Strach nie jest dobrym doradcą

Publikacja bardzo złych danych, dotyczących japońskiej gospodarki nie zrobiła wielkiego wrażenia na inwestorach.

Publikacja bardzo złych danych, dotyczących japońskiej gospodarki nie zrobiła wielkiego  wrażenia na inwestorach.

PKB w czwartym kwartale obniżył się w Japonii o 12,7 proc., a produkcja przemysłowa spadła w grudniu ubiegłego roku o 20,8 proc. w porównaniu do grudnia 2007 r. Choć to wyniki najgorsze od zakończenia II wojny, spadki indeksów w Azji były umiarkowane.

Bardzo nerwowo było za to na rynku walutowym. Po rozczarowaniu efektami sobotnio-niedzielnego szczytu grupy najbardziej rozwiniętych krajów świata G7, mocno na wartości w stosunku do dolara traciło euro. W ślad za tym przyszło spore osłabienie złotego i warszawskiej giełdy.

Reklama

Polska GPW

Dzień w Warszawie rozpoczął się od spadku głównych indeksów o około 1 proc. Na ich wartość negatywnie wpływały notowania banków, ale szybko do ?wspomagania" zniżek przystąpiły papiery KGHM i PKN Orlen. Paliwowy koncern tracił prawie 5 proc. W tej sytuacji zniżki musiały się pogłębić. Z czasem było coraz gorzej i nasz parkiet należał do najsłabszych w Europie. Na szczęście wyprzedaż dokonywała się przy bardzo niskich obrotach (zaledwie 655 mln zł). Złe wrażenie jednak zostaje, a analitycy techniczni mają prawo mówić, że teraz droga do dalszych spadków jest otwarta. Spora część inwestorów i obserwatorów rynku spodziewała się testowania dołków z poprzedniej bessy i właśnie jesteśmy świadkami takich prób. Na razie niedźwiedziom się udaje. Do końca banki były kulą u nogi dla naszych indeksów. Spadki kursów akcji największych z nich przekraczały nawet 7 proc. Spod kreski zdołały się wydostać papiery KGHM, ale nie były one w stanie zrównoważyć negatywnego naporu pozostałych spółek. Spadek WIG20 o 3,8 proc. i WIG o 3,25 proc. wydaje się zbyt wysoką ?karą" za przynależność do grona rynków wschodzących, szczególnie patrząc na naszą gospodarkę.

Giełdy zagraniczne

Piątkowa sesja w Stanach Zjednoczonych miała dość spokojny przebieg. Kierunek ruchu indeksów w ciągu dnia zmieniał się kilka razy, ale tylko na chwilę udało im się wyjść na plus. Ostatecznie zakończyła się pod kreską: Dow Jones i S&P o 1 proc. niżej a NASDAQ o 0,5 proc. Sytuacja na tamtejszym rynku, wyznaczającym nastroje na wszystkich innych giełdach, jest dość jednoznaczna. Sześć spadkowych sesji z rzędu i dotarcie do ważnych poziomów wsparcia z lutego-marca 2003 r. czyli dołka internetowej bessy, daje jednak nadzieję na przynajmniej krótkoterminową poprawę sytuacji. Dziś tego się jednak nie doczekamy, bowiem giełdy w USA nie działają z powodu święta Jerzego Waszyngtona.

Rynki azjatyckie zakończyły dzień na niewielkich minusach. Od rana też kiepskie były nastroje inwestorów w całej niemal Europie, choć spadki nie były duże, za wyjątkiem niemieckiego DAX-a nie przekraczały 1 proc. W trakcie sesji sytuacja znacznie się poprawiła i na zamknięciu spadki na głównych rynkach sięgały około pół procenta. Słabiej wyglądały giełdy naszego regionu, tracąc po ponad 2 proc.

Waluty

W czasie weekendu odbyło się spotkanie przedstawicieli grupy G7, na którym miano zajmować się sytuacją w światowej gospodarce. Gremium to do żadnych konkretnych konkluzji nie doszło, co spowodowało rozczarowanie inwestorów na rynkach finansowych. Od rana euro osłabiało się wobec dolara. Konsekwencją tego była spora przecena złotego na naszym rynku. Za euro trzeba było płacić ponad 4,8 zł, za dolara niemal 3,78 zł a za franka szwajcarskiego 3,23 zł., prawie 13 groszy więcej niż w piątek i najwięcej w historii W stosunku do euro i dolara złoty jest najsłabszy od pięciu lat. Niepewność w globalnej gospodarce i finansach prowadzi do odwrotu inwestorów od takich rynków, jak nasz. Nie ma jednak powodów, by poddawać się panice. Gdy emocje opadną, wrócą racjonalne argumenty, a te długoterminowo przemawiają na korzyść naszej waluty.

Podsumowanie

Sytuacja na giełdach i rynku walutowym robi się coraz bardziej nerwowa. Wskazuje to, że już wkrótce możemy być świadkami ważnych rozstrzygnięć, w jakim kierunku podążą notowania. Wcale nie jest przesądzone, że jesteśmy skazani na kolejną falę spadków, choć na razie wszystko na to wskazuje. Nawet gdyby do niej doszło, jest szansa na to, że od marca sytuacja zacznie się poprawiać. Statystycznie patrząc, w przeszłości często właśnie na początku marca dochodziło do istotnych zmian tendencji na rynkach.

Roman Przasnyski

Goldfinance
Dowiedz się więcej na temat: giełdy | strach
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »