Komunikat Moody's już nie pomaga

Ten tydzień rozpoczął się pozytywną reakcją na brak obniżki ratingu przez Moody's, ale kończy się minorowymi nastrojami związanymi zarówno z brakiem klarowności co do sytuacji wewnętrznej, jak i groźby rychłej podwyżki stóp w USA, co osłabia sentyment do akcji na całym świecie.

Ten tydzień rozpoczął się pozytywną reakcją na brak obniżki ratingu przez Moody's, ale kończy się minorowymi nastrojami związanymi zarówno z brakiem klarowności co do sytuacji wewnętrznej, jak i groźby rychłej podwyżki stóp w USA, co osłabia sentyment do akcji na całym świecie.

Optymizm z poniedziałku okazał się bardzo krótkotrwały. Wówczas wygenerowanym wzrostom nie towarzyszył większy obrót, co oznaczało, iż poważny kapitał wciąż ostrożnie podchodzi do polskiego rynku. Większa aktywność pojawiało się dopiero kolejnego dnia, ale wtorkowa sesja nie należała do udanych, gdyż po początkowych wzrostach pojawiły się spadki.

Wyglądało to tak, jakby więksi gracze wykorzystali wyższe ceny akcji do ich sprzedaży w obawie przed kontynuacją niekorzystnych informacji. Na te nie trzeba było długo czekać. Wczoraj trzecia z istotnych agencji ratingowych, Fitch, obniżyła prognozy wzrostu krajowej gospodarki na ten rok i wskazała na zwiększające się ryzyka fiskalne. Głos zabrała również Komisja Europejska, która podjęła wobec Polski kolejny krok w ramach procedury rządów prawa. Poinformowała bowiem, że do poniedziałku przekaże Warszawie swoją opinię w sprawie kryzysu konstytucyjnego, o ile do tego czasu nie nastąpi w tej kwestii "znaczący postęp". Wszystko to oznaczało, że wraz z komunikatem Moody's wcale nie kończy się ratingowe zamieszanie, a poważny kapitał wciąż nie angażuje się w krajowe aktywa.

Reklama

Dzisiaj nałożyła się na to informacja z USA, gdzie wczoraj wieczorem opublikowany został protokół z ostatniego posiedzenia FOMC, którego wydźwięk był jastrzębi. Okazało się bowiem, że większość członków jest gotowa podnieść stopy już w czerwcu, pod warunkiem poprawy kondycji gospodarczej w II kw., czego symptomy obserwujemy w postaci niezłych danych za kwiecień. Tym samym prawdopodobieństwo zmiany stóp na najbliższym posiedzeniu implikowane przez rynek pochodnych wzrosło z 19 proc. do 34 proc.

To wywołało reakcję umacniającą dolara i stwarzającą presję w spektrum rynków akcji, również tych rozwijających się, do których Polska wciąż się zalicza. Jeżeli dodamy do tego słabe zachowanie sektora energetycznego po wczorajszej informacji, że JSW wymagać może dokapitalizowania, to bilans sesji okazał się poważnie spadkowy. Zniżkom nie przeszkodziły nawet bardzo dobre dane z krajowej gospodarki, szczególnie w przypadku produkcji przemysłowej, która w kwietniu wzrosła o 6 proc., podczas gdy oczekiwano wzrostu o niemalże połowę mniejszego. Ostatecznie WIG20 stracił 2,3 proc. i zamknął się na psychologicznym poziomie 1800 pkt., czyli najniżej od połowy lutego.

Łukasz Bugaj

DM BOŚ S.A.
Dowiedz się więcej na temat: giełdy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »