"S" nie chce załogi w zarządzie KGHM

Dziś rozstrzygnie się, czy pracownicy Polskiej Miedzi będą mieć własnego wiceprezesa. Co ciekawe, związek Solidarność go nie chce...

Dziś rozstrzygnie się, czy pracownicy Polskiej Miedzi będą mieć własnego wiceprezesa. Co ciekawe, związek Solidarność go nie chce...

Czy dziś skończy się krótka historia wyborów przedstawiciela załogi w

zarządzie giełdowego KGHM? Być może. Józef Czyczerski, szef Solidarności i

członek rady nadzorczej, będzie przekonywał jej członków do likwidacji tej,

jak mówi, nikomu nie potrzebnej funkcji. Jego zdaniem, wiceprezes wybierany

przez załogę to tylko figura, która nic nie wnosi do pracy zarządu.

? Liczę, że przedstawiciele skarbu państwa poprą mój wniosek i skończymy ten

teatr, którym są wybory przedstawiciela załogi w zarządzie. Jestem gotów

nawet zorganizować referendum, w którym pracownicy KGHM wypowiedzą się na

Reklama

temat utrzymania tej funkcji ? mówi Józef Czyczerski.

Dziś kończy się kadencja zarządu KGHM, w tym wiceprezesa Wiktora Błądka,

który był pierwszym w historii przedstawicielem załogi w zarządzie. Wybory

wygrał półtora roku temu, będąc prezesem Polskiej Miedzi.

? Obawiam się, że były to ostatnie takie wybory. Patrzyłem zarządowi na

ręce, a to się nie podobało ? twierdzi Wiktor Błądek.

? Skończyła się kadencja i należy ogłosić wybory. Każdy, kto stoi temu na

przeszkodzie, łamie prawo. Jeśli rada nadzorcza nie ogłosi w najbliższym

czasie terminu wyborów, skieruję wniosek do prokuratury ? mówi Ryszard

Zbrzyzny, przewodniczący lewicowego Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu

Miedziowego (ZZPPM).

Jeśli rada nie zdecyduje dziś o likwidacji funkcji, jest projekt, który

zakłada kilkadziesiąt poprawek w regulaminie wyborów. Na pewno nie zostaną

one przegłosowane w ciągu jednego dnia. Dlatego już wiadomo, że na pewno

kilka tygodni, o ile nie miesięcy, zarząd będzie działał bez udziału

przedstawiciela pracowników KGHM.

ZZPPM liczy 6,5 tys. osób

i jest największym związkiem w KGHM i jest bardzo prawdopodobne, że jego

kandydat znalazłby miejsce w zarządzie. Wiceprezes zarabia miesięcznie około

30 tys. zł brutto. ES

Banki i telefony wypierają agentów

Rośnie znaczenie nowoczesnych kanałów dystrybucji polis ubezpieczeniowych.

Agenci muszą zacząć bardziej się starać.

Podporą zakładów ubezpieczeń są ciągle pracownicy i tradycyjni pośrednicy:

agenci i multiagenci. Z danych nadzoru wynika, że zapewnili oni w 2005 r.

łącznie 22,6 mld zł przychodów z polis, blisko 73 proc. tego, co

ubezpieczycielom udało się zebrać z rynku. Ale choć bronią, zwłaszcza

agenci, swojej pozycji (pozyskali o 1,4 mld zł składek więcej), ich udział

spada na rzecz banków i systemów direct: sprzedaży ubezpieczeń przez telefon

i internet.

Wehikuł wzrostu

Najbardziej widoczne jest to w sektorze ubezpieczeń na życie, gdzie tryumf

święci bancassurance, czyli sprzedaż polis przez banki. Ten kanał

dystrybucji dał firmom ubezpieczeniowym 2,2 mld zł składek, o 53,8 proc.

więcej niż w 2004 r. To pochodna rosnącej akcji kredytowej (ubezpieczenia

dla kredytobiorców), ale głównie przenoszenia pieniędzy z tradycyjnych lokat

bankowych do dających wyższe stopy zwrotu polis z funduszem inwestycyjnym.

Efekt? Banki zapewniają sektorowi ubezpieczeń na życie już 14,4 proc.

przychodów, podczas gdy jeszcze trzy lata temu zaledwie 0,7 proc.

Oficjalne statystyki dotyczące bancassurance są jednak raczej zaniżone. Nie

uwzględniają bowiem składki uzyskiwanej przez zakłady dzięki tzw. innym

kanałom dystrybucji (widnieje tam np. MetLife, który 100 proc. przychodów ma

dzięki bancassurance) czy pracowników (Cardif Polska). Można więc śmiało

szacować, że dzięki współpracy z bankami ubezpieczyciele życiowi uzyskali w

2005 r. ponad 3 mld zł składek (dzięki direct zebrali tylko 38 tys. zł). Tę

śmietankę spijały Nationwide (obecnie Aegon), PZU Życie, Amplico Life i

Nordea.

W tym roku ma być jeszcze lepiej.

- Wyniki I kwartału wskazują, że w tym roku przypis uzyskany dzięki bancassurance przekroczy 4 mld zł - mówi Krzysztof Rosiński, wiceprezes PZU Życie, odpowiedzialny za sprzedaż i produkty.

Dodaje, że wzrost zależeć będzie od sytuacji na giełdzie. Jeśli koniunktura będzie dobra, przychody z bancassurance znacznie przekroczą 4 mld zł.

Majątek odstaje

Na tle boomu w sektorze ubezpieczeń na życie ciągle blado, mimo dużych wzrostów, wyglądają dokonania firm majątkowych. Łącznie, dzięki sprzedaży direct oraz bancassurance, zebrały one w 2005 r. 217,3 mln zł składek (10-krotnie mniej niż ubezpieczyciele życiowi). Najwięcej przychodów zapewniła sprzedaż przez telefon ? 128,1 mln zł. Potentatem jest Link4, który zgarnął 98,3 proc. tej puli. Reszta, czyli 2,2 mln zł, przypada na Moje Towarzystwo Ubezpieczeń i Korporację Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych. Dzięki współpracy z bankami towarzystwa majątkowe zebrały w 2005 r. 88,6 mln zł składek, ponad czterokrotnie więcej niż rok wcześniej. Ta dynamika to zasługa głównie: PZU, TU Allianz Polska, w mniejszym stopniu TUiR Warta, TUiR Cigna STU.

Spory, bo ponaddwukrotny, wzrost przypisu składki brutto uzyskano dzięki sprzedaży polis przez internet. Przychody uzyskiwane od internautów są jednak symboliczne (0,65 mln zł).

Tomasz Brzeziński

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »