Inwestor zwalnia - płaci państwo

Produkcja stali na świecie będzie rosła, więc potrzeba będzie więcej ludzi do pracy. Trzeba rozmawiać z Komisją Europejską o wielkości zatrudnienia w hutnictwie. Musi być dopasowana do potrzeb rynku - mówi Władysław Molęcki, zastępca przewodniczącego Zarządu Śląsko-Dąbrowskiego Regionu NSZZ "Solidarność".

Jak ocenia Pan realizację programu restrukturyzacji zatrudnienia?

Władysław Molęcki: - To skomplikowany problem z dwóch powodów. Po pierwsze - trzeba sobie odpowiedzieć, czy procesy restrukturyzacyjne zostały właściwie zlokalizowane w umowach prywatyzacyjnych. Skutkiem jakości prywatyzacji, np. PHS, która przebiegała w atmosferze aferalno-korupcyjnej oraz chaosu i niestabilności państwa w wielu dziedzinach, jest teraz chaos przy restrukturyzacji zatrudnienia.

Trzeba też dostosować proces restrukturyzacji do rynku pracy, czyli np. rozwiązać problem braku pracowników na niektórych stanowiskach. Brak troski o sferę społeczną doprowadza do sytuacji, w której brakuje fachowców. Dodatkowo - coraz więcej wykształconych ludzi decyduje się na pracę za granicą. Wysokość wynagrodzenia to kolejna przyczyna emigracji wielu z nich. Ich wyjazd oznacza zgodę państwa na wywóz majątku narodowego - "eksportujemy" wykształconych w Polsce ludzi, co nie powinno mieć miejsca.

Reklama

Kto powinien troszczyć się o sprawy społeczne? Oczywiście albo państwo, albo inwestor. Tymczasem umowa prywatyzacyjna jest tak zapisana, jakby nasz kraj był potęgą ekonomiczną i był gotowy ponieść wszystkie koszty negatywnych skutków restrukturyzacji. Zapisy nie zobowiązują inwestora do niczego z wyjątkiem inwestycji realizowanych z zysków, które wypracowaliśmy sami.

Niektórzy mówią, że Polskie Huty Stali oddano za darmo. A ja jeszcze dodam, że w końcowym rozliczeniu dopłacimy do tej prywatyzacji. Bo przecież, zgodnie z ustawą o restrukturyzacji zatrudnienia, Skarb Państwa dokłada 70 proc. To oznacza, że za zwolnienia dokonane przez inwestora płaci państwo, co w mojej ocenie jest niedopuszczalne.

Czy w hutnictwie konieczne są dalsze zwolnienia?

- Według wszelkich prognoz produkcja stali na świecie będzie rosła, a to oznacza, że potrzeba będzie więcej ludzi do pracy. Trzeba zatem rozmawiać z Komisją Europejską na temat zmian wielkości zatrudnienia w hutnictwie. Wielkość zatrudnienia musi być dopasowana do potrzeb rynku. Poza tym nie można w nieskończoność zwalniać. Zaczyna to przynosić "efekty" w postaci wypadków, łamania prawa w zakresie czasu pracy, dewastacji stanu technicznego urządzeń.

Jak ocenia Pan restrukturyzację spółek zależnych? W wielu firmach polegała ona na wydzieleniu spółek poza struktury zakładu, przy czym spółki te nadal współpracowały niemal wyłącznie z macierzystym zakładem.

- To oszukiwanie się, bo tak naprawdę spółki te mimo wydzielenia nie są samodzielne. Zmuszane są do zaakceptowania śmiesznych stawek za usługi, które świadczą. Sztuczność tej sytuacji polega na tym, że właściciel, jeżeli chodzi o sferę społeczną i politykę płacową, wskazuje jako odpowiedzialnego zarząd danej spółki, ale już np. sprawy rozdysponowania zysku lub potrzebnych inwestycji należy uzgadniać z właścicielem. Trzeba zdecydować - albo wydzielona spółka ma pewną samodzielność, albo jej nie ma.

Jak ocenia Pan działalność inwestorów w polskich hutach?

- Nie mam wątpliwości, że zachowanie kapitału globalnego może niszczyć struktury życia społecznego. Jeśli jednak będzie wola współpracy, nie sądzę, żeby doszło do radykalnych działań ze strony związku zawodowego. Nie można zburzyć spokoju społecznego, który udało się osiągnąć dzięki zmianom w Zarządzie Mittal Steel Poland, które doprowadzają do dobrej współpracy związkowców i pracodawcy.

Nierozsądne byłoby burzenie tych relacji. Ale związki zawodowe na pewno nie zgodzą się na to, aby podstawową metodą cięcia kosztów była redukcja zatrudnienia czy bezpieczeństwo pracy. Zwalnianie ludzi w sytuacji, gdy nie ma dla nich żadnej alternatywy, jest pozbawione sensu. I jeśli tego problemu nie potrafi rozwiązać ani państwo, ani inwestor, to łatwo można przewidzieć skutki takiej restrukturyzacji.

Odprawy dla hutników nie rozwiązują problemu, o czym mogli się przekonać zwalniani z kopalń górnicy. Takie rozwiązanie kosztuje jeszcze więcej niż te odprawy. To okalecza życie socjalne i społeczne w kraju, a skutki takich decyzji odczuwane są przez wiele lat.

Rozmawiała: Renata Dudała

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »