Słabnąca oferta sztuki dawnej na aukcjach

Raporty ze światowego rynku mówią dobitnie - segment sztuki dawnych mistrzów i prac XIX-wiecznych topnieje. Czy to samo dotyczy rynku polskiego?

W kraju przyjęło się sztuką dawną nazywać prace wykonane przed II wojną światową, co czyni tę kategorię bardzo pojemną. Old Masters (dawni mistrzowie) to natomiast międzynarodowe określenie na artystów urodzonych jeszcze przed 1760 rokiem. Przed 1939 rokiem zmieściły się jeszcze 2 segmenty: XIX wiek i modern art (czyli sztuka współczesna, którą w Polsce określa się dzieła powojenne).

Rzadkie rarytasy

Prace z końca XVIII wieku to na Zachodzie faktycznie unikaty - najlepszej klasy obiekty rzadko trafiają do otwartego obiegu. Gdy raz znajdą się w kolekcji (muzealnej czy prywatnej) - można się spodziewać, że raczej jej nie opuszczą. W Polsce sztuki z tego okresu właściwie na rynku nie ma. Według Artprice'a w 2014 roku Old Masters odpowiedzialni byli za zaledwie 6 proc. wartości całkowitych obrotów największych światowych domów aukcyjnych, co stanowi tylko 4 proc. wolumenu sprzedaży. 10 lat wcześniej prace z tej kategorii miały 10 proc. udziału w obrotach. Warto też zaznaczyć, że znakomita większość, bo aż 64 proc. prac dawnych mistrzów nie kosztuje więcej niż 5000 dolarów. XIX wiek to z kolei 12 proc. wartości rynku międzynarodowego. Modern art na rynkach międzynarodowych jest już dla odmiany prawdziwym gigantem. W 2014 segment przyniósł ponad 4 miliardy dolarów obrotu, co daje 43 proc. udziału w rynku. To także rekordzista jeśli chodzi o prace o wartości przekraczającej milion dolarów - sprzedano ich wówczas prawie 500.

Reklama

Trudno zatem o jednoznaczne porównanie analogicznego okresu w Polsce, tendencje obecne u nas na rynku sztuki dawnej (rozumianej jako przedwojenna) odpowiadają raczej temu, co na Zachodzie dotyczy prac z XVIII i XIX wieku. W ciągu ostatniej dekady trend zmienił się diametralnie. Podczas gdy kilka lat temu przedmiotem obrotu było przede wszystkim malarstwo dawne, które według szacunków DESA Unicum stanowiło 80 proc. wolumenu, dziś wynosi jedynie ok. 20 proc. Zmiana ta dokonała się na rzecz sztuki powojennej i najnowszej. Jesteśmy świadkami całkowitego otwarcia się rynku aukcyjnego na sztukę współczesną - jeszcze 20 lat temu niemal całkowicie ignorowaną. Zaczyna ona dominować ilościowo i z czasem ta dysproporcja zwiększy się jeszcze bardziej drastycznie. Młodsze prace to wszak znacznie bardziej przystępne ceny, wysoka szansa szybki wzrost wartości i stylistyka, która lepiej zaspokaja potrzeby estetyczne nowej fali kolekcjonerów. Jednak mimo słabnącej oferty dawnych obiektów, wybitne dzieła klasy muzealnej zawsze znajdują swoich nabywców.

- Mało tego - osiągają spektakularne sukcesy na licytacjach - mówi Roman Kaczkowski, doradca klienta z DESA Unicum. - Przykładem może być aukcja sztuki dawnej z początku grudnia - Na licytację wystawionych zostało kilkanaście płócien, które pojawiają się na rynku raz na kilkadziesiąt lat. Wśród nich znalazł się Portret dziewczyny z Marsylii Mojżesza Kisslinga, którego cena z 380 000 zł poszybowała do 920 000 zł. Płótno Józefa Chełmońskiego sprzedane zostało za

1 200 000 zł, więc i w tym przypadku mieliśmy do czynienia z niesamowitą gratką kolekcjonerską. Obrót całej aukcji wyniósł prawie 7 300 000 zł!

Poziom popytu nie spada, a kolekcjonerzy gotowi są płacić zawrotne sumy za wyjątkowe obiekty. Poszukiwane są te najrzadsze i najcenniejsze, między innymi również z tego powodu zmniejszył się wolumen sprzedaży. Liczy się proweniencja, czyli pochodzenie pracy i jej historia.

- Takich przedmiotów jest szczególnie mało. Sztuka międzywojenna jest bardzo poszukiwana. Nic w tym dziwnego: niewiele się zachowało, to obiektywnie najcenniejsze polska twórczość - przyznaje Adam Chełstowski, właściciel domu aukcyjnego Artissima.

Zmiana pokoleniowa

Polską sztukę dawną kupują jej wierni kolekcjonerzy, którzy interesują się rynkiem od jego początków w latach 90. Na jej aukcje rzadko trafia ktoś z przypadku. Tworzą oni spójne, konsekwentne zbiory o wysokiej wartości merytorycznej. Nabywcy to klienci o tradycyjnych gustach, często zorientowani na bardzo ściśle określony obszar poszukiwań. Kolejne zakupy dyktowane są w ich wypadku nie pobudkami inwestycyjnymi, a żywą pasją kolekcjonerską. Popularność dawnej sztuki wśród starszych uczestników rynku nie wyklucza oczywiście całkowicie zainteresowania i młodszych kolekcjonerów.

- Ci skupiają się na nieco nowocześniejszych obszarach sztuki, od międzywojennych ugrupowań artystycznych, twórczości będącej praźródłem wielu powojennych nurtów. Bardzo mnie cieszy, że oprócz potrzeby dekoracji, rośnie determinacja młodszego pokolenia, aby poszerzać swoją wiedzę w zakresie okresu, dziedziny, czy szkoły artystycznej, którymi się interesują - zauważa Chełstowski.

Jedną z przyczyn odwrócenia proporcji na rynku jest właśnie zmiana pokoleniowa do jakiej doszło wśród jego uczestników. Nowi kolekcjonerzy mają zdecydowanie odmienne upodobania i preferencje estetyczne, niż ci aktywni jeszcze 10 - 15 lat temu. Dodatkowo, także w znanych i dobrze eksponowanych polskich kolekcjach tworzonych od lat 90. także doszło do zmiany ciężaru i coraz większym zainteresowaniem cieszą się tu nawet nie tyle artyści powojenni, co najbardziej aktualni twórcy.

- Nie bez znaczenia pozostaje fakt rosnącej świadomości - wyedukowania w zakresie sztuki współczesnej - podkreśla Roman Kaczkowski.

- Zainteresowanie twórczością współczesną dosłownie "wybuchło" w ciągu ostatnich kilku lat. To także wynik obserwowania trendów światowych i działań marszandów, świadomych niedoszacowania nowoczesnej sztuki i jej większej dostępności. To również moda - dodaje Adam Chełstowski.

Prym sztuki współczesnej

Rynek sztuki powojennej cechuje się odmienną dynamiką względem rynku sztuki dawnej, to obszar bardzo młody, rozwijający się szybko i skokowo.

- Wolumen wzrostu obrotów z roku na rok wykazuje dwucyfrowy wzrost. Rynek sztuki dawnej to obszar w dużym stopniu już ukształtowany - mówi Roman Kaczkowski. Jak wyglądają przyrosty? Wyniki aukcji sztuki współczesnej najlepiej świadczą o tempie zmian, wzrostach podaży i zainteresowania: w 2012 roku DESA zarejestrowała obrót sztuką współczesną na poziomie 5 255 040 zł, rok później wartość ta wyniosła już 9 395 615 zł, a 2014 rok zamknął się wynikiem ponad 19 milionów złotych. To zmiany odpowiednio o ok. 79 proc. i 106 proc. Szybkie wzrosty tego segmentu mówią też o potencjale skoków wartości dzieł, które go reprezentują.

- Sztuka współczesna z impetem dominuje rynek kolekcjonerski i spektakularnie nabiera wartości. Dawna daje poczucie bezpieczeństwa, bo nie tanieje, ale nowa to zastrzyk emocji - porównuje Marta Rydzyńska. Twórczość przedwojenna wiąże się zazwyczaj z wysokim kosztem zakupu, ale faktycznie mając "w portfelu" nazwiska klasyków przełomu XIX i XX wieku możemy liczyć, że raczej nie dotkną nas spadki wartości ich prac.

- Stopa zwrotu będzie w ich wypadku nieco niższa względem sztuki współczesnej, ale za to nie mają sobie równych, jeśli myślimy o długoterminowej inwestycji - radzi Roman Kaczkowski.

- Trzeba też mieć świadomość, że szkic węglem Leona Wyczółkowskiego kosztuje tyle samo co obraz olejny absolwenta akademii. - dodaje Marta Rydzyńska. - O różnicy w percepcji tych dwóch okresów niech świadczy choćby fakt, że nikt nie wyrzuci obrazu Matejki, gdy przestanie pasować do wnętrza. Obrazy młodszych twórców nie raz już wyciągane były ze śmietnika - śmieje się.

Miłośnicy tradycyjnej polskiej twórczości nie kierują się chęcią szybkiego zysku - raczej świadomym podziałem prywatnego kapitału, a przede wszystkim wartościami kolekcjonerskimi, nazywanymi niekiedy dywidendą emocjonalną.

- Jest jeszcze jedno ciekawe zjawisko związane z dojrzałym kolekcjonowaniem sztuki dawnej - dodaje Rydzyńska. - Obrazy te z racji swojej klasy bardzo często trafiają do muzeów jako depozyt stały, dostępny szerokiej publiczności. Poddawane są konserwacji, kataloguje je się. Słowem: ratuje kawałek narodowej kultury.

A jakie są widoki na przyszłość sztuki zaprzeszłej? Kiedy nastąpi nasycenie współczesną i wzrośnie cena klasyków tego okresu, prawdopodobnie pod młotkami domów aukcyjnych ponownie pojawią się cenne stare obiekty. Trudno jednak mówić o spektakularnych wzrostach jej popularności, zwłaszcza w przypadku najdawniejszych prac dostępnych na polskim rynku.

- Mogę zaryzykować dwa stwierdzenia. Percepcja dawnych mistrzów (powiedzmy sprzed przełomu impresjonistycznego) wymaga coraz większego wysiłku w odczytaniu i wyjaśnieniu kontekstu historycznego, a na to w natłoku krótkich informacji poświęcamy mniej czasu. Więc myślę, że nie stanie się w najbliższym czasie popularna. Ale już szeroko rozumiane awangardy międzywojenne należą do grupy bardzo ciekawych zjawisk przenikania się i dialogu z najciekawszymi nurtami sztuki światowej. Myślę więc, że w najbliższych latach to właśnie one będą budziły rosnące zaciekawienie i zainteresowanie kolekcjonerów - prognozuje Adam Chełstowski.

Iwona Żelazna

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: galerie | sztuka nowoczesna | sztuka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »