Żerowanie na członkach

Sprzedający mieszkania musieli oddać zwaloryzowane kwoty udzielonych przez państwo kredytów, natomiast zarządy spółdzielni mieszkaniowych przekazywały do Skarbu Państwa jednak tylko kwoty nominalne. W opinii prawników i ekspertów takie działanie spółdzielni było bezprawne.

Prokuratura Rejonowa w Kościanie prowadzi dochodzenie w sprawie oszustwa, o które podejrzane są władze Kościańskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa złożył jeden z byłych członków. Twierdzi on, że spółdzielnia nie miała prawa pobierać od niego dodatkowych opłat w momencie sprzedaży mieszkania własnościowego i sama waloryzować kwoty umorzonego kredytu, którego udzieliło kiedyś państwo jako pomoc w spłacie wkładu mieszkaniowego. Zarząd zwracał do budżetu państwa jedynie kwoty nominalne. Tym samym poszkodowany spółdzielca, jak i co najmniej kilkanaście innych osób, które rozliczyły się w ten sposób ze spółdzielnią, dopłaciły SM Kościan od kilku do kilkunastu tysięcy złotych.

Statut ważniejszy od ustawy

- Robiliśmy to na podstawie naszego statutu, regulaminu i wskaźników GUS. Na ten temat wypowiadały się już sądy i przyznały nam rację - mówi Jan Kozak, prezes Kościańskiej SM. Podobne opłaty pobierały inne spółdzielnie w kraju.

Rozporządzenie Rady Ministrów z dnia 30 grudnia 1988 r. w sprawie udzielania kredytu bankowego na cele mieszkaniowe (Dz.U. z 1989 r. nr 1, poz. 1) stanowi jednak wyraźnie, że w razie sprzedaży przez członka mieszkania własnościowego przed upływem 15 lat od jego nabycia, umorzona część kredytu podlega spłacie przez spółdzielnię jednorazowo. Nie ma tam jednak wskazania, że zarząd może pobierać na uzupełnienie wkładu budowlanego sumy ponad kwotę, której domagał się Skarb Państwa.

- Do banku w skali całego kraju wszystkie spółdzielnie oddawały nominalne sumy kredytu, co nie oznacza, że nie braliśmy wyższych kwot. Dodatkowe pieniądze były uzależnione np. od wskaźników waloryzacji wkładu budowlanego. Wartość księgowa lokalu mieszkalnego była aktualizowana wskaźnikami GUS-owskimi. Wytyczne nakazywały z reguły na koniec roku dokonanie przeszacowania majątku trwałego podmiotu, w tym oczywiście lokali mieszkalnych i od tego nowego wymiaru wartości majątku pobierane były i są podatki - mówi Henryk Celka, prezes Gostyńskiej SM.

- Trzeba jednak zauważyć, że w statucie i regulaminach spółdzielni można zawierać tylko takie postanowienia, które są zgodne z ustawą i prawem bezwzględnie i powszechnie obowiązującym - wskazuje radca prawny Cezary Grzybowski.

Reklama

Oszustwo czy legalny zarobek

- Niezależnie od zapisów w regulacjach wewnętrznych spółdzielni nie mogły one pobierać nic ponad to, co zwróciły bankowi. Zasady waloryzacji obowiązują jeszcze przy przekształceniach w prawo własnościowe i odrębną własność, na czym spółdzielnie przez całe lata zarabiają. Tutaj spółdzielnie mają podstawę prawną, najpierw w art. 219 prawa spółdzielczego, teraz w art. 111, w art. 12 ustawy o spółdzielniach mieszkaniowych. Członek spółdzielni wpłaca do spółdzielni tylko tyle, ile następnie zwraca bankowi. Te kwoty nie podlegają waloryzacji - twierdzi prof. Krzysztof Pietrzykowski z Uniwersytetu Warszawskiego. Podobne zdanie ma senator Adam Biela.

- Nie ma wątpliwości, że spółdzielnia dopuściła się przestępstwa. Jest to niezgodne z prawem bankowym i ustawami budżetowymi. Prokuratura ma więc punkt zaczepienia. Jest to bezpodstawne wyłudzanie pieniędzy od spółdzielców - mówi senator Adam Biela.

Dokumenty były niedostępne

Zdaniem dr Krzysztofa Trzcińskiego z Uniwersytetu Gdańskiego diametralne różnice w kwocie umorzonego kredytu i obecnych cenach rynkowych to efekt tego, że te przepisy zostały wymyślone wtedy, kiedy jeszcze nie było galopującej inflacji.

- Kwoty kredytów nie podlegały waloryzacji, a spółdzielnie zawsze były tylko i wyłącznie pośrednikiem pomiędzy członkiem a bankiem - argumentuje doktor Krzysztof Trzciński.

- Pokrzywdzeni spółdzielcy byli prawdopodobnie przekonani, że pieniądze, których żądały od nich spółdzielnie, będą odprowadzone do budżetu. Od 1988 do 2003 roku przepisy były sformułowane w ten sposób, że bank był kredytodawcą, a spółdzielnia kredytobiorcą. Członek spółdzielni nie miał prawa zaglądać do dokumentów - podkreśla Jadwiga Hennig, prezes Obywatelskiego Stowarzyszenia Uwłaszczeniowego i Obrony Praw Mieszkańców.

Spółdzielnia to nie deweloper

Dodatkowe pieniądze, które spółdzielnie pobierały w przypadku sprzedaży mieszkań przed upływem zastrzeżonego w rozporządzeniu terminu, były przekazywane głównie na fundusz remontowy.

- Spółdzielnie nie zarabiały więc na członkach. Te pieniądze szły na remonty, z których następnie korzystali spółdzielcy - wyjaśnia prezes Henryk Celka.

Problem tylko w tym, że osoby, które sprzedały mieszkanie i wyprowadziły się ze spółdzielni, korzyści z dodatkowych remontów na pewno nie odczuły.

- Spółdzielnie prowadzą działalność bezwynikową i nie mogą zarabiać na członkach. Jeżeli spółdzielnia uzyskała państwowe zniżki i później zwróciła je państwu w nominalnej wartości, to nie może ich waloryzować, ponieważ osiągałaby zysk, a więc spółdzielnie nie miały prawa tego robić. Tłumaczenie, że osiągały zysk po to, by następnie korzystali z nich inni członkowie, to tylko wymówka. Jest to zwykłe żerowanie na członkach - mówi prof. Henryk Cioch z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.

Prokuratura prześwietli

O tym, czy SM Kościan miała prawo zarabiać na swoich członkach, zadecyduje wynik prokuratorskiego dochodzenia i w dalszej kolejności - postępowanie przed sądem. Jeżeli spółdzielca, który złożył zawiadomienie o popełnieniu oszustwa miał rację, kościańska spółdzielnia będzie musiała oddać pieniądze wszystkim, którzy zapłacili więcej niż zobowiązywało ich do tego prawo.

Adam Makosz

Gazeta Prawna
Dowiedz się więcej na temat: spółdzielnia | mieszkanie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »