Sędziów przybywa, zaległości ubywa

Po reformie sądów administracyjnych udało się skrócić czas oczekiwania na rozpatrzenie spraw. Kłopoty z zaległościami ma jeszcze kilka największych sądów wojewódzkich. Pewne obawy może budzić napływająca w szybkim tempie liczba skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Na szczęście przybywa też sędziów i asesorów.

Po reformie sądów administracyjnych udało się skrócić czas oczekiwania na rozpatrzenie spraw. Kłopoty z zaległościami ma jeszcze kilka największych sądów wojewódzkich. Pewne obawy może budzić napływająca w szybkim tempie liczba skarg kasacyjnych do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Na szczęście przybywa też sędziów i asesorów.

Jeszcze w ubiegłym roku trzeba było czekać na rozpatrzenie sprawy przez sąd administracyjny ponad dwa lata. Dla większości skarżących, zwłaszcza podatników, był to czas zbyt długi. Niewielu też wierzyło, że dostosowanie - wówczas jednoinstancyjnego - sądownictwa administracyjnego do wymogów konstytucji pozwoli skrócić ten czas. Pojawiły się też obawy, że dwie instancje jeszcze wydłużą oczekiwanie na sprawę, co dla wielu skarżących oznaczałoby większe straty finansowe.

Stało się jednak inaczej. Zgodnie z zapewnieniami reformatorów, czas oczekiwania w kolejce na wokandę już po pół roku udało się skrócić. Obecnie w sześciu wojewódzkich sądach administracyjnych, orzekających w I instancji, okres oczekiwania na rozpoznanie sprawy wynosi tyle, ile potrzeba na przygotowanie jej, aby mogła trafić na wokandę. A na to potrzeba do sześciu miesięcy.

Trudną sytuację mają nadal duże sądy wojewódzkie, które przejęły zaległości po największych ośrodkach zamiejscowych NSA, w tym po samym NSA w Warszawie. W tych sądach średni czas oczekiwania na rozpoznanie sprawy jest dłuższy. W Gdańsku jest to około 16 miesięcy, we Wrocławiu - 19 miesięcy, a w Poznaniu - 20 miesięcy. Ale, jak zastrzega wiceprezes NSA Włodzimierz Ryms, jest to i tak krócej niż było przed reformą. Jednocześnie zapewnia, że zaległości będą nadal niwelowane, bo w następnym roku przybędą dwa nowe sądy wojewódzkie i zwiększy się liczba sędziów, co pozwoli jeszcze bardziej odciążyć obecne sądy wojewódzkie.

Natomiast sytuacja w postępowaniu przed NSA orzekającym w II instancji jest trudna, bo spraw ciągle przybywa. Cały czas spraw wpływających jest więcej niż rozpoznawanych. Zaległość może wynikać m.in. z tego, że pierwsze sprawy trafiły na wokandę w połowie lutego, a same skargi kasacyjne do sądu trafiały od początku roku. Na koniec kwietnia do załatwienia zostało 2201 zaległych skarg. Co prawda w maju ogółem wpłynęło do NSA tylko 317 skarg, i załatwiono 222, w czerwcu - 380, załatwiono zaś 255. I mimo że sąd pracuje już normalnym trybem, zaległość za czerwiec wyniosła już blisko 2800 wszystkich spraw ogółem, w tym skarg.

Może pojawić się więc problem, gdyby ta tendencja się utrzymała, i postępowanie przed samym NSA mogłoby się wydłużyć. Miejmy nadzieję, że lekarstwem na te zaległości okaże się - tak jak w przypadku sądów wojewódzkich - zwiększenie liczby sędziów NSA. Przypomnijmy, obecnie działa 14 sądów wojewódzkich (za rok będzie ich 16) i NSA. W ubiegłym roku łącznie orzekało 281 sędziów. Dziś w I instancji orzeka ponad 400. W NSA pracuje 50, a wkrótce będzie 75.

Na pełne ustabilizowanie sytuacji w sądach administracyjnych jeszcze będziemy musieli poczekać. I zapewne jeszcze długo w wielu sprawach na zakończenie całego postępowania sądowo-administracyjnego będzie trzeba czkać dłużej niż optymalny czas 6 miesięcy w WSA i 3 miesiące w NSA. Ale skrócenie oczekiwania to nie jedyna korzyść reformy. Skarżący zapominają np. o nowych instytucjach mediacji i postępowania uproszczonego, które przecież pozwalają na załatwienie sprawy niemal od ręki. A jeśli dodać do tego, że zasadniczo każdy może zakwestionować orzeczenie sądu I instancji, bilans reformy poprawia dodatkowo wzmocnienie pozycji skarżącego przed sądem.

Reklama

Aleksandra Tarka

Opinia

Włodzimierz Ryms, wiceprezes NSA

Sądy wojewódzkie załatwiły już część zaległości i część spraw, które na bieżąco wpływały do sądów. Część sądów orzeka już na bieżąco, m.in. w Białymstoku, Bydgoszczy, Lublinie, Łodzi, Olsztynie, Opolu, Rzeszowie. Czas oczekiwania na rozpoznawanie sprawy w ich przypadku jest tylko czasem koniecznym do przygotowania i wyznaczenia terminu rozprawy. Stan, w którym sprawa jest rozpoznawana w wojewódzkim sądzie administracyjnym, w terminie nie dłuższym niż 6 miesięcy, jest już osiągnięty w 6 sądach. Na 14 dziś funkcjonujących wojewódzkich sądów wojewódzkich to duży sukces, bo prawie połowa sądów pracuje już na bieżąco. Trudna sytuacja jest jeszcze w takich sądach jak w Warszawie, gdzie jeszcze czas oczekiwania jest stosunkowo długi, ale krótszy niż był. W ub.r. były to ponad 2 lata. Kluczowym powodem przyśpieszenia rozpoznawania spraw w postępowaniu sądowo-administracyjnym jest to, że powstało więcej sądów wojewódzkich, a w tych sądach przybyło sędziów i asesorów. W sądownictwie jest bowiem prosta reguła - do określonej liczby spraw potrzebna jest określona liczba sędziów. I nie ma innej metody. Dlatego reforma, która pozwoliła zwiększyć liczbę sędziów, przyniosła wymierny efekt w postaci nadrobienia zaległości w rozpoznawaniu spraw.

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: oczekiwania | zaległości | sedzie | NSA | sędzie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »