Węgrzy bez wyboru

Przed budynkiem węgierskiego parlamentu w Budapeszcie zgromadziło się wczoraj wieczorem kilka tysięcy osób, by zaprotestować przeciwko reformom wprowadzanym przez rząd.

Przed budynkiem węgierskiego  parlamentu w Budapeszcie zgromadziło się wczoraj wieczorem kilka  tysięcy osób, by zaprotestować przeciwko reformom wprowadzanym  przez rząd.

Wiec zorganizowały związki zawodowe i główne ugrupowanie prawicowej opozycji Fidesz.

Według węgierskiej agencji MTI na wiec w Budapeszcie przyszło pięć tysięcy ludzi zamiast 50 tysięcy, jak prognozowały wcześniej media. Rząd uznał, że dowodzi to niewielkiego poparcia społecznego dla strajków.

Wcześniej w środę w strajku przeciwko reformom gospodarczym rządu Ferenca Gyurcsanya wzięło udział około 10 tys. ludzi.

Pracownicy węgierskich kolei państwowych MAV przeprowadzili sześciogodzinny strajk, domagając się wstrzymania likwidacji deficytowych linii lokalnych. Według zarządu MAV strajk zakłócił ruch blisko 1300 pociągów.

Reklama

Strajkujący blokowali też drogi i dwie linie autobusowe, a także lotnisko w Budapeszcie. Zamknięte były niektóre szkoły. Jednak protesty te były mniejsze niż się spodziewano.

Podjęta przez centrolewicowy rząd premiera Gyurcsanya akcja dyscyplinowania finansów publicznych obejmuje również państwowe koleje. W roku 2005 budżet wsparł MAV kwotą 74,6 mld forintów (433 mln dolarów), by zrekompensować różnicę między wydatkami a wpływami z biletów.

Dzięki dotkliwym dla społeczeństwa restrykcjom, w tym podwyżkom cen i podatków, ekipa Gyurcsanya zdołała zmniejszyć deficyt budżetowy z 9,2 proc. produktu krajowego brutto w roku 2006 do 6,4 proc. PKB w roku bieżącym. Kierowana przez premiera Węgierska Partia Socjalistyczna (MPSZ) musiała za to zapłacić rekordowym spadkiem popularności, do poziomu 15 procent.

Zdaniem analityków jest mało prawdopodobne, by Gyurcsany opuścił w rezultacie protestów fotel premiera, ale może zostać zmuszony do kompromisu w sprawie reform. Strajki i demonstracje popiera opozycyjny Fidesz, którego przywódca Viktor Orban powiedział w tym tygodniu, że koalicja rządząca kierowana przez socjalistów Gyurcsanya może zostać zmuszona do ustąpienia za 6-9 miesięcy. Gyurcsany, który przebywa z wizytą w krajach bałtyckich, powiedział estońskiej telewizji, że nie martwi się niskimi notowaniami, i obiecał prowadzić nadal reformy sytemu oświaty i opieki zdrowotnej oraz wprowadzić zmiany w biurokracji państwowej.

Zdaniem analityków Gyurcsany nie ma wielkiego wyboru i musi kontynuować reformy z nadzieją, że przyniosą owoce, jeśli chce liczyć na sukces w wyborach w 2010 roku.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Ferenc Gyurcsany | wiec | rząd | Węgrzy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »