Euro poniżej 4 złotych

Gorączka na rynku walutowym. Kurs euro spadał wczoraj w oczach. Zatrzymał się na 3,96 zł. Jaki będzie następny poziom? 3,9 zł - twierdzą dilerzy. Może zostać przebity w każdej chwili.

- Handel na rynku rozpoczął się w czwartek bardzo wcześnie. Pierwsze transakcje zawarto już o 8.30. Normalnie o tej porze nie dostajemy jeszcze kwotowań - relacjonuje Mariusz Trzpil, diler walutowy z banku Pekao. Od tego momentu zaczęło się "ostre" kupowanie złotego. Zlecenia przyszły z zagranicy. - Tak wczesna pora sugeruje, że ktoś był bardzo zdeterminowany, aby kupić naszą walutę - twierdzi M. Trzpil.

Złoty umacniał się praktycznie przez cały dzień, z krótkimi przerwami. - Przebicie poziomu 4,05-4,06 w środę uruchomiło lawinę zleceń - mówi Artur Wróbel, diler z Banku Handlowego. Na otwarciu rynku w czwartek euro kosztowało 4,02 zł. - Kurs spadł następnie do 4 zł i zatrzymał się na chwilę na tym poziomie. Potem obniżył się do 3,98 zł i natychmiast odbił się, wracając w okolice 4 zł. Przy tym poziomie nastąpiło uderzenie i kurs spadł do 3,9640 zł - mówi M. Trzpil. To najniższy poziom od 25 miesięcy. Na wartości stracił też dolar. Najniższy kurs w ciągu dnia to 3,05 zł.

Reklama

Co będzie dalej ze złotym? - Kolejny poziom to 3,9-3,92 zł za euro - twierdzą dilerzy. Nie potrafią jednak powiedzieć, kiedy zostanie osiągnięty. Jeśli to nastąpi, nasza waluta zacznie zmierzać w kierunku 3,71 zł za euro.

Kto kupuje polski pieniądz? - Zagranica, głównie fundusze. Do tego dołącza się kapitał spekulacyjny - mówi jeden z dilerów. Poza tym, na rynku pojawiła się pogłoska o wystawieniu opcji o wartości kilkuset milionów czy nawet miliarda euro. Ma być rzekomo zrealizowana do końca roku po cenie 3,6 zł za euro.

Przejęty umocnieniem złotego jest wicepremier Jerzy Hausner. - Moje zmartwienia są większe niż były - powiedział wczoraj. - Sytuacja z punktu widzenia finansów publicznych jest bardzo korzystna doraźnie, ale z punktu widzenia wzrostu gospodarczego staje się coraz bardziej niekorzystna. Na pewno będzie to wpływać na obniżenie dynamiki eksportu, a w związku z tym będzie oddziaływać na dynamikę wzrostu PKB. To jest najpoważniejsza konsekwencja - dodał Hausner. Według niego, umacnianie się polskiej waluty zaczyna być zagrożeniem dla tegorocznej prognozy wzrostu gospodarczego. Wypowiedź ta wstrzymała marsz złotego w górę, ale tylko na moment.

Katarzyna Siwek, Bartłomiej Mayer

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: dilerzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »