Światowy kryzys energetyczny coraz bliżej?

Świat zmierza do kryzysu energetycznego, bo zasoby ropy i gazu ziemnego są o prawie 80% mniejsze, niż szacowano. Tę alarmującą informację podał brytyjski dziennik "The independent", powołując się na najnowszy raport międzynarodowej grupy geologów.

Według gazety, już za kilka lat braki w zaopatrzeniu sprawią, że ceny benzyny, oleju i gazu poszybują w górę. Postanowiliśmy sprawdzić u źródła, na ile prawdziwe są te ostrzeżenia. Zapytaliśmy o to szefa zespołu, który przygotował raport.

"Naszym zdaniem za mniej więcej 10 lat nie będziemy mogli produkować tyle ropy, by spełnić zapotrzebowanie świata. Wydobycie ropy spada rok w rok o kilka procent. To nie oznacza, że za 30, 40 czy 50 lat nie będzie ropy, ale będzie jej mniej. Jeśli obniżymy konsumpcję, ceny ropy nie powinny wzrosnąć radykalnie" - powiedział RMF profesor Kjel Aleklet z Uniwersytetu w Uppsali.

Reklama

Inni eksperci twierdzą, że nie będzie tak źle. Ich zdaniem, raport nie uwzględnia tych zasobów, których wydobycie przy obecnych cenach jest nieopłacalne. Na przykład są to złoża ropy leżące bardzo głęboko pod ziemią lub pod dnem morskim. Jeśli jednak wzrosną ceny, będzie można sięgnąć po te zapasy.

Będzie też można zastąpić ropę i gaz węglem, alkoholem lub wodorem. Zanim jednak zaczniemy sypać węgiel do baku, upłynie sporo czasu. Zdaniem niektórych, w świetle raportu staje się też jasna decyzja Amerykanów o uderzeniu na Irak. Dzięki temu zapewnili sobie kontrolę nad największymi po Arabii Saudyjskiej zasobami ropy na Bliskim Wschodzie.

RMF FM
Dowiedz się więcej na temat: The Independent | "The Independent" | Bliżej | kryzys
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »