Dzień dolara

We wtorek złoty nie zareagował na wieczorne wypowiedzi Dariusza Rosatiego z dnia poprzedniego, że on "jako ekonomista uważa, że zloty będzie się wzmacniał" i kurs EUR/PLN spadnie poniżej 4 zł.

We wtorek złoty nie zareagował na wieczorne wypowiedzi Dariusza Rosatiego z dnia poprzedniego, że on "jako ekonomista uważa, że zloty będzie się wzmacniał" i kurs EUR/PLN spadnie poniżej 4 zł.

Po tym, jak w poniedziałek pięciokrotna przewaga popytu na 52-tygodniowe bony skarbowe nie pomagała naszej walucie był to kolejny sygnał, że rynek dojrzał do korekty. I rzeczywiście. Złoty tracił we wtorek do obu głównych walut. Powodem był jednak przede wszystkim duży wzrost wartości dolara na rynku międzynarodowym. Warszawska giełda zachowywała się we wtorek słabo. Była to naturalna konsekwencja poniedziałkowego, nieudanego ataku na opór techniczny. Szczególnie źle zachowywał się kurs PKN kopiując ruchy innych światowych firm sektora (cena ropy zdąża ku poziomowi 40 USD).

Reklama

Bardzo źle wyglądał ten spadek na tle bardzo spokojnych giełd Eurolandu. Rynki finansowe w Londynie już działały, więc nie można było zrzucić odpowiedzialności za spadek na brak inwestorów zagranicznych. Ponieważ jednocześnie tracił złoty, to można obawiać się, że po prostu część spekulacyjnych funduszy zagranicznych realizowała zyski na akcjach obawiając się mocniejszej korekty na złotym. Fatalne było to, że po świecy spadającej gwiazdy otworzyło się okno bessy, co w sumie stworzyło trzyświecową formację gwiazdy wieczornej. To jest już mocny sygnał sprzedaży, a jeśli nie sygnał sprzedaży, to z pewnością, wyraźne wzmocnienie oporu.

O godz. 16.10 jeden dolar wyceniany był na 3,0595 złotego, a jedno euro na 4,0895 złotego, wobec 3,0320 i 4,0680 zł o godz. 9.45.

Krótkoterminowa prognoza
We środę odbędzie się aukcja obligacji 2-letnich o wartości 2 mld zł. Jeśli popyt będzie bardzo duży, to wpływu na rynek walutowy prawie nie zobaczymy. Jeśli znacznie się zmniejszy, to złoty gwałtownie straci, a za tym mogą pójść akcje. WIG-20 ma nadal opór na poziomie 1 994 pkt., a wsparcie na 1 905 pkt. Na rynku walutowym wsparcie na EUR/PLN jest na 4,04 PLN. Sygnałem sprzedaży złotego byłoby przełamanie w górę 4,155 PLN za euro. Dolar ma wsparcie na 2,94 PLN. Wstępnym sygnałem sprzedaży złotego byłoby przełamanie 3,05 PLN (we wtorek naruszone). Wtedy oporem byłby poziom 3,12 USD.

Rynek euro

W poniedziałek główny indeks ISM pokazujący, jaka była w grudniu sytuacja w sektorze produkcyjnym w USA, nieco wzrósł (praktycznie zgodnie z prognozami), ale subindeks zatrudnienia bardzo wyraźnie spadł (z 57,6 do 52,7 pkt.). Co prawda oznaczało to, że sytuacja na rynku pracy nadal się poprawia, ale dynamika tego wzrostu jest już prawie żadna. To już drugie dane z rynku pracy (w poprzednim tygodniu subindeks zatrudnienia w PMI Chicago był niższy od 50 pkt.), które ostrzegają, że miesięczny raport z rynku pracy (piątek) może być dużo gorszy od prognoz. Te dane mogły być jeszcze uznawane za niejednoznaczne, ale spadek o 0,4 proc. (oczekiwano wzrostu o 0,5 proc.) wydatków na konstrukcje budowlane potwierdza poprzednie dane o sprzedaży nowych domów i ilości rozpoczętych budów domów (spadły po kilkanaście procent). Widać, że zaczyna się problem na rynku nieruchomości, a to z czasem pogrąży gospodarkę. Nic dziwnego, że indeksy giełdowe spadły.

Dolar też powinien tracić, ale tak się nie stało i to mimo konsensusu panującego na rynku w końcówce zeszłego roku, według którego dolar jest skazany na spadek. Od takiego zachowania rynku walutowego już tylko krok do większej korekty na EUR/USD, co zresztą potwierdziła kolejna sesja. Kurs eurodolara w szybkim tempie spadł z 1,3470 do 1,3340. Jeszcze większe zwyżki zanotował dolar względem brytyjskiego funta i japońskiego jena. We wtorek raport o bezrobociu w Niemczech (10,8 proc.) nie wpłynął w najmniejszym stopniu na rynki. Rynki Eurolandu w ogóle nie zareagowały na spadki w USA. Inwestorzy najwyraźniej doszli do wniosku, że był to wypadek przy pracy i czekali na "efekt stycznia". Przede wszystkim liczono na to, że dane makro w USA będą dobre. Bykom pomagało ciągle taniejące euro. Czekano jednak przede wszystkim na dane z USA. Zamówienia fabryczne wzrosły bardziej niż prognozowano o 1,2 proc., co pomogło w dalszej zwyżce dolara.

O godz. 16.10 jedno euro kosztowało 1,3362 dolara, a jeden dolar wyceniany był na 103,75 jena.

Krótkoterminowa prognoza
W środę jest dzień sektora usług. Zarówno w krajach Eurolandu (indeks PMI) jak i w USA (indeks ISM) dowiemy się, jaka była sytuacja w poszczególnych krajach (i w całym Eurolandzie) w grudniu w sektorze usług. Możemy z góry założyć, że jeśli dane europejskie będą dobre, to pomogą akcjom, ale jedynie nieznacznie wzmocnią euro. Gdyby były złe to nieznacznie zaszkodzą akcjom i bardzo osłabią euro. Taka w tej chwili jest faza rynku - chce wzrostu kursów akcji i korekty na EUR/USD. Podobnie będzie z amerykańskim ISM. Tutaj znowu będziemy się wpatrywali w subindeks rynku pracy. Jeśli i ten, trzeci z kolei wskaźnik, będzie dużo gorszy od prognoz, to wszyscy już będą zakładali, że piątkowe dane z rynku pracy będą złe. Wtedy indeksy powinny zanurkować, a dolar trochę stracić. Gdyby dane były dobre zarówno na poziomie głównym, jak i subindeksu, to zyskają i akcje i dolar.

EUR/USD zanegował wybicie z prowzrostowej flagi i przełamał wsparcie na poziomie 1,345 USD. To sygnalizuje, że korekta będzie dłuższa. Opór jest na 1,3660 USD, a wsparcie na 1,323 USD.

Piotr Kuczyński, Marek Węgrzanowski

WGI Dom Maklerski SA
Dowiedz się więcej na temat: sygnał | 'Wtorek' | złoty | USA | W.E.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »