Praca i wiek - główne czynniki, które przesądziły o powstaniu

Kiedy żądania zmiany reżimu szerzą się na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej, dyplomaci i analitycy geopolityczni starają się być na bieżąco, zaś analitycy finansowi uciekają się do wskaźników ekonomicznych, aby przewidzieć, które kraje są w następnej kolejności najbardziej podatne na tego wirusa.

- Nie każdy kraj ze stopą bezrobocia powyżej określonej liczby jest koniecznie skazany na rewolucję, ponieważ każde społeczeństwo ma swoją dynamikę. Istnieją jednak tak wspólne, jak i różne czynniki, które miały wpływ na wybuch powstania w Egipcie i Tunezji - mówi Tristan Cooper, główny analityk Moody's Investors Services w krajach Bliskiego Wschodu. - Rozprzestrzenienie się rewolucji na szerszy obszar jest bardziej prawdopodobne w krajach, w których jest więcej sfrustrowanych, bezrobotnych obywateli, pragnących politycznej zmiany.

Reklama

Algieria, Jordania i Maroko, kraje o wysokiej stopie bezrobocia i rosnącej liczbie młodych obywateli, są jednymi z najbardziej zagrożonych powstaniem według wskazań agencji ratingowej Standard and Poor's (S & P).

Młode społeczeństwo i bardzo wysoka stopa bezrobocia - szczególnie wśród młodych ludzi - są wspólne dla gospodarek w regionie. Według danych z S & P i Międzynarodowego Funduszu Walutowego, średnio 60 procent populacji tych krajów stanowią ludzie poniżej 30. roku życia. W niektórych krajach, dane są jeszcze bardziej uderzające. W Jordanii prawie dwie trzecie ludności ma poniżej 30 lat. Dla porównania, w rozwiniętych, przemysłowych krajach Grupy Siedmiu (Stany Zjednoczone, Japonia, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy i Kanada) średnio tylko jedna trzecia ludności jest w wieku poniżej 30 lat.

Podczas gdy regionalne gospodarki wzrastały razem ze swoją populacją, nie udało im się wygenerować wystarczającej ilości miejsc pracy, które by pochłonęły rosnącą siłę roboczą, czy wystarczającego popytu na wykwalifikowaną siłę roboczą, która by przyjęła wykształconych absolwentów - informuje raport S. & P. opublikowany w zeszłym tygodniu, który określa, w jaki sposób te problemy strukturalne doprowadziły do ogólnego niezadowolenia, które możemy obserwować w Tunezji i Egipcie.

- Trudno było tworzyć nowe miejsca pracy w tempie, które mogłoby dogonić wzrost siły roboczej. Uważa się, że bezrobocie wśród młodzieży jest prawie dwa razy tak wysokie, jak podają oficjalne dane - mówi Kai Stukenbrock, dyrektor zespołu S & P na Bliskim Wschodzie, współautor raportu. - Protesty te są prowadzone przez ludzi młodych, oni byli pierwszymi, którzy wyszli na ulicę.

Chociaż statystyki regionalnego zatrudnienia są często niepełne lub nieaktualne, dane z MFW i S. & P. pokazują, że stopy bezrobocia w Tunezji wahały się od 13,3 procent do 15,4 procent rocznie w ciągu ostatnich dwóch lat. Egipt miał 9,4-procentowy wskaźnik bezrobocia w zeszłym roku.

Stukenbrock uważa, że powstania mogą jeszcze mieć miejsce w innych krajach o podobnym profilu, mianowicie w Algierii, Jordanii i Maroku. Algieria, choć stopniowo zmniejszyła stopę bezrobocia z wysokiego poziomu 31 procent w 2003 r., wciąż miała 12,5-procentowe bezrobocie w 2009 r. i 10,2-procentowe w 2010 roku. Jordania, z jednym z najwyższych wskaźników bezrobocia w regionie, nie miała zatrudnienia dla 12,6 procent swojej siły roboczej w 2009 r. - liczba ta wzrosła do 12,9 procent w roku ubiegłym.

Na domiar wszystkiego, MFW szacuje, że do 2020 roku musi powstać w regionie ponad 100 milionów miejsc pracy.

- Istnieje również tendencja, by utrzymywać słaby rozwój sektora prywatnego z korzyścią dla rozczłonkowanego sektora publicznego - mówi Philippe Dauba-Pantanacce, starszy ekonomista Standard Chartered Bank, z siedzibą w Dubaju. - Dodajmy do tego niedostosowanie systemu edukacji do potrzeb rynku pracy, oraz to, że głównym celem dla ambitnych absolwentów jest kariera urzędnicza.

Oprócz wysokiego bezrobocia i niskich dochodów, mieszkańcy Bliskiego Wschodu zmagali się także z podwyżkami cen żywności i paliw, które były w przeszłości źródłem zamieszek w regionie.

Po gwałtownym wzroście cen surowców w 2007 i 2008, po którym nastąpił okres stabilizacji, od połowy 2010 roku ceny żywności ponownie gwałtownie wzrastały, napędzane przez rosnący popyt z krajów rozwijających się i ograniczenia podaży.

Ceny żywności wzrosły o ponad 30 procent od czerwca do grudnia ubiegłego roku, osiągając najwyższy poziom w historii - odnotował Stukenbrock w sprawozdaniu.

- Prawie 40 procent ludności Egiptu żyje poniżej lub ledwie powyżej progu ubóstwa, utrzymując się za dwa dolary dziennie, a jeśli dodać do tego wysoki dwucyfrowy wskaźnik inflacji żywności, oczywiście nie wróży to dobrze - mówi Sfakianakis, który przez pięć lat wykładał ekonomię Bliskiego Wschodu, ze szczególnym uwzględnieniem Egiptu, na Uniwersytecie w Harvardzie.

- Jeśli ludzie są niedożywieni, bezrobotni i przez 10 lat widzą rażącą korupcję, prowadzi to do niebezpiecznych kombinacji - powiedział. - Ludzie mają dość i nie zostaje im wiele opcji .

W odpowiedzi na rosnące ceny podstawowych towarów i wzrastające niezadowolenie - szczególnie po wydarzeniach w Tunezji i Egipcie - rządy w Jordanii, Libii i Maroku, jak twierdzi Stukenbrock, wprowadziły środki mające na celu obniżenie cen podstawowych produktów spożywczych i paliw. Jordania wznowiła również w połowie ubiegłego miesiąca zatrudnianie w sektorze publicznym, by stymulować tworzenie miejsc pracy, które zakończyło się zamrożeniem, które wprowadzono w grudniu 2009 r. w wyniku światowego kryzysu finansowego.

Mimo podjęcia tych środków, centralny Amman był w drugiej połowie stycznia przez pięć dni nękany przez uczestników zamieszek protestujących przeciwko wysokim cenom. A w dłuższej perspektywie, środki te stanowić będą dodatkowe obciążenie dla finansów publicznych, zwłaszcza dla krajów, które nie mogą liczyć na eksport ropy naftowej, takich jak Jordania i Maroko.

- To jest kompromis - mówi Sfakianakis. - Albo próbujesz uszczęśliwiać ludzi w krótkim czasie poprzez subsydiowanie podstawowych towarów - które nie może długo trwać i rujnuje sytuację finansową - albo wprowadzasz fiskalną dyscyplinę, co zaleca MFW, ale niezupełnie zdobywasz tym serca ludzi .

Tymczasem powstania - i leżące u ich podstaw problemy strukturalne - już naruszają jakość kredytową krajów w regionie. S & P obniżył po rewolucji rekomendację dla długoterminowego zadłużenia Tunezji w walucie lokalnej na poziom BBB+ z A-, co odzwierciedla potencjalne negatywne skutki dla rozwoju gospodarczego i finansów publicznych. Umieścił również obniżoną ocenę na CreditWatch z ostrzeżeniem o możliwych dalszych spadkach - odzwierciedlających ciągłe ryzyko niekontrolowanej i uciążliwej transformacji, której towarzyszyć będzie niższy poziom wzrostu gospodarczego i mniejsza płynność, zgodnie z notatką.

W przypadku Egiptu, agencja obniżyła w tym tygodniu swoją długoterminową ocenę walut obcych do BB z BB+ oraz długoterminowe i krótkoterminowych ratingi lokalnej waluty do BB+/B z BBB-/A-3, mówiąc, że obecna niestabilność polityczna i niepokoje utrudnią wzrost gospodarczy w Egipcie i negatywnie wpłyną na jego finanse publiczne. Egipt został również umieszczony z negatywnym komentarzem na CreditWatch, a inne agencje ratingowe idą w jej ślady.

Wzrost ryzyka politycznego w Egipcie sprowokował Moody's Investors Service do zdegradowania egipskiego długu z Ba1 Ba2 z perspektywą negatywną. Moody's obniżył także oceny obligacji rządu Tunezji w lokalnej i zagranicznej walucie Baa3 z Baa2, jak również zmienił perspektywę na negatywną ze stabilnej.

Tymczasem rynki kapitałowe w regionie wykazały różny stopień nerwowości. - W ubiegłym tygodniu rynek akcji Arabii Saudyjskiej stracił wszystkie zyski, które narosły od października -zauważył Dauba-Pantanacce ze Standard Chartered Bank. Większość innych rynków akcji na Bliskim Wschodzie również upadła.

- Rynki kapitałowe reagowały negatywnie, kiedy inwestorzy rewidowali swoje wyroki i stwierdzali, że profil ryzyka i dochodów nagle nachylił się w kierunku spadku - mówi Dauba-Pantanacce. - Ceny ropy także wzrosły, zwłaszcza kiedy Kanał Sueski zidentyfikowano jako jedno z siedmiu punktów przestoju na trasach przesyłu ropy, określonych przez Międzynarodową Agencję Energii.

Dodał, że kraje których to dotyczy, mogą doświadczyć cięcia ratingów kredytowych.

- Jeśli sytuacja nadal będzie niestabilna, nastąpi zmniejszenie napływu kapitału zagranicznego - ostrzegł Dauba-Pantanacce.

Jednak analitycy są przekonani, że reżimy znajdą sposoby, by uporządkować zachodzące zmiany, choćby dlatego, że stało się to nieuniknione. - Zrównoważony wzrost gospodarek na Bliskim Wschodzie, jego status quo, jest teraz kwestionowany i nie możemy brać za dobrą monetę faktu, że ludność pozostanie posłuszna, cicha i że nie zechce wyjść na ulice i umrzeć - mówi Sfakianakis. - Jest jasne, że region nie pozostanie taki sam. Po prostu musi się zmienić.

Sara Hamdan

Tłum. AM

Sprawdź: PROGRAM PIT 2010

New York Times IHT
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »