Fuzja czy mezalians gigantów?

To będzie mariaż rozważnej panny z lubiącym ryzyko kawalerem. Pekao reprezentuje anglosaski, zrównoważony model zarządzania, BPH hołduje niemieckiemu, bardziej agresywnemu stylowi działania.

Już niedługo trzeba będzie połączyć ogień i wodę, bo obydwa banki zaczną działać pod wspólnym szyldem.

Za miesiąc, 27 lipca, zbiorą się na walnym akcjonariusze Unicredito Italiano i HVB, żeby zadecydować o połączeniu obydwu instytucji. Sprawa ma charakter niemal czysto formalny. Wszystkie ustalenia zapadły już wcześniej. Na fuzję zgodziły się rady nadzorcze, a zarządy porozumiały się w sprawie szczegółowy mariażu obydwu banków. Od początku do pomysłu przychylnie nastawieni są też akcjonariusze. Munich Re, jeden z największych graczy na rynku ubezpieczeń na świecie właściciel większościowego pakietu HVB uznał fuzję za dobre rozwiązanie, korzystne dla banku.

Reklama

Oferta Unicredito przyszła we właściwym momencie. Szacowny bank HVB ma spore problemy finansowe, ponosi straty - ponad 2 mld euro w ub.r. - i w gruncie rzeczy Włosi, gdyby chcieli, mogliby spróbować wziąć bank nie po dobroci, ale na drodze wrogiego przejęcia.

Unicredito chce jednak załatwić w elegancki sposób. Po lipcowym WZA procedury zmierzające do połączenia obydwu banku ruszą pełną parą. Zdaniem analityków, początek zmian zacznie się na przełomie lata i jesieni, a cały proces konsolidacji potrwa przynajmniej dwa lata.

W wyniku fuzji powstanie siódmy co do wielkości bank w Europie, z aktywami wynoszącymi 770 mld euro (dla porównania budżet Polski to kwota niespełna 50 mld euro), obejmujący swoim zasięgiem Włochy, Turcję, Bułgarię, Chorwację, Czechy, Słowację, Austrię, Niemcy i Polskę.

Drugi z trzecim

W Polsce Włosi są inwestorem strategicznym Pekao SA, drugiej pod względem wielkości instytucji finansowej na naszym rynku, Niemcy zaś posiadają większościowy pakiet akcji w Banku BPH, który w rankingu krajowym zajmuje trzecie miejsce. Z połączenia Unicredito i HVB powstałby największy bank w Polsce o aktywach przekraczających 110 mld zł, z ponad 1200 oddziałami, zatrudniający armię 27 tys. pracowników, który za pośrednictwem należących do Pekao i BPH funduszy inwestycyjnych kontrolowałby blisko 40 proc. aktywów na tym rynku, a poprzez zależne domy maklerskie jedną czwartą obrotów giełdowych. Gigant finansowy zostawiłby daleko w tyle obecnego lidera PKO BP (aktywa banku wynoszą ponad 80 mld zł), nie mówiąc o reszcie stawki.

Połączenie, które ładnie prezentuje się na papierze, wcale nie będzie jednak proste. Obydwa banki reprezentują dwie różne filozofie działania: Pekao opiera się na wzorcach anglosaskich (prezes Jan Krzysztof Bielecki praktykował w bankach amerykańskich), które hołdują zasadzie powolnego, zrównoważonego wzrostu. BPH to typ rzutkiego, agresywnego nawet banku, rozpychającego się na rynku. O ile Pekao stara się przede wszystkim utrzymać posiadanych już klientów (rozmaite programy lojalnościowe), to BPH chętnie odbiera ich konkurencji, co zresztą eksponuje w najnowszej kampanii reklamowej z Januszem Weissem w roli głównej ("Przeszło do nas pół miliona klientów").

Agresywny styl działania daje efekty. BPH w ciągu kilku lat wypracował sobie bardzo mocną pozycję na rynku kredytów hipotecznych i pod względem wartości udzielonych pożyczek zajmuje drugie miejsce w kraju. Bank Pekao przespał moment, kiedy rodził się boom na kredyty mieszkaniowe i chociaż ostatnio zabrał się ostro za zdobywanie rynku, to do BPH jeszcze mu daleko.

Z drugiej strony spokój z jakim J.K. Bielecki kieruje Pekao, też przynosi profity. Bank dysponuje jednymi z największych aktywów w sektorze bankowym, których wartość wynosi niemal 60 mld zł. Za pośrednictwem TFI Pionieer kontroluje jedną trzecią rynku funduszy inwestycyjnych. Mocną kartą w ręku banku jest też należący do niego Centralny Dom Maklerski, na który przypada 10 proc. obrotów giełdowych.

BPH też może pochwalić sprawnym domem maklerskim (dysponuje największą liczbą rachunków), ale ma mniejsze sukcesy na rynku funduszy inwestycyjnych (TFI BPH ma zaledwie kilka procent aktywów).

Oszczędności szukajcie na Wschodzie

Właściciele BPH i Pekao cieszą się, że w wyniku fuzji uda się znacząco ograniczyć koszty działania obydwu banków. Problem tylko w tym, że w Polsce stanie się to głównie w wyniku zwolnień pracowników. Zarządy Unicredito i HVB szacują, że w całej grupie nie przekroczą one 7 proc., czyli ok. 9,2 tys. osób z ponad 120-tys. załogi.

Najmniej zagrożeni są Włosi, bo tylko 2 proc. spośród nich dostanie wypowiedzenie. W Niemczech pracę stracić ma 2,4 tys. bankowców, ale związki zawodowe twierdzą, że skończy się na redukcji co najwyżej 1 tys. osób. W przeciwnym wypadku niemieccy związkowcy grożą protestami, a jako źródło oszczędności kadrowych wskazują na kraje na wschód od Niemiec. Mało to koleżeńskie z ich strony, ale niezależnie od ich stosunku do kolegów z naszej części Europy, fakt pozostaje faktem, że właśnie u nas dojdzie do największych redukcji. W Polsce zwolnienie ma objąć ponad 2 tys. osób. Tak twierdzą właściciele. Jednak według gazety "Die Welt", wypowiedzenia może spodziewać się 6 tys. z 26 tys. połączonej załogi. Tak samo uważają analitycy Merrill Lynch i UBS.

Zwolnień na takim właśnie poziomie obawiają się związkowcy. Pracownicy BPH mają już za sobą doświadczenia związane z fuzją ich banku z Powszechnym Bankiem Kredytowym, które połączyły się przed czterema laty. Pracę straciło wtedy ponad 4 tys. osób. A przecież przed fuzją obydwa banki nie wchodziły sobie w drogę. BPH działał na południu kraju, PBK koncentrował się na północnych regionach Polski. W wyniku fuzji zlikwidowano znikomą liczbę oddziałów. Teraz pod młotek może pójść nawet kilkaset placówek, bo sieć BPH i Pekao w wielu większych miejscowościach pokrywają się ze sobą.

Nie wiadomo, gdzie znajdzie się centrala banku. Podczas łączenia BPH i PBK związkowcy, popierani przez kilku krakowskich parlamentarzystów, wymogli na zarządzie zgodę na pozostawienie centrum decyzyjnego pod Wawelem. I rzeczywiście tak się stało. Gabinet prezesa znajduje się przy ul. Na zjeździe. Tyle tylko, że szef BPH na co dzień rezyduje w Warszawie.

W większej sieci

Co fuzja oznacza dla klientów obydwu banków? Chyba tylko tyle, że uzyskają dostęp do większej liczby bankomatów. Ani BPH ani Pekao do tanich banków nie należą i nie ma się co spodziewać się, żeby po połączeniu ogłosiły radykalną obniżkę cen usług. Fuzja to przedsięwzięcie kosztowne. Poza tym, zarząd banku będzie chciał się wykazać zyskami, żeby udowodnić, że cała operacja była warta świeczki.

INTERIA.PL/inf. własna
Dowiedz się więcej na temat: związkowcy | bank | fuzja | pekao | Włosi
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »