Spór o spór

Strajk może mieć miejsce tylko w przypadku sporu zbiorowego, a takiego w TP nie ma - zapewniali w piątek dziennikarzy przedstawiciele zarządu Telekomunikacji Polskiej. Ich zdaniem, jeśli pracownicy podejmą zapowiadany na wtorek strajk - będzie nielegalny. Związkowcy twierdzą, że spór zbiorowy w firmie trwa od 2002 roku.

Strajk może mieć miejsce tylko w przypadku sporu zbiorowego, a takiego w TP nie ma - zapewniali w piątek dziennikarzy przedstawiciele zarządu Telekomunikacji Polskiej. Ich zdaniem, jeśli pracownicy podejmą zapowiadany na wtorek strajk - będzie nielegalny. Związkowcy twierdzą, że spór zbiorowy w firmie trwa od 2002 roku.

Zdanie zarządu TP przedstawili m.in. Wojciech Roman, członek zarządu spółki odpowiedzialny za gospodarkę zasobami ludzkimi (HR) i profesor Krzysztof Rączka, ekspert ds. prawa pracy. Prof. Rączka mówił, że w takiej sytuacji będzie można mówić o rażącym naruszeniu obowiązków pracowniczych, co da TP nie tylko pretekst, ale powód do zwolnień dyscyplinarnych.

- Spór zbiorowy może mieć miejsce wtedy, gdy pracodawca narusza prawa pracownicze bądź związkowe. A to nie miało miejsca - stwierdziła Lilia Lemańska, dyrektor departamentu spraw pracowniczych TP. Według niej, w firmie miał miejsce taki spór w 2002 r., ale zakończył się porozumieniem.

Reklama

Innego zdania jest działająca w TP "Solidarność". - Spór zbiorowy trwa od 2002 r. Wtedy, przy udziale mediatora, został podpisany protokół rozbieżności dotyczący trzech punktów, w których nie zostało zawarte porozumienie. Mamy opinię biura prawnego Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność", która potwierdza istnienie sporu - powiedział Waldemar Stawski, przewodniczący związku w TP. Dodał, że ponieważ wykorzystano już w tym sporze wszystkie przewidziane procedurą sposoby polubownego rozwiązania problemu, teraz może dojść do strajku.

Inaczej widzi sprawę zarząd TP. Twierdzi, że działa na podstawie ustawy o zwolnieniach grupowych i nie uznaje istnienia sporu. - Negocjacje jeszcze się nie zakończyły. Jak do tej pory spotkaliśmy się ze związkami pięć razy. W poniedziałek odbędzie się szóste i ostatnie spotkanie, bo mija 20 dni przewidzianych na konsultacje. Zgodnie z procedurą przedstawimy regulamin zwolnień - informował W. Roman.

Związki TP nie mówią jednym głosem. Część opowiadająca się za strajkiem podała w piątek, że w spotkaniach z zarządem biorą udział już tylko trzy organizacje.

W. Roman potwierdził, że w efekcie rozmów zarząd zgodził się zmniejszyć liczbę zwalnianych pracowników o 700 osób: z ponad 3,5 tys. do 2,8 tys. Poinformował, że wielkość rezerwy (130 mln zł) utworzonej w związku z tym etapem restrukturyzacji zatrudnienia nie zmieni się. W ten sposób średnia odprawa dla osób, które skorzystają z programu dobrowolnych odejść, może wzrosnąć (obecnie wynosi ok. 40 tys. zł). Nie wiadomo jednak, o ile. - Będę walczył o to, aby część rezerwy pozostała w spółce - zapewnił W. Roman.

Zwolnienia w TP mają dotknąć przede wszystkim piony wsparcia, takie jak administracja czy księgowość. Ponieważ nie dotkną marketingu i sprzedaży, czyli osób odpowiedzialnych za kontakt z klientem, W. Roman ocenia, że firma nie poniesie strat związanych z mniejszą sprzedażą. Jego zdaniem, strajk nie wpłynie również na działanie sieci TP. Spółka nie oszacowała, jak na razie, ewentualnych kosztów strajku.

Do 2005 r. TP nie musiała korzystać z instytucji zwolnień grupowych, bo z formalnego punktu widzenia nie była pracodawcą dla wszystkich zatrudnionych w grupie. Funkcję tę pełniło ok. 100 jednostek organizacyjnych i w efekcie jednoczesne zwolnienie do 30 osób przez każdą z nich nie wymagało uruchomienia procedury zwolnień grupowych. W styczniu tego roku sytuacja zmieniła się.

Urszula Zielińska

Zniżka może się przedłużyć

Po odrobieniu dwóch trzecich marcowej zniżki kupujący akcje Telekomunikacji dostali zadyszki. Na wysokości tej bariery wypadło dzienne maksimum na dwóch ostatnich sesjach. Dopóki nie zostanie przebite 21,6 zł, należy liczyć się z dalszą zniżką.

Na zmianę trendu wzrostowego, dominującego od lata ubiegłego roku, wskazuje sygnał sprzedaży wygenerowany przez tygodniowy MACD. Na przestrzeni ostatnich dwóch lat ten wskaźnik okazywał się bardzo przydatny przy ocenie przyszłej koniunktury. Nie ma powodów, by wątpić w trafność jego zaleceń również i teraz. Sprzedający powinni podjąć próbę ataku na główną linię trendu zwyżkowego, przebiegającą nieco poniżej 19 zł. Mniej więcej w tym samym miejscu znajduje się 38,2-proc. zniesienie wzrostu, rozpoczętego w sierpniu 2004 r. Bliskość tego wsparcia podziałała mobilizująco na popyt, który doprowadził do podbicia notowań. Jeśli teraz okaże się, że na tym poziomie potencjał spadkowy ostatecznie się jeszcze nie wyczerpał, rozczarowanie inwestorów może w szybkim tempie zepchnąć kurs do 17 zł. Tutaj silne wsparcie stanowią szczyty z 2003 i pierwszej połowy 2004 r.

Krzysztof Stępień

Parkiet
Dowiedz się więcej na temat: Roman | strajk | spór zbiorowy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »