Rynek nie boi się o finanse
Niewielkie zmiany w podatkach nie oznaczają, że Zyta Gilowska mięknie. Inwestorzy ciągle widzą w niej stróża finansów.
Rząd przyjął wczoraj pakiet projektów zmian w ustawach podatkowych. Nie wszystkie pomysły wicepremier i minister finansów spodobały się kolegom z rządu. Premier Kazimierz Marcinkiewicz przyznał, że w szczegółach trzech ministrów miało odmienne zdania. Ostatecznie Zyta Gilowska zgodziła się np. na utrzymanie przez 2 lata karty podatkowej i możliwości odliczania kosztów uzyskania przychodów (choć mniejszych) dla naukowców i artystów. Ekonomiści nie boją się jednak, że pani premier zaczyna mięknąć, a jej pozycja w rządzie słabnie.
- Ulega w podatkach nie oznacza, że zmienia zdanie w kwestiach fiskalno-progowych: trzyma się 30-miliardowego deficytu i nieprzekraczalnej granicy 60 proc. długu publicznego w relacji do PKB. Rynek nie zacznie jej traktować jako osoby mniej wiarygodnej. Skoro w tym rządzie ciężko jest o cięcia wydatków, trudno się spodziewać, by można było sobie pozwolić na obniżanie podatków - uważa Bartosz Pawłowski, ekonomista ING BSK.
Zdaniem Piotra Kalisza, ekonomisty Banku Handlowego, rynki zdają sobie sprawę, że nawet tak liberalne osoby jak Zyta Gilowska w starciu z ministrami z LPR czy Samoobrony, muszą z czegoś zrezygnować.
- Optymizm inwestorów będzie się utrzymywał, dopóki z rządu będą płynąć sygnały o kotwicy budżetowej. Na tle innych krajów, np. Turcji, Polska wygląda całkiem nieźle - ocenia Piotr Kalisz.
Richard Mbewe, niezależny ekonomista, uważa, że jeśli inwestorzy przestaną wierzyć Zycie Gilowskiej, w rządzie nie pozostanie żaden ekspert, którego można byłoby traktować poważnie.
- PiS nie ma też nikogo, kto mógłby zastąpić Zytę Gilowską - uważa ekonomista.
Temat ewentualnej dymisji pani premier był głośny, gdy do rządu wchodzili nowi koalicjanci z Andrzejem Lepperem na czele. Ostatnio jednak spekulacje na ten temat ucichły.
- Na razie odejście Zyty Gilowskiej nie wchodzi w grę. Choć w perspektywie kilku miesięcy wciąż jest to prawdopodobne - uważa Piotr Kalisz.
Jego zdaniem, odejście w kilku punktach od wcześniejszych pomysłów podatkowych nie zniechęci Zyty Gilowskiej do rządu, jednak może to spowodować ewentualny spór z koalicjantami w kwestii wydatków publicznych.
- Szczególnie przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Partie będą naciskać - uważa ekonomista BH.
Według Marka Nienałtowskiego, niezależnego ekonomisty, na razie dymisja pani wicepremier nie wchodzi w grę.
- Już dawno odeszła od swych postulatów, np. wprowadzenia podatku liniowego. Jedyną poważną rzeczą, jaką forsuje Zyta Gilowska, jest ustawa o finansach publicznych. Reszta jej pomysłów zalega w szufladach - uważa Marek Nienałtowski.
Bartosz Krzyżaniak