Wie jak pomnożyć kasę

Z Pawłem Homińskim, zarządzającym funduszem Noble Funds FIO Akcji, rozmawia Janusz Palicki.

nrk: Czy inwestycja w fundusz akcyjny jest dzisiaj rozsądnym pomysłem?

Paweł Homiński: Oczywiście, że tak. Inwestycje w akcje są bardziej ryzykowne od lokaty bankowej, ale zmniejszamy ryzyko, wydłużając czas inwestycji. Naszym klientom zawsze mówimy, że inwestycja w fundusze akcyjne, a zwłaszcza takie, które posiadają akcje małych i średnich spółek, powinna trwać pięć lat - żeby uniezależnić się od gwałtownych wahań na giełdzie, które mogą wystąpić w trakcie krótkoterminowej inwestycji.

Może jednak lepiej przeczekać niepewną sytuację na giełdzie i zainwestować w fundusz za kilka, kilkanaście tygodni?

Reklama

Ryzyko jest dość duże - pokazują to różne wskaźniki - ale prawdą jest też, że przeciętny inwestor zamierzający ulokować oszczędności w funduszach inwestycyjnych, nie jest w stanie precyzyjnie trafić w dołek notowań. Nawet profesjonaliści nie potrafią wyczuć dobrego momentu wejścia na rynek i nie stosują powszechnie timingu, bo taka strategia jest nieopłacalna i przynosi w dłuższym terminie więcej strat niż korzyści.

Najgorsze chwile polskie fundusze akcyjne mają już za sobą, czy też może się zdarzyć, że niektóre towarzystwa sięgną po możliwość wstrzymania umorzeń jednostek udziałowych swoich klientów?

Takie ryzyko jest czysto hipotetyczne. Musiałby ziścić się czarny scenariusz wydarzeń na rynkach, żeby towarzystwa funduszy inwestycyjnych zdecydowały się na wstrzymanie wypłat. Taka decyzja uderzyłaby w cały rynek funduszy, a także postrzeganie wiarygodności towarzystw. Można być pewnym, że zrobią wszystko, aby takiej sytuacji uniknąć i jak na razie radziły sobie nawet w bardzo gorących chwilach.

Jaka była strategia funduszu, którym Pan zarządzał w ubiegłym roku?

W pierwszym półroczu akcje największych spółek zajmowały w naszym portfelu zdecydowanie mniej miejsca niż w drugim półroczu - wyraźna była przewaga spółek średnich i mniejszych. Od maja do lipca sprzedawaliśmy akcje mniejszych spółek - uznaliśmy, że ich wzrost był już za nami. Nowe środki, które wpływały do funduszu w drugim półroczu były już lokowane raczej w akcje spółek większych. Po pierwsze dlatego, że są bardziej płynne, a po drugie, ich wartość obniżała się w ciągu trendu spadkowego, który nastąpił w drugim półroczu, wolniej niż spółek mniejszych i średnich.

Na jakich aktywach udało się wypracować największe zyski?

Spektakularne wzrosty w zeszłym roku osiągnęliśmy na przykład na Polnordzie i Intercarsie. Dzięki nim zarobiliśmy procentowo najwięcej. Fundusz akcyjny w czasach bessy skazany jest na podążanie za indeksem.

Nie zgadzam się z tą opinią. Właściwej selekcji portfela można dokonać zarówno w trakcie trendu wzrostowego, jak i w trendzie spadkowym. Naturalne jest, że zarządzający stara się dokonać rotacji akcji, które są bardziej ryzykowne i tracą na równi z indeksem giełdowym. Skłania się do zakupu papierów defensywnych, które są mniej wrażliwe na koniunkturę i których wartość spada wolniej niż wskaźnik WIG.

Jakich informacji Pan potrzebuje, aby podjąć decyzję o wejściu lub wyjściu z akcji wybranej spółki?

Decyzja o umieszczeniu akcji w portfelu jest decyzją fundamentalną. Chcę wiedzieć, czym zajmuje się ta spółka, kto nią zarządza, jaka jest perspektywa wzrostu rynku, na którym działa, oraz jaka jest jej rentowność. Wybierając spółki średnie i mniejsze, nie można nie uwzględniać analizy fundamentalnej. Analiza techniczna, owszem, ma dla mnie znaczenie w momencie podejmowania decyzji, kiedy należy kupić akcje. Na tej podstawie próbuję dobrać moment wejścia lub wyjścia z inwestycji. Można również stosować analizę techniczną dla całego rynku i grać alokacją, czyli zwiększyć liczbę akcji w chwilach korzystnych z punktu widzenia analizy technicznej i sprzedać część akcji w momencie, kiedy wykresy pokazują, że jest duże ryzyko spadku. Podkreślam, zasadnicze założenia budowy portfela akcji powstają w oparciu o analizę fundamentalną.

Jakie przesłanki decydują o tym, ile kupić akcji konkretnej spółki?

Nie ma sztywnych reguł. Jest oczywiste, że nie zbuduję portfela, który będzie się składał z dwudziestu spółek, z których każda będzie miała pięcioprocentowy udział. To narażałoby inwestorów na zbyt duże ryzyko.

Ile spółek jest w portfelu zarządzanego przez Pana funduszu?

Około 50-60.

Jak długo w nim pozostają?

Za wcześnie na odpowiedź na to pytanie. Jesteśmy nowym podmiotem i działamy dopiero rok i trzy miesiące. Na pewno część akcji, które posiadałem w pierwszym półroczu minionego roku, już dawno została sprzedana. Na podstawie tego nie mogę jednak stwierdzić, że średni czas trzymania pozycji w portfelu wynosi cztery miesiące. Można by mnie uznać za spekulanta.

Dzień pracy zarządzającego funduszem rozpoczyna się o szóstej rano od sprawdzenia informacji CNN, by sprawdzić, czy w ogóle warto jeszcze iść do pracy?

Nie, tak źle nie jest. Faktycznie, czasami rano zerknę do serwisu informacyjnego Bloomberga, ale tylko po to, żeby się zorientować, co się dzieje w świecie. Czasem zaczynam dzień od krótkiej rozmowy z maklerem jeszcze po drodze do pracy, żeby poznać nastroje na giełdach zagranicznych. Przeglądam informacje ze spółek, sprawdzam prasę - może są jakieś nowości, wywiady z prezesami - to wszystko jest dla mnie ciekawe. W ciągu dnia spotykam się też z przedstawicielami spółek giełdowych i podejmuję, w oparciu o dostępne przesłanki, decyzję - sprzedać czy kupić konkretne akcje.

Wróćmy do najczarniejszych dni ubiegłego roku. Czy była taka chwila, kiedy poczucie odpowiedzialności za pieniądze klientów szczególnie Panu ciążyło?

Owszem, jest to denerwujące, kiedy na giełdzie następują duże spadki i liczby świecą na czerwono - jednak to nie wtedy czuję największy niepokój. Najgorzej jest, gdy rynek idzie w zupełnie inną stronę niż się spodziewam. Większym zaskoczeniem, a i stresem, była dla mnie sytuacja w drugim kwartale, kiedy rynek szedł do góry i był coraz wyżej, i wyżej, niż ta w środku lata, kiedy indeksy szybowały w dół.

Zakładał Pan, że spadki nastąpią wcześniej?

Nie tyle, że spadki będą wcześniejsze, ale nie widziałem uzasadnienia dla wzrostu na rynku. Tak więc nie zawsze najczarniejsze dni na giełdzie, również w pokoju zarządzających, stwarzają największy stres.

Zdarzają się noce, kiedy nie może Pan zasnąć?

Nie. Aż tak stresująco to nie jest. Myślę, że po kilku czy kilkunastu latach zarządzania na rynku i w pracy z dużymi liczbami ? bo operuję na co dzień dużymi liczbami (są to wyniki finansowe spółek, akcje w portfelu czy łączna wartość tego portfela) - człowiek staje się coraz bardziej odporny i nabiera dystansu do pracy. Nie jest tak, że na koniec każdego dnia dokonuję rozliczenia i mówię sobie: tego dnia straciłem dla swoich klientów łącznie 500 tysięcy złotych. Gdybym tak postępował, to wtedy praca byłoby na pewno bardziej stresująca.

Stosuje Pan własne techniki relaksacyjne?

Nie.

Nie uprawia Pan sportów ekstremalnych i nie jeździ sportowym samochodem 200 kilometrów na godzinę przez skrzyżowania na czerwonym świetle?

Staram się tego unikać.

Gdyby dzisiaj, po tych traumatycznych doświadczeniach z ubiegłego roku, miał Pan podjąć jeszcze raz decyzję, kim zostać - to nadal chciałby się Pan wiązać z rynkiem kapitałowym?

Jasne, że tak.

Jakie cechy osobowości pomagają w pracy zarządzającego?

Konsekwencja w działaniu. Na rynku zawsze pojawia się wiele opinii. Do swojej oceny usiłuje mnie przekonać a to analityk, a to spółka, a to gazeta. Trzeba być odpornym na te próby wpływu. Trzeba posiadać zdolności analityczne - umieć posługiwać się liczbami, kalkulować, analizować.

Czy na giełdzie w Warszawie również i w tym roku uda się wypracować duże zyski?

W tym roku nie. Chciałbym, żeby w ogóle udało się wypracować jakiekolwiek zyski. Czy to jest realne? Wydaje mi się, że pierwsze półrocze będzie okresem bardzo dużej zmienności. Rynek będzie gwałtownie rósł, by po pewnym czasie równie gwałtownie spadać. Nie wierzę w scenariusz recesji w Polsce, nie wierzę w przeniesienie spowolnienia w Stanach Zjednoczonych na gospodarkę w naszym kraju. Uważam, że drugie półrocze będzie o wiele bardziej korzystne dla posiadaczy akcji - cały rok może zamknąć się na plusie. Przynajmniej jeżeli chodzi o indeksy.

RAMKA Paweł Homiński

Ukończył kierunek finanse i bankowość na Akademii Ekonomicznej w Krakowie. Posiada licencję maklera papierów wartościowych oraz doradcy inwestycyjnego, a także dyplom Chartered Financial Analyst. Karierę zawodową rozpoczynał w 1995 r. jako analityk w Domu Maklerskim ?Magnus? w Krakowie. Potem pracował m.in.. jako analityk i dealer w East Capital Beteiligungen AG oraz zarządzający portfelem akcji w PTE DOM SA.

Nasz Rynek Kapitałowy
Dowiedz się więcej na temat: ryzyko | Janusz | Wiem | wiedźmy | 'Kasa' | KAS
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »