polemiki, taką, jaką zaproponowała pani prof. Gilowska.

To wcale nie było dobre doświadczenie, ja w jakimś sensie wypadłem z roli kogoś, kto, nie mówi agresywnie, lecz stara się argumentować, mówić jasno, być przekonywujący, ale nie próbuje wzmacniać swojej argumentacji jakąś mocną, agresywną frazą. W związku z czym nie byłem z siebie zadowolony, aczkolwiek nie uważam, że panią profesor obraziłem, zresztą nie było moją intencją obrażanie osoby, którą znam i generalnie szanuję i cenię.

W związku z tym nie ma we mnie takiej wewnętrznej potrzeby "teraz to ja bym jej nagadał, teraz to ja bym jej powiedział, odwróciłaby się sytuacja". Nie, na pewno, gdybym miał taką możliwość, występowałbym jako ktoś kto stara się krytycznie, ale pomóc sprawie. Powiedziałbym, że pani prof. Gilowska zasługuje na poparcie w sprawie reformy finansów. To jest potrzebne. A w innych sprawach właśnie mówiłbym, że nie rozumiem, dlaczego to jest tak ograniczone, dlaczego to jest tak zbudowane, dlaczego to jest takie niespójne. Pani profesor Gilowska słusznie od wszystkich nas się domagała, bądźcie ekonomistami strategami, nie bądźcie księgowymi, ale sama niestety przyjęła, pewnie w określonych warunkach i określonych ograniczeniach taką rolę. Pojawia się jednak pytanie - jeżeli taka ma być jej rola, to czy powinna się godzić na jej przyjęcie.

Lepper to produkt marketingowy

Jak pan ocenia bieżącą sytuację polityczną? Wejście Andrzeja Leppera do rządu?

Prof. Jerzy Hausner:W chwili obecnej stopień nieprzewidywalności, stopień braków profesjonalności w polityce, stopień chaotyczności i rozjątrzenia polskiej polityki jest taki, że jedyną rozsądną postawą jest oglądać politykę przez "Szkło kontaktowe". I że bardzo wiele razy usłyszałem od ludzi, z którymi rozmawiam, takich normalnych w banku, w kolejce po bilet kolejowy, czy w pociągu: "Wie pan tylko "Szkło kontaktowe" oglądam w telewizji, bo reszta powoduje u mnie rozstrojenie nerwowe". Staram się nie ulec histerycznemu nastrojowi. Staram się mieć do bieżącej sytuacji dużo dystansu. Sądzę, że mamy do czynienia z czymś tak nienormalnym, że odwrócenie tego będzie nas sporo wszystkich kosztować.

Ale to przecież SLD, którego był pan członkiem pierwszy zabrał się za cywilizowanie Andrzeja Leppera.

Prof. Jerzy Hasner: Często przestrzegałem przed próbą takiego cywilizowania. Uważałem, że Samoobrona to jest ugrupowanie, które ze względu na osobowość przywódców, ze względu na sposób jego uformowania, jest ugrupowaniem populistycznym, dla którego celem jest władza i korzyści wynikające z władzy, a nie rozwiązywanie jakichkolwiek problemów. Że wszystko to jest tak naprawdę PR, socjotechnika, myślenie o wyborach i o wyborcach, a nie myślenie o państwie. Z takim ugrupowaniem niczego rozsądnego i pożytecznego zrobić się nie da.

SLD nigdy zresztą nie próbowało w sposób frontalny się z Samoobroną porozumieć. Okres ułudy zniknął wtedy, gdy Andrzej Lepper stanął na trybunie sejmowej i oskarżył tylu polityków Platformy i SLD o rzeczy, których nigdy nie udowodnił i za co nigdy nie poniósł konsekwencji, za co do dzisiaj jest bezkarny, że wszyscy zrozumieli, że to nie ma żadnego sensu. Co natomiast zrobiono, i uważam, że to był bardzo poważny błąd, bo to wytwarzało właśnie taką atmosferę przyzwolenia moralnego na wszystko, to po prostu z Lepperem się targowano przy okazji różnych głosowań: za co oni będą głosować, co się Samoobronie da za głosowanie za poszczególnymi ustawami. To były polityczne targi, kupowanie tych głosów.

I nie wierzę w to, że teraz mamy do czynienia z inną Samoobroną. Trochę inna jest taktyka, mówiąc inaczej - co innego chce się teraz sprzedać. Przecież to jest tak naprawdę marketingowy produkt polityczny, który napędzają interesy indywidualne. I nie wierzę w to, że można rzeczywiście rozwiązywać problemy kraju w takiej koalicji. Może da się utrzymać rząd. Więc jeśli celem jest utrzymanie rządu, no to oczywiście ma jakiś sens. Jeżeli jednak celem jest rozwiązywanie problemów, to moim zdaniem sensu to nie ma. I basta.

Rozmawiał: Eugeniusz Twaróg

Prof. Jerzy Hausner był wicepremierem i ministrem gospodarki w rządach Leszka Millera i Marka Belki. Opracował i próbował wdrożyć pakiet reform (zwanych planem Hausnera), ograniczających wydatki budżetowe, m.in. poprzez weryfikację rent i emerytur, wydłużenie okresu aktywności zawodowej kobiet. Założonego celu nie udało mu się osiągnąć, gdyż Sejm - również głosami SLD - odrzucił większość zmian.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Gilowska | minister | Jerzy Hausner | prof | Andrzej Lepper | SLD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »