Surowce na lini ognia
Pomimo, że obecny tydzień na rynku surowcowym był krótszy emocji nie zabrakło, a wręcz wystarczyłoby ich na dwa pełne tygodnie. Dzięki silnemu umocnieniu eurodolara na rynku walutowym oraz groźbie wzrostu inflacji już w środę widzieliśmy ropę i złoto na rekordowo wysokich poziomach.
Kursy ropy podskoczyły o ponad 4 proc. windując ceny londyńskiej baryłki brent i nowojorskiej crude do odpowiednio 97,80 USD i 99,60 USD również za sprawą niepokojów o sytuację w Nigerii. Ataki rebeliantów na rafinerie położone na terenie tego największego afrykańskiego eksportera zmusiły producentów do obniżenia wydobycia o 0,5 mln baryłek dziennie, co w szczycie sezonu zimowego w Stanach musi rodzić obawy o stronę podażową rynku.
Wyrażają się one również w tym, że cena pozostała na rekordowych poziomach do końca tygodnia, pomimo niespodziewanego wzrostu zapasów w Stanach, co pokazał czwartkowy raport.
Miedź również silnie podrożała, jednak wzrosty nabrały tempa dopiero w czwartek, bowiem wykres tego surowca jest dużo bardziej skorelowany z rynkiem akcji. Zatem dopiero wczoraj inwestorzy zgłosili silny popyt na kontrakty na miedź, uznając że przy ogólnej hossie na rynku towarowym jej spadki z ostatnich dwóch miesięcy mogły być nieuzasadnione.
Złoto walczyło w środę z oporem na poziomie 850 USD, który był zarazem rekordem z 1983 roku. Dzięki taniejącemu dolarowi poradziło sobie z nim dość łatwo i od razu cena uncji podskoczyła o 10 dolarów wyżej. W czwartek i piątek sytuacja uspokoiła się, a kurs wyznaczył nowy rekord intraday na poziomie 868 USD.