Balcerowicz musi odejść

Spełnia się marzenie Andrzeja Leppera - Balcerowicz odchodzi. Prezydent Lech Kaczyński zapowiedział, że kadencji mu nie przedłuży i od tego tygodnia zacznie szukać kandydata na szefa banku centralnego. Łatwo go nie znajdzie.

Zapowiedź zwolnienia Balcerowicza z posady prezesa Narodowego Banku Polskiego stała się jedną ważniejszych deklaracji wyborczych kandydata na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Że nie była to zwykła obietnica, świadczy bardzo ostry atak wymierzony w Balcerowicza podczas tzw. drugiego expose sejmowego, podsumowującego 100 dni rządów Marcinkiewicza. W pełnym pasji przemówieniu Jarosław Kaczyński wśród łże elit, tchórzy i nieudaczników wymienił też "pana, który prawie zawsze się mylił", co bezpośrednio odnosiło się do Balcerowicza.

To samo powtórzył jego brat, prezydent Kaczyński w niedawnym wywiadzie dla agencji Reutersa, w którym zapowiedział, że nie przedłuży kadencji Balcerowiczowi i już od tego tygodnia zacznie szukać kandydatów. Przypomnijmy, że obecny szef NBP zakończy urzędowanie dopiero w przyszłym roku.

Reklama

Temu panu już dziękujemy

Nie wiadomo kogo na stanowisko prezesa NBP namaści prezydent. Tym bardziej, że nie bardzo jest w czym przebierać. Lista specjalistów od polityki monetarnej i ekonomii w ogóle, kojarzonych z PiS jest równie krótka, jak ławka rezerwowych w ekipie polskich skoczków narciarskich. Jesienią ub.r. Jarosław Kaczyński wśród potencjalnych kandydatów wymieniał Wojciecha Jasińskiego, ale ten niedawno przejął tekę ministra skarbu. Inny potencjalny następca Balcerowicza - Cezary Mech - także pełni już funkcję rządową - jest wiceministrem finansów. Poza tym, od dawna marzy mu się posada szefa superurzędu nadzorującego rynki finansowe.

Zaplecze naukowe

Na giełdzie kandydatów, która jeszcze nie ruszyła na dobre, na razie pojawiają się tylko dwa nazwiska: profesora Spławińskiego i prof. Kropiwnickiego.

- Kropiwnicki ze względów zdrowotnych jest wykluczony z kandydowania - mówi jeden z analityków bankowych.

Miesiąc temu Jarosław Kaczyński w rozmowie z magazynem "Forbes" dał do zrozumienia, że obowiązki po Balcerowiczu mogłaby przejąć prof. Urszula Grzelońska z SGH, której referatu miał kiedyś okazję wysłuchać, i który bardzo mu się spodobał. "Przy obsadzie NBP sięgniemy po takie osoby z SGH, bo to dobra uczelnia i wcale nie Balcerowicz nadaje jej ton".

Prof. Grzelońska była mocno zaskoczona wypowiedzią prezesa PiS, gdyż, jak powiedziała "Fobesowi", nie zna Jarosława Kaczyńskiego i ostatni raz zamieniła z nim kilka słów osiem lat temu.

Teoretyk i praktyk w jednym

Wydaje się, że ani prezydent, ani jego brat nie mają jeszcze nikogo, kto mógłby objąć schedę po Balcerowiczu. Zapytaliśmy analityków i ekonomistów, kogo oni widzieliby na tym stanowisku. Okazuje się, że znalezienie odpowiedniej osoby wcale nie jest proste.

- Do kierowania bankiem centralnym potrzebny jest ktoś, kto ma solidne przygotowanie teoretyczne, ale sprawdził się już jako praktyk. Hanna Gronkiewicz-Waltz przyszła do NBP zupełnie "zielona" i wszystkiego uczyła się od początku. Kiedyś mogliśmy sobie na to pozwolić, ale teraz nie ma czasu na edukowanie kolejnego prezesa - mówi jeden z analityków.

Sporo głosów w naszej ankiecie zebrał obecny wiceprezes NBP Krzysztof Rybiński: młody, rzutki, bardzo zdolny menedżer, który tchnął nowego ducha w przestarzały i szwankujący dział badań i analiz NBP.

- Brakuje mu niestety zaplecza naukowego. Prezesowi przydałby się jednak tytuł profesora - mówi jeden analityk.

- Nie ma też żadnych powiązań z PiS, a to może być decydujący argument - dopowiada inny.

Z drugiej strony znany jest konflikt jaki wybuchł kilka miesięcy temu między Balcerowiczem, a jego zastępcą. W konsekwencji Rybiński został odsunięty przez szefa na boczny tor.

Rysa na życiorysie

Tytuł profesorski posiada inny potencjalny kandydat prof. Karol Lutkowski, znawca polityki monetarnej, teoretyk z niewielkim doświadczeniem praktycznym - przez trzy tygodnie nosił tekę ministra finansów w rządzie Jana Olszewskiego.

- Lutkowski nie ma zdolności menedżerskich. Podobno, gdy szefował resortowi finansów na jego biurku zalegały stosy dokumentów, bo on chciał przeczytać przed podpisaniem każdy papierek - mówi analityk.

Profesorowi brakuje też politycznych koneksji. Trudno będzie mu zdyskontować na swoją korzyść fakt zasiadania w gabinecie Olszewskieg, który Jarosław Kaczyński we wspomnianym sejmowym wystąpieniu uznał za najlepszy rząd III RP. Lutowski szybko zrezygnował ze stanowiska, na odchodnym trzaskając drzwiami. "Gabinet ministra finansów jest doskonałą izbą otrzeźwień i pozwala ocenić, jakie są dziś możliwe granice manewru w polityce finansowej państwa" - powiedział po dymisji.

Rysę na życiorysie zawodowym ma też inny kandydat, który w naszej ankiecie zebrał najwięcej głosów - prof. Andrzej Sławiński, członek RPP, uznany teoretyk polityki pieniężnej i obyty z realiami rynku praktyk. Na jego kwalifikacje już kilka lat temu zwrócił uwagę poprzedni prezydent Aleksander Kwaśniewski, który chciał go zrobić szefem NBP, co dla prof. Sławińskiego może być kiepską rekomendacją.

Czy są granice pragmatyzmu?

Nasi rozmówcy zwracają jednak uwagę na duże poczucie pragmatyzmu liderów PiS, czego przykładem było powierzenie teki ministra finansów Zycie Gilowskiej. Możliwe więc, że przymkną oni oko na dawne powiązania Sławińskiego z Pałacem Namiestnikowskim. Jeszcze kilka dni temu analitycy nie wykluczali i takiej możliwości, że pomimo całej ostrej retoryki, prezydent Kaczyński zdecyduje się przedłużyć kadencję Leszkowi Balcerowiczowi. Po środowej awanturze w Komisji Nadzoru Bankowego, kiedy Balcerowicz usunął z posiedzenia ministra Mecha, wydaje się, że jego szanse na pracę w banku centralnym są przekreślone.

Wśród dobrych kandydatur, ale niemożliwych do zaakceptowania przez prezydenta, wymienia się Marka Belkę i Dariusza Rosatiego. Obydwaj zbyt mocno kojarzą się z lewicą, by mogli liczyć na objęcie schedy po Balcerowiczu.

Pewne szanse analitycy dają Bogusławowi Grabowskiemu, byłemu członkowi RPP, obecnie prezesowi Skrabiec Asset Management Holding S.A, przy czym uważają, że jest to, z punktu widzenia rynków, jedna z gorszych kandydatur.

- Fatalnie spisał się w Radzie, w której zajmował pozycję zagorzałego jastrzębia, opóźniając obniżki stóp. Nie słucha porad i ma ogromnie rozbudowane ego, co niestety w połączeniu z nie najwyższymi kompetencjami czyni z niego osobę mało wiarygodną - mówi jeden z analityków.

Czarny koń Samoobrony

Na tym w zasadzie kończy się lista potencjalnych kandydatów do fotela prezesa NBP. Być może szefem banku centralnego zostanie ktoś zupełnie inny. Np. kandydat Samoobrony. Kazimierz Zdunowski, ekspert ekonomiczny partii mówi, że szefem banku musi być osoba, znająca się na polityce monetarnej, a nie "faceci i facetki, którzy zamiast w zasiadać w NBP powinni stanąć przed Trybunałem Stanu". I Samoobrona ma kogoś takiego. Zdunowski nie wymienia nazwiska, mówi tylko, że chodzi o osobę, którą partią delegowała dwa lata temu do RPP. Kandydatem Samoobrony był wtedy Artur Piotrowicz, lider partii Leppera w Toruniu, doktor nauk ekonomicznych i adiunkt w Katedrze Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Mikołaja Kopernika.

Anonimowa ankietę przeprowadziliśmy wśród siedmiu analityków bankowych i ekspertów ekonomicznych

Eugeniusz Twaróg

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »