Czy dziś usłyszymy szczegóły? Premier Tusk sceptyczny

Premier Donald Tusk, który przyjechał do Brukseli na szczyt Rady Europejskiej, powiedział dziennikarzom, że jest sceptyczny co do tego, czy w środę poznamy szczegóły porozumienia państw strefy euro dotyczące rozwiązań antykryzysowych.

 Premier Donald Tusk, który przyjechał do Brukseli na szczyt Rady Europejskiej, powiedział dziennikarzom, że jest sceptyczny co do tego, czy w środę poznamy szczegóły porozumienia państw strefy euro dotyczące rozwiązań antykryzysowych.

W Brukseli rozpoczęła się tuż po godz. 18 Rada Europejska, czyli szczyt przywódców wszystkich 27 państw UE poprzedzający kolejny szczyt strefy euro, na którym przywódcy mają porozumieć się m.in. w sprawie wzmocnienia Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF).

Według Tuska, szczyt eurolandu osiągnie porozumienie polityczne co do antykryzysowych działań, ale na techniczne szczegóły być może trzeba będzie poczekać dłużej. - Wszyscy czekają niecierpliwie na szczegóły, bo w tych szczegółach rzeczywiście tkwi już nie diabeł, ale całe piekło - podkreślił premier tuż przed rozpoczęciem szczytu.

Reklama

- Czy dziś wieczorem czy w nocy te szczegóły usłyszymy? Ja jestem ostrożny, żeby nie powiedzieć - sceptyczny - dodał premier. Zaznaczył, że nie chce rozsiewać smutnych prognoz, ale w propozycjach, które pojawiają się na papierze "nie ma wszystkich kropek nad wszystkimi i". - Czy dzisiaj grupa euro dojdzie do porozumienia, także w tych istotnych szczegółach - zobaczymy. Ja jestem ostrożny - powiedział szef polskiego rządu.

- Zbyt często tu przejeżdżamy (...) napakowani energią i wiarą, że wszyscy już doszli do porozumienia, a później widzimy, że niektórzy w strefie euro do tego przygotowani tak w 100 proc. nie są - dodał premier.

Także premier Luksemburga i szef eurogrupy na poziomie ministrów finansów Jean-Claude Juncker przyznał, że "musimy dzisiaj podjąć konkretne decyzje, ale na pewno nie określimy wszystkich szczegółów". Kanclerz Niemiec Angela Merkel też mówiła wieczorem w środę, "że pozostało jeszcze wiele problemów do rozwiązania".

Według polskiego premiera, w obecnej sytuacji trudno się dziwić temu niezdecydowaniu, ponieważ - jak podkreślił - ktoś musi na końcu realnie wyłożyć bardzo poważne pieniądze, "jakich do tej pory na świecie nikt nie widział".

- To nie są żarty dla tych państw strefy euro, które będą uczestnikami tej gigantycznej operacji, czy tej niespotykanej właściwie w dziejach procedury finansowej. Trudno się dziwić, że tutaj każdy szczegół może mieć poważne konsekwencje dla całej wspólnoty i całego świata, ale bardzo mocne też dla poszczególnych państw - powiedział Tusk.

- Nie pomstowałbym tak na ludzi, którzy przygotowują te szczegóły. Ważne jest, że krok po kroku posuwamy się do przodu - zaznaczył premier.

Głównym wyzwaniem, jakie stoi przed strefą euro jest wzmocnienia zdolności pożyczkowych Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej, czyli głównego instrumentu, jakim dysponuje strefa euro - by powstrzymać rozlewający się z Grecji na Włochy czy Hiszpanię kryzys zadłużenia.

Szczyt ma pracować nad zwiększeniem EFSF o obecnej zdolności pożyczkowej w wysokości 440 mld euro nawet do 1-2 bln euro poprzez tzw. lewarowanie, czyli zwiększanie jego możliwości kapitałowych bez finansowania kolejnych gwarancji z kasy państw strefy euro (na co kategorycznie nie zgodziły się Niemcy). Coraz bardziej prawdopodobny wydaje się kontrowersyjny pomysł, by do EFSF ściągać kapitał z rynków finansowych, czyli np. od inwestorów z Chin.

Początkowo w środę miał odbyć się tylko szczyt strefy euro, bo to do niej należy większość decyzji dotyczącej pakietu antykryzysowego (w tym właśnie w sprawie EFSF). Ale na szczycie niedzielę premierzy krajów spoza eurolandu, w tym przede wszystkim Wielkiej Brytanii i Polski wymusili, by także w środę zwołać Radę Europejską. Argumentowali, że chociażby kwestia rekapitalizacji banków - jeden z elementów pakietu - musi być podjęta przez całą UE. Projekt wspólnej deklaracji Rady Europejskiej zakłada, że kluczowe banki zostaną dokapitalizowane, tak, by zagwarantować 9 proc. wskaźnik płynności (dotychczas wynosił 5 proc.) - ma to złagodzić szok związany z redukcją długu greckiego.

W ocenie Tuska, wpływ Rady Europejskiej na decyzje eurolandu jest "umiarkowany". - Można się spodziewać, że Rada Europejska w całości (...) będzie bardzo wyraźnie formułowała oczekiwanie, żeby jak najszybciej grupa euro dopięła szczegóły - mówił.

PAP
Dowiedz się więcej na temat: kryzys gospodarczy | Donald Tusk | porozumienia | strefa euro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »