Brakuje dostępu do złóż
Konsolidacja sektora wokół Orlenu pozwoli stworzyć silny koncern regionalny. Od największych nadal będzie go jednak dzieliła przepaść.
Do końca marca Ministerstwo Skarbu Państwa oraz Nafta Polska mają opracować projekt konsolidacji PKN Orlen z Grupą Lotos, rafineriami południowymi i Petrobaltikiem. Z kolei do końca kwietnia obowiązuje list intencyjny, podpisany przez kierownictwo Orlenu i MOL. Do tego czasu obie strony mają przedstawić najlepsze warianty połączenia obu spółek. Wreszcie w maju płocki koncern może przejąć kontrolę nad czeskim Unipertolem. Harmonogram jest napięty, ale już wkrótce wszystko może przybrać realne kształty, bo gorącym zwolennikiem utworzeniem środkowoeuropejskiego koncernu paliwowego jest premier Leszek Miller.
Zanim na dobre ruszy konsolidacja sektora naftowego w Europie Środkowej, warto zadać sobie pytanie, co tak naprawdę może to dać Orlenowi. Na pewno korzyści byłoby sporo. Ale do pełni szczęścia może zabraknąć istotnego szczegółu.
- Połączenie Orlenu z Lotosem i dołączenie do tego MOL-a oraz Unipetrolu pozwoli stworzyć silny koncern paliwowy w Środkowej Europie. Jednak, żeby powstał naprawdę wartościowy gracz, musi mieć dostęp do złóż ropy naftowej, a tego brakuje przyszłym sojusznikom. Brak złóż obniżałby ich pozycję na ryku - podkreśla Ryszard Kaczmarek, szef Biura Maklerskiego Reflex.
Wchodząc w mariaż z partnerami z Czech oraz Węgier, Orlen mógłby liczyć na zdecydowany wzrost potencjału. Sam PKN jest obecnie w stanie przerabiać nieco ponad 12 mln ton ropy w ciągu roku. Konsolidacja z MOL-em, Unipetrolem i Lotosem mogłaby zwiększyć wielkość rocznego przerobu całej grupy do grubo ponad 30 mln ton. Jednak na tle liderów nadal będzie to niewiele. Jest to ilość, jaką przerabiają pojedyncze rafinerie największych gigantów.
- Powstanie regionalny lider, a nie potentat, który mógłby stawiać czoła takim gigantom jak Shell oraz BP - ocenia Sebastian Słomka, analityk BDM PKO BP.