UBS Warburg: polskie banki rozczarowują

Wejście silnych inwestorów zachodnich dopiero w dłuższej perspektywie poprawi efektowność sektora.

Wejście silnych inwestorów zachodnich dopiero w dłuższej perspektywie poprawi efektowność sektora.

Analitycy londyńskiego banku inwestycyjnego UBS Warburg bez większego entuzjazmu ocenili banki notowane na GPW. Ich zdaniem na rekomendację kupna zasługują dziś tylko Wielkopolski Bank Kredytowy i Powszechny Bank Kredytowy.

Polskie banki zostały rozchwytane przez zachodnich inwestorów. W dodatku wyceny w kilku transakcjach (BPH, BIG BG) zupełnie oderwały się od rzeczywistości znanej na innych rynkach. Oczywiście inwestorów kusi wielkość rynku, bliskość Niemiec, czy perspektywa członkostwa Polski w Unii Europejskiej. Ale wszystko ma swoje granice. Coraz więcej analityków uważa, że rzeczywisty stan polskich banków jest nadal bardzo daleki od marzeń.

Reklama

W czerwcowym raporcie Alastair Ryan i Mark Rorison z UBS Warburg policzyli, jak - w ujęciu realnym - zmieniła się wielkość zysku na akcję (EPS) banków giełdowych. Okazało się, że w ciągu ostatnich sześciu lat ten istotny wskaźnik wzrósł jedynie dla BRE Banku. Średnio tegoroczny EPS może być o ponad 40 proc. mniejszy niż w 1994 r. Produkt Krajowy Brutto wzrósł w tym czasie o prawie 40 proc.



Nie dla połączeń>



Gdzie zatem kryją się główne słabości polskich banków? Po pierwsze analitycy uważają, że zbyt wiele banków walczy tu o zbyt mały lokalny rynek. W dodatku z faktu, że duże banki przeszły w ręce inwestorów zagranicznych, nie wynika szybka poprawa ich sytuacji finansowej. Wręcz przeciwnie - nowi właściciele, kierując się bardzo odległymi celami strategicznymi (wejście Polski do UE!) mniejszą wagę przywiązują do obecnych wyników swoich spółek. A już najmniejszą do konsolidacji sektora. Coraz powszechniejsza jest opinia, że fuzje w polskiej bankowości są i będą głównie odbiciem konsolidacji na innych rynkach, a nie procesów wewnętrznych.

Inny problem branży wynika z faktu, że "wszystkie banki są równe, ale niektóre równiejsze". Dzięki bezpiecznemu parasolowi państwa BGŻ i PKO BP mogą grać w inną grę niż konkurenci i powiększać straty. Ta nierówność może się jeszcze pogłębić po prywatyzacji, do której mają nie być dopuszczeni inwestorzy zagraniczni.



Internet to przyszłość



...ale jeszcze odległa. Powody: niski (w porównaniu z Europą) poziom telefonizacji, komputeryzacji i dostępności Internetu przy jednocześnie znacznie mniejszym PKB per capita i niewielkim poziomie edukacji finansowej Polaków.

Summa summarum, analitycy przewidują, że do 2004 r. penetracja Internetu wzrośnie z obecnych 5 proc. do 37 proc., co powinno przełożyć się na 1,7 mln klientów e-banków i 460 tys. inwestorów e-biur maklerskich.

Na razie analitycy chwalą jedynie strategie internetowe przyjęte przez BPH i Bank Śląski. Uważają, że z racji opóźnień w wyborze i instalacji systemów IT reszta konkurentów wyraźnie nie nadąża za tą dwójką.



Trzeba się odchudzać



Analitycy nadal widzą sens w szybkiej rozbudowie sieci oddziałów, prowadzonej przez największe banki. Zarazem jednak upierają się, że tej ekspansji musi towarzyszyć optymalizacja zatrudnienia. UBS Warburg szacuje, że polskie banki mogłyby zwolnić 20 proc. personelu i w ogóle tego nie odczuć. W końcu precedens już był: czystka w centrali i oddziałach Banku Gdańskiego nie zmniejszyła ani klienteli ani dochodów BIG-u.

Polscy bankowcy podchodzą na razie do sprawy jak pies do jeża. Nawet BSK i BPH, które już zakończyły instalację nowego systemu IT, ani myślą redukować zatrudnienia. Tymczasem według zachodnich doświadczeń instalacja nowoczesnego systemu pozbawia zajęcia od 12 do 15 proc. pracowników banku.



OFE, czyli słabe banki



Jest taka branża, która mogła, ale nie stała się, polem dużych sukcesów polskich banków: Otwarte Fundusze Emerytalne. Właściwie w miarę dobrą pozycję zajęły na tym rynku tylko BPH, BSK i WBK. Reszta dała się wyprzedzić ubezpieczycielom i dziś jest skazana albo na sprzedaż posiadanych udziałów, albo na aktywny udział w przejmowaniu innych OFE.

A jest o co walczyć. We wrześniu analitycy UBS szacowali wartość naszego rynku emerytalnego na 2 mld USD. Teraz - bazując na wzroście liczby uczestników funduszy - podnieśli wycenę do 2,5 mld USD.

"Całkiem nieźle, jak na branżę, w którą zainwestowano kapitał rzędu 600 mln USD" - zwraca uwagę Alastair Ryan.

Kto kogo przejmie? Część transakcji będzie efektem fuzji i przejęć (CU i Norwich Union, Citi w Domu i Bankowym, UniCredito Italiano w Pekao/Alliance i Pioneerze), ale większość powinna wynikać z faktu, że szansę na opłacalną przyszłość mają tylko te OFE, które zgromadzą co najmniej 500 tys. klientów. A takich funduszy jest dziś zaledwie pięć.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: bank | UBS | Polskie | wejście | OFE | analitycy | polskie banki | bańki
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »