Światowe standardy na naszym rynku

Wycena przedsiębiorstw nie jest zajęciem łatwym. Mimo że różnych metod uczy się absolwentów ekonomii na studiach, zazwyczaj są to rozważania czysto teoretyczne, a na pewno oderwane od polskich realiów gospodarczych - o czym akademiccy nauczyciele często zapominają poinformować swoich studentów.

Wycena przedsiębiorstw nie jest zajęciem łatwym. Mimo że różnych metod uczy się absolwentów ekonomii na studiach, zazwyczaj są to rozważania czysto teoretyczne, a na pewno oderwane od polskich realiów gospodarczych - o czym akademiccy nauczyciele często zapominają poinformować swoich studentów.

Konsekwencje są fatalne. Młodzi ekonomiści trafiają do banków, biur maklerskich i funduszy inwestycyjnych i tam, w świetle reflektorów, orzekają, ile warta jest dana firma. Zdarza się, że mają rację. Jednak w zdecydowanej większości przypadków - nie mają.

Nieumiejętność przeprowadzenia rzeczowej wyceny przedsiębiorstwa to tylko jeden z powodów wzrostu do przerażających rozmiarów liczby błędnych rekomendacji wydawanych polskim firmom. Procederem bardziej powszechnym, ale też o wiele trudniej wykrywalnym, jest świadome manipulowanie rekomendacjami i wycenami pod potrzeby portfeli analityków i ich pracodawców. Jeśli bowiem nawet przyjmiemy, że konkretna metoda wyceny przedsiębiorstwa nie jest zła (a wcale nie ma ich tak wiele), to dlaczego wydawane w tym samym momencie tej samej spółce rekomendacje tak bardzo się różnią? I dlaczego te różnice w ewidentny sposób pokazują, czyich interesów bronią analitycy? Odpowiedź na te pytania nasuwa się sama. Choć o dowody trudniej.

Reklama

Mimo że zmienia się atmosfera. Dotąd fundusze inwestycyjne rządziły niepodzielnie. Jednak po aferach księgowych na całym świecie i w świetle globalnej stagnacji zaufanie inwestorów do jakości rekomendacji i profesjonalizmu zarządzających zostało silnie nadwerężone. Najlepszym tego dowodem jest postawienie przed sądem analityków Merrill Lynch, globalnego banku inwestycyjnego, za manipulowanie rekomendacjami. Jeszcze trzy lata temu było to nie do pomyślenia. Ale trzy lata temu wszystkie akcje rosły, a rekomendacje i analizy były tylko kwiatkami, służącymi instytucjom finansowym do śrubowania przychodów.

Dziś sytuacja jest inna. Rekomendacje oglądane są ze wszystkich stron kilkakrotnie. Ponadto inwestorzy rzadko biorą je pod uwagę. Bo już nikomu nie ufają. I to jest najgorsze. Polski rynek kapitałowy tkwi w marazmie, z którego wyrwać go może tylko wzrost zaufania i aktywności wśród drobnych akcjonariuszy. Z kolei polska gospodarka potrzebuje silnego rynku kapitałowego - historia uczy, że to najtańsze, ale też najbardziej sprawiedliwe miejsce, w którym handluje się kapitałem. Kapitałem, którego tak bardzo potrzebują polskie przedsiębiorstwa, by dźwignąć gospodarkę.

Niedobre rekomendacje są więc zagrożeniem dla jej rozwoju. I dlatego dyskusja o tym, czy analitycy są tylko słabi, czy aż nieuczciwi, jest bezzasadna.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: standardy | przedsiębiorstwa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »