Włoch na błędach się nie uczy

Ostatnie skandale przy przejęciu banku Antonveneta pokazały, że Włochów niewiele nauczyła sprawa oszustw finansowych w koncernie mleczarskim Parmalat. Reputacja kraju, jako odpowiedniego miejsca do inwestycji, została zniszczona. Niestety, rząd włoski nie robi nic, by ją poprawić.

Jak podaje "The Economist", niecałe dwa lata temu spektakularne bankructwo koncernu Parmalat było szokiem nie tylko we Włoszech - odbiło się echem w całej Europie.

Był to największy skandal w historii europejskich korporacji - w ciągu dekady "zniknęło" 14 miliardów euro. W pierwszych tygodniach po pojawieniu się skandalu wokół Parmalatu, reformy były wprowadzane z nadzwyczajną szybkością. Giulio Tremonti, ówczesny minister finansów, chciał zastąpić panujący w sferze kontroli finansów zamęt (Włochy mają cztery instytucje regulacyjne, prócz silnego banku centralnego) jedną mocną instytucją, włoskim odpowiednikiem brytyjskiego Financial Services Authority - regulatora rynków finansowych. Próbował także zamienić kadencję dyrektora banku centralnego z dożywotniej na siedmioletnią. Krytykował Fazio, będącego na tym stanowisku, za niedostrzeżenie oszustw w Parmalacie. Fazio odpierał ataki, mówiąc, że bank centralny nie jest odpowiedzialny za sprawozdania finansowe kompanii. Niemniej jednak posiada on krajową bazę, która śledzi wątpliwości dotyczące prawie 800 banków w kraju. Tremonti wkrótce został zmuszony do odejścia, natomiast Fazio pozostał na stanowisku.

Reklama

Ostatnie odkrycia nieprawidłowości przy przejmowaniu banku Antonveneta przywróciły we Włoszech dyskusję nad propozycjami Tremontiego. Po tym, jak bank ABN Amro ogłosił w marcu chęć przejęcia Antonvenety, inny bank zainteresowany przejęciem, BPI, podniósł swój niski udział finansowy w Antonvenecie "małymi kroczkami" do 29 proc. Przypuszczalnie BPI dopuścił się nielegalnych machinacji finansowych, które teraz podlegają śledztwu. Bank centralny zatwierdzał przy tym każdy ruch BPI.

W tym samym czasie wystosowano akt oskarżenia w procesie koncernu Palarmat. Objęte zostały nim: Citigroup, UBS, Deutsche Bank, Morgan Stanley, Nextra, Banca Interesa i 13 pojedynczych osób powiązanych z tymi bankami.

Dla włoskiego rządu jest to ostatni moment na zainteresowanie się skalą nie budzących zaufania ruchów wokół przejęcia kontroli nad Antonvenetą. 3 sierpnia gabinet zebrał się, aby przedyskutować raport ministra finansów o roli Fazio w tej aferze. Opozycja chce odejścia dyrektora banku centralnego, a rząd zmaga się z dwoma oskarżeniami. Pierwszym jest nagranie rozmowy Fazio z Fioranim, szefem BPI, z 12 lipca, w czasie której Fazio przekazał informację o zaaprobowaniu przez bank centralny przejęcia Antonvenety przez BPI. Drugim jest odrzucenie przez dyrektora banku centralnego sprzeciwu jego personelu w sprawie przejęcia BPI. Fazio nie jest jednak oskarżonym, a jedynie mówi się o jego motywacjach: zatrzymania Antonvenety we włoskich rękach i poprawienia sytuacji BPI. Większość ministrów chce pozostawienia Fazio na stanowisku.

Dzięki tym właśnie aferom, Włochy utraciły opinię kraju odpowiedniego dla inwestycji. Są przy tym małe szanse na uchwalenie reform finansowych. Ze względu na nadciągające (w 2006 roku) wybory, politycy każdy ruch będą wykonywać oglądając się na opinię publiczną. A to oznacza, że niewiele się zmieni.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: bank | bank centralny | rząd | Włochy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »