Gospodarka jednak zwalnia!

Spowolnienie w przemyśle i handlu detalicznym oraz wzrost bezrobocia - taki był grudzień w gospodarce. Ekonomiści alarmują: jeśli nie ruszą inwestycje, będzie problem.

Spowolnienie w przemyśle i handlu detalicznym oraz wzrost bezrobocia - taki był grudzień w gospodarce. Ekonomiści alarmują: jeśli nie ruszą inwestycje, będzie problem.

GUS opublikował wczoraj kolejne kiepskie dane makroekonomiczne za grudzień. Sprzedaż detaliczna była tylko o 2,8% większa niż przed rokiem. To mniej niż w listopadzie i mniej, niż oczekiwali analitycy. Wyraźne spowolnienie w handlu detalicznym widoczne jest od listopada. Główny powód to silny spadek sprzedaży samochodów.

Kolejna zła informacja to wzrost bezrobocia. Ekonomiści spodziewali się, że będzie większe niż w listopadzie, ale nie sądzili, że wyniesie aż 19,1%. Liczyli na to, że dzięki wiosennej pogodzie będą kontynuowane prace np. w budownictwie. Co gorsza, w styczniu bezrobocie ma jeszcze wzrosnąć do 19,4-19,5%. Tak przynajmniej twierdzi wicepremier Jerzy Hausner.

Reklama

Kilka dni temu GUS poinformował o spowolnieniu w przemyśle. Dynamika produkcji miała wzrosnąć w grudniu o kilkanaście procent rok do roku, a wzrosła zaledwie o 6,4%. Grudzień był wyraźnie gorszy od listopada.

Co się dzieje? - Mamy gorsze dane. Jeśli zostaną potwierdzone w kolejnych miesiącach, będzie to sygnał, że wzrost gospodarczy słabnie - mówi Arkadiusz Krześniak, główny ekonomista Deutsche Banku. - Najbardziej niepokojące jest spowolnienie w przemyśle - dodaje. Według ekonomistów, mogą za tym stać eksporterzy, którym produkcja się coraz mniej opłaca ze względu na silnego złotego.

- Na razie nie widać jeszcze spadku dynamiki eksportu, ale należy się tego spodziewać w najbliższym czasie - ostrzega Marek Zuber, główny ekonomista TMS. A to oznacza, że gospodarka będzie powoli tracić lokomotywę, która ciągnęła ją w ostatnich dwóch latach. Problem w tym, że jednocześnie nie widać ożywienia popytu konsumpcyjnego. - W drugim półroczu mieliśmy spadek realnych wynagrodzeń. A to oznacza ograniczenie siły nabywczej gospodarstw domowych - mówi A. Krześniak.

Ekonomiści są zgodni, że w 2005 r. gospodarka będzie się rozwijać wolniej niż w 2004 r. Do tego jednak, aby udało się utrzymać tempo 4,5-4,7% wzrostu PKB, konieczne jest ożywienie w inwestycjach. - Z badań koniunktury oraz informacji, które mamy od przedsiębiorstw, wynika, że nie nastąpił jeszcze wyraźny wzrost inwestycji. Być może stanie się to dopiero w III i IV kwartale tego roku. Czynnikiem zachęcającym przedsiębiorców do inwestowania mogą być pieniądze z UE - twierdzi M. Zuber.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: zwalnianie | ekonomiści | handel | GUS | gospodarka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »