Polska nadal z ujemnym przyrostem naturalnym!

Choć w 2016 r. urodziło się o 13 tys. więcej dzieci niż rok wcześniej, to i tak był on piątym z kolei rokiem z ujemnym przyrostem naturalnym - wynika z wtorkowych danych Głównego Urzędu Statystycznego. Pod względem liczby ludności jesteśmy na 6. miejscu w UE.

W końcu 2016 r. było nas ok. 38 mln 433 tys., czyli o ponad 4 tys. mniej niż w 2015. Rok 2016 był piątym z kolei, w którym odnotowano spadek liczby ludności, po - obserwowanym wcześniej w latach 2008-2011 - wzroście.

Z wyliczeń Urzędu wynika, że w 2016 r. zarejestrowano o prawie 5,8 tys. mniej urodzeń niż zgonów. "Tym samym współczynnik przyrostu naturalnego (liczony na 1000 ludności) był ujemny i wyniósł -0,2 prom." - napisano we wtorkowej publikacji GUS.

Urząd zaznaczył, że ujemny przyrost naturalny notowany jest od 2013 r., choć ubytek naturalny miał miejsce także w latach 2002-2003. W 2015 r. współczynnik wyniósł -0,7 prom., w 2000 r. jego wartość była bliska 0 prom., natomiast na początku lat 90. XX w. kształtował się na poziomie ponad 4 prom.

Reklama

Współczynnik przyrostu naturalnego na wsi jest wyższy niż w mieście. W 2016 r. w miastach odnotowano ubytek naturalny na poziomie -0,5 prom., a na terenach wiejskich dodatni przyrost naturalny wyniósł 0,3 prom.

"Drugim elementem wpływającym na liczbę ludności jest saldo migracji zagranicznych definitywnych (na pobyt stały), które w 2016 r. było dodatnie i wyniosło 1,5 tys. Należy podkreślić, że saldo definitywnych migracji zagranicznych było ujemne w całym okresie powojennym" - czytamy w publikacji.

GUS przypomniał, że w latach 2012-2016 notowano spadek liczebności populacji Polski - w tym okresie liczba ludności zmniejszyła się o około 105 tys. osób, najbardziej w 2015 r. (liczba ludności zmniejszyła się wtedy o 41 tys. osób, a tempo spadku wyniosło -0,11 proc.). Zmniejszenie się liczby ludności miało miejsce także w latach 1997-2007 (odnotowany wówczas spadek wyniósł prawie 179 tys.).

"Bezpośrednią przyczyną była malejąca liczba urodzeń, przy prawie nieistotnych zmianach w liczbie zgonów oraz ujemnym saldzie migracji zagranicznych na pobyt stały" - podkreślono w publikacji.

GUS zauważył, że notowany w latach 2008-2011 wzrost liczby ludności Polski był związany przede wszystkim ze zwiększeniem liczby urodzeń oraz zmniejszeniem wartości tzw. ujemnego salda migracji zagranicznych. Zaś w latach 2012-2015 obserwowany spadek liczby ludności Polski był spowodowany przede wszystkim rosnącą emigracją na pobyt stały.

Pod względem liczby ludności Polska znajduje się na 34. miejscu wśród krajów świata i na 6. w krajach Unii Europejskiej. Jesteśmy średnio zaludnionym państwem europejskim. Na kilometrze kwadratowym powierzchni mieszkają średnio 123 osoby; w miastach około 1060, na terenach wiejskich 53.

"Nadal maleje liczba mieszkańców miast i ich udział w ogólnej populacji; obecnie ludność miejska stanowi 60,2 proc. (w 2000 r. - było to prawie 62 proc.), natomiast nieznacznie, ale sukcesywnie rośnie liczba ludności zamieszkałej na obszarach wiejskich. Zjawisko to wynika przede wszystkim z postępującego od 2000 r. kierunku przemieszczeń ludności z miast na wieś, najczęściej do gmin podmiejskich skupionych wokół dużych miast" - czytamy w publikacji.

GUS wyliczył, że w 2016 r. liczba ludności zwiększyła się w 4 województwach. Najwięcej przybyło mieszkańców w woj. pomorskim i mazowieckim, małopolskim oraz wielkopolskim. W mazowieckim to wynik migracji, w pozostałych przyrostu naturalnego - i to zjawisko obserwowane jest tam od początku stulecia. Z kolei w świętokrzyskim, łódzkim, opolskim i lubelskim liczba ludności spada. To wynik zarówno migracji, jak i ujemnego przyrostu naturalnego.

W 2016 r. w Polsce urodziło się ponad 382 tys. dzieci, prawie o 13 tys. więcej niż rok wcześniej. Współczynnik urodzeń wyniósł 9,9 prom. i był wyższy o 0,3 pkt. w stosunku do poprzedniego roku oraz o połowę niższy niż w 1983 r. (był to czas ostatniego baby boomu w Polsce, urodziło się wtedy ponad 723 tys. dzieci). Relatywnie więcej dzieci rodzi się na wsi, w 2016 r. natężenie urodzeń wyniosło tam 10,2 prom., w miastach 9,8 prom.

Analitycy GUS zauważyli, że liczba urodzeń jest obecnie prawie o połowę niższa w stosunku do wielkości rejestrowanych podczas ostatniego wyżu demograficznego, tj. w pierwszej połowie lat 80. XX w. "Po spadkowym okresie bezpośrednio po wyżu demograficznym liczba urodzeń powinna zdecydowanie zacząć rosnąć już od połowy lat 90. ubiegłego stulecia. Byłaby to naturalna konsekwencja wejścia wówczas w wiek najwyższej płodności licznych roczników kobiet urodzonych w latach 70-tych, a następnie w pierwszej połowie lat 80-tych ubiegłego wieku" - napisano w publikacji.

Jednak tak się nie stało, a w 2003 roku urodziło się 351 tys. dzieci - najmniej w całym okresie powojennym. W latach 2004-2009 liczba urodzeń wzrosła do niespełna 418 tys. i był to - zdaniem analityków GUS - wzrost spowodowany przede wszystkim realizacją urodzeń "odłożonych". Odnotowano też wzrost urodzeń drugich i kolejnych.

"W efekcie znacząco zwiększyła się liczba matek w wieku 30-40 lat, przy czym wzrost ten dotyczył głównie rodzin zamieszkałych w miastach. Kolejne cztery lata ponownie przynosiły coraz mniejszą liczbę urodzeń. Dopiero w 2014 r. liczba urodzeń była wyższa niż w roku poprzednim. Natomiast w roku 2015 nastąpił ponowny spadek. W 2016 roku liczba urodzeń wzrosła" - czytamy w publikacji.

"Niska liczba urodzeń nie gwarantuje - już od 25 lat - prostej zastępowalności pokoleń. Od 1990 roku wartość współczynnika dzietności kształtuje się poniżej 2, podczas gdy wielkość optymalna - określana jako korzystna dla stabilnego rozwoju demograficznego - to 2,1-2,15, tj. gdy w danym roku na 100 kobiet w wieku 15-49 lat przypada średnio 210-215 urodzonych dzieci" - napisano.

W 2016 r. współczynnik dzietności wyniósł 1,36, co oznacza, że na 100 kobiet w wieku rozrodczym (15-49 lat) przypadało 136 urodzonych dzieci (w miastach - 133, na wsi - 139).

GUS zauważył, że zapoczątkowane w latach 90-tych ub. wieku przemiany demograficzne są przede wszystkim efektem wyboru, jakiego coraz częściej dokonują ludzie młodzi, którzy chcą najpierw zdobyć wykształcenie i stabilizację ekonomiczną, a potem dopiero - około 30-stki decydują się na założenie rodziny.

Spowodowało to przesunięcie najwyższej płodności kobiet z grupy w wieku 20-24 lata do grupy 25-34, w której nastąpił znaczący wzrost płodności, który - zdaniem GUS - w głównej mierze jest realizacją "odłożonych" urodzeń.

"W konsekwencji nastąpiło podwyższenie (od początku bieżącego stulecia) mediany wieku kobiet rodzących dziecko, która w 2016 r. wyniosła 29,9 lat wobec 26,1 lat w 2000 r. (w 1990 r. było to niewiele mniej, bo 26 lat). W tym okresie zwiększył się także średni wiek urodzenia pierwszego dziecka z 23,7 do 27,8 lat (w 1990 r. wynosił 23 lata)" - podał GUS.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: naturalny | przyrost naturalny | baby boom | dzietność | 500 zł na dziecko | GUS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »