Emeryci: Yes, yes, yes!

Rząd wysłuchał głosu społeczeństwa i wprowadził emeryturę małżeńską. Łatwo nie było, bo grono przeciwników było bardzo silne - pisze "Puls Biznesu".

Po miesiącach niepewności już wszystko jasne. Odkładający w OFE będą mogli wybrać czy dostaną emeryturę indywidualną, indywidualną z 10-letnim gwarantowanym okresem płatności czy małżeńską. Rząd nie uległ presji lobby ubezpieczeniowego, które nalegało na wykreślenie małżeńskiej.

Walka trwała do ostatniej chwili. Teraz, gdy emocje opadły, czas na odsłonięcie kulisów decyzji i podsumowanie, kto był za, a kto przeciw.

Ostateczny projekt rządu niewiele różni się od tego, który "PB" jako pierwszy opisał na początku kwietnia. Skąd, więc nerwy i niepewność? Zafundował je sam rząd: 6 lipca "PB" opisał, że na finiszu prac Paweł Wypych, prezes ZUS i główny obrońca emerytury małżeńskiej, skłania się do wykreślenia jej z ustawy. Kilka dni później oliwy do ognia dolał Romuald Poliński, wiceminister Pracy i Polityki Społecznej mówiąc na łamach Gazety Wyborczej, że "zrobi wszystko by małżeńskiej nie było". Wspierał go wyliczeniami Stanisław Kluza, przewodniczący Komisji Nadzoru Finansowego.

Reklama

W odpowiedzi na alarm "PB" i protesty czytelników na ostatnie uderzenie zdecydowali się obrońcy emerytury małżeńskiej.

"Małżeńska emerytura jest wyjątkowo wartościową formą przyszłego świadczenia. Nie podzielamy opinii o możliwych trudnościach w ustaleniu wysokości świadczenia, ponieważ doświadczenia w prowadzeniu ubezpieczeń na życie nie dają podstaw do takich twierdzeń, a wręcz odwrotnie" - czytamy w opinii Urzędu Rzecznika Ubezpieczonych, przesłanej w zeszłym tygodniu do rządu. Podobnie brzmiał apel BCC. Publicznie o emeryturę małżeńską upominała się również minister Joanna Kluzik-Rostkowska.

Wicepremier Gosiewski przekonywał w piątek, o konsekwencji rządowego zespołu i starał się zmniejszyć znaczenie tego, o czym pisała prasa. Jednak publiczny ferment nie spodobał się i jemu. Przy podziękowaniach za pracę zespołu pominął ministra Polińskiego. Nie wiadomo, dlaczego minister z Samoobrony tak bardzo chciał wykreślić rozwiązanie wspierające słabiej zarabiające kobiety. To nie jedyna niekonsekwencja wśród osób pracujących nad ustawą - zaznacza "PB".

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: emeryci | rząd
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »