Brokerzy walczą o przetrwanie

Piąta w tym roku decyzja o likwidacji biura maklerskiego stawia pod znakiem zapytania dalsze losy pozostałych firm.

Piąta w tym roku decyzja o likwidacji biura maklerskiego stawia pod znakiem zapytania dalsze losy  pozostałych firm.

Jest ciężko, ale liczymy na utrzymanie się ożywienia na giełdzie.

Jeśli przetrwamy ten rok, to potem będzie już znacznie lepiej - powtarzają przedstawiciele zarządów biur maklerskich. Być może jeszcze jeden, maksimum dwa podmioty, wypadną z gry, ale wydaje się, że wszyscy najsłabsi już zakończyli działalność.

Piąta w tym roku decyzja o likwidacji biura maklerskiego stawia pod znakiem zapytania dalsze losy pozostałych firm. Zamknięty we wtorek Raiffeisen (Janusz Rudzki, członek zarządu tej firmy, zapewnił PARKIET, iż rozmowy z innymi biurami o przeniesieniu rachunków już trwają) miał bowiem ok. 1,4-proc. udział w obrotach, a na rynku funkcjonuje wielu brokerów, którzy nie przekraczają nawet poziomu 1%.

Reklama

Jednym z nich jest Internetowy DM (dawny KDM), który w październiku miał zaledwie 0,29-proc. udział w obrotach na rynku akcji. Poza tym, broker właśnie uruchomił platformę internetową, co pociąga za sobą znaczne koszty. Grzegorz Leszczyński, prezes zarządu tego biura, przyznaje, że tak fatalnego roku na giełdzie jeszcze nie pamięta, jednak na wynikach jego firmy to się aż tak tragicznie nie odbiło.

- Główną część inwestycji i związanych z tym wydatków poczyniliśmy na początku roku. Dużo pomogła nam też zmiana nazwy, gdyż zaledwie po kilku tygodniach od uruchomienia oferty mamy ponad 100 klientów-internautów. Jeśli pozytywne tendencje się utrzymają, to być może zamkniemy rok na plusie, ale na pewno nie grozi nam bankructwo - zapewnia G. Leszczyński.

O kondycji swojej firmy nie chciał z nami rozmawiać Paweł Zawadzki, prezes PROFIT4U, a w biurze usłyszeliśmy jedynie, iż firma funkcjonuje normalnie. Bardziej rozmowny był Lech Głogowski, wiceprezes zarządu Beskidzkiego DM. Jego firma, co prawda, ma nieznacznie większy niż 1-proc. udział w rynku akcji, jednak udaje się to dzięki sieci aż 25 POK-ów, co musi oznaczać o wiele wyższe koszty. - Jest ciężko, ale np. październik zamknęliśmy zyskiem. Bardzo pomaga nam w tym rynek terminowy, w którym niegdyś potrafiliśmy się odnaleźć i teraz, gdy zsumujemy wyniki, to okaże się, że mamy kilka procent rynku łącznie - ocenia L. Głogowski.

Jeszcze bardziej pewny przetrwania swojej firmy wydaje się Leszek Traczyk, dyrektor BM Banku BISE. - Przyznaję, że straty są i zapewne w ten sposób zakończymy ten rok, aczkolwiek nie chcę mówić o ich wysokości. Pamiętajmy jednak, że działamy w strukturach banku, który uważa, iż warto mieć brokera - informuje L. Traczyk.

Według Marii Dobrowolskiej, prezesa Izby Domów Maklerskich i jednocześnie prezesa DM Polonia Net, rynek kapitałowy w Polsce nie może się rozwijać, jeśli mamy załamanie gospodarki. - Nie działamy w próżni i kondycja rynku przekłada się i na nas. To zaś, jak radzą sobie poszczególni brokerzy oraz którzy są z rynku eliminowani bądź rezygnują z biznesu, zależy nie tylko od wielkości udziałów w obrotach, ale i od rozmiarów sieci, a przede wszystkim obszarów prowadzonej działalności - mówi M. Dobrowolska. Jej zdaniem, domy maklerskie czekają teraz na posunięcia rządu, w nadziei, że będą one przychylne dla rozwoju rynku kapitałowego. - Co zaś się tyczy mojej firmy, to nie jest mi wiadome, jakoby Polonia chciała zaprzestać działalności - dodaje.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: losy | zapytania | firmy | przetrwanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »