Inwestorzy uciekają z Moskwy

Inwestorzy masowo wycofują się z giełdy moskiewskiej. Wojna, jaką wydał Kreml miejscowym oligarchom, spowodowała, że w tym miesiącu indeks rosyjskiej giełdy stracił aż 15%.

Inwestorzy masowo wycofują się z giełdy moskiewskiej. Wojna, jaką wydał Kreml miejscowym oligarchom, spowodowała, że w tym miesiącu indeks rosyjskiej giełdy stracił aż 15%.

Od początku 2000 r., kiedy prezydentem Rosji został Władimir Putin, główny indeks giełdy moskiewskiej - RTS - potroił swoją wartość. Ostatnie półrocze również było bardzo dobre, a wskaźnik zyskał aż 40%. Sytuacja odmieniła się w ostatnich tygodniach. 2 lipca został aresztowany Płaton Lebiediew, prezes moskiewskiej grupy finansowej Menatep, kontrolującej potężny koncern naftowy Jukos. Oskarżono go o nielegalne działania zapobiegające płaceniu przez firmę podatków. Za obiema instytucjami stoi najbogatszy Rosjanin Michaił Chodorkowski.

Przed kilkoma dniami wszczęto również podobne śledztwo przeciwko Olegowi Deripasce, właścicielowi firmy zarządzającej aktywami, znajdującemu się również w pierwszej dziesiątce na liście najbogatszych Rosjan. Nieoficjalnie mówi się, że Kreml postanowił rozprawić się z miejscowymi oligarchami przed zaplanowanymi na grudzień wyborami parlamentarnymi. Rządzący obawiają się bowiem, że najwięksi biznesmeni wyłożą ogromne sumy na finansowanie kampanii wyborczych partii opozycyjnych.

Reklama

Efekty zamieszania są już widoczne na rynku. Indeks RTS od początku bieżącego miesiąca stracił na wartości 15%. Wczoraj zanotował już drugą z rzędu 5-proc. zniżkę. Liderem spadków był, oczywiście, Jukos, którego akcje od 2 lipca staniały o jedną czwartą, co oznacza spadek wartości rynkowej spółki o 5,5 mld USD. Pogorszyła się również sytuacja na przeżywającym do niedawna prawdziwy boom miejscowym rynku obligacji. Od czasu aresztowania Lebiediewa wartość najbardziej popularnych rosyjskich papierów dłużnych - denominowanych w dolarach obligacji o terminie wykupu w 2030 r. - spadła o 8%. Ich rentowność zwiększyła się z 6,34% do 7,29%.

- Rajdy zamaskowanych antyterrorystów po spółkach z pewnością obniżają zaufanie do moskiewskiej giełdy - twierdzi, cytowany przez Bloomberga, Harvey Sawikin z nowojorskiego funduszu Firebird Management, który w swoim portfelu posiada rosyjskie aktywa. Na alarm bije też jeden z najbardziej znanych inwestorów na emerging markets - szef Templetona - Mark Mobius. Jego zdaniem, w krótkim terminie na rynku rosyjskim dojdzie do sporych wahań.

Gdyby nie wojna Kremla z oligarchami, z pewnością zagraniczny kapitał nadal zasilałby Rosję. Fundamenty gospodarcze są bowiem obiecujące. W tym roku rosyjski PKB ma wzrosnąć o ok. 5,7%

Ponad miliard dolarów z prywatyzacji

Rosyjski rząd zapowiedział, że w latach 2004-2006 zamierza sprzedać większość mniejszościowych udziałów (do 25%) w rosyjskich spółkach. Według premiera Michaiła Kasjanowa ta prywatyzacja ma przynieść wpływy do budżetu w wysokości 35 mld rubli (1,1 mld USD). Jako pierwsze pod młotek ma pójść 7,6% walorów koncernu naftowego Łukoil. Jednocześnie szef rządu, nawiązując do toczących się obecnie śledztw w kilku prywatnych spółkach, zapewnił, że władze nie będą kwestionować legalności prywatyzacji przeprowadzonej w latach 90.

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | Uciekaj! | wojna | inwestorzy | Kreml
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »