Złoty odnalazł równowagę?
Na światowym rynku walutowym dominującą od początku roku tendencją jest umacniane się dolara wobec euro.
Ona determinuje w dużej mierze sytuację naszej waluty. Widać to było bardzo wyraźnie w czwartek. Złoty rozpoczął dzień w bardzo dobrej formie. Oczekiwanie na dość przewidywalną przecież decyzję Europejskiego Banku Centralnego w sprawie obniżenia stóp procentowych powodowało jednak osłabienie naszej waluty.
Co ciekawe, pod koniec dnia ta tendencja uległa odwróceniu. Obserwując to, co dzieje się na naszym rynku walutowym, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ścierają się na nim coraz bardziej zrównoważone siły. Dynamika dziennych zmian kursów bardzo zmalała w porównaniu z niedawnym okresem, gdy złoty tracił lub zyskiwał po kilkanaście groszy. Jednak kursy walut nie poruszają się tak zdecydowanie w jedną lub drugą stronę. Kierunek ruchu zmienia się w ciągu dnia. W jednym z wcześniejszych komentarzy pisałem, że nie zdziwiłbym się, gdyby okazało się, że kontynuowane są interwencje.
Wydaje się, że ta teza znalazła potwierdzenie w czwartkowej wypowiedzi Sławomira Skrzypka, prezesa Narodowego Banku Polskiego. Mówił on dość enigmatycznie, że Bank Centralny od około dwóch miesięcy "wykonuje operacje na parach walut" i rozważa operacje na złotym "ale w takim charakterze, aby nie było to jeszcze interwencją na rynku walutowym". Trudno rozszyfrować słowa prezesa, ale może to i dobrze. Alan Greenspan jest w tej dziedzinie wzorem niedoścignionym i czasem warto brać z niego przykład. W sferze finansów słowa są często bardziej skuteczne niż czyny. Wracając do konkretów, bilans tygodnia jest dla złotego nieznacznie niekorzystny. Różnica w przypadku franka szwajcarskiego i euro sięga zaledwie 2-4 groszy.
W przypadku dolara sytuacja jest bardziej skomplikowana. Szczególnie piątek przyniósł ciekawe rozstrzygnięcia.
Po pierwsze dolar gwałtownie stracił w stosunku do euro. To dość zaskakujące z dwóch powodów. Po pierwsze, w czwartek Europejski Bank Centralny obniżył stopy procentowe z 2 do 1,5%, co powinno osłabiać europejską walutę. I tak rzeczywiście było w czwartek. Po drugie, czwartkowa sesja w Stanach Zjednoczonych zakończyła się mocnym spadkiem indeksów, a pogorszenie się sytuacji na giełdach skutkowało ostatnio niemal automatycznie umacnianiem się dolara. W piątek żaden z tych czynników nie zadziałał. W efekcie doszło do dość rzadkiej sytuacji, gdy złoty tracił - i to dość mocno - wobec euro i franka a zyskiwał w stosunku do dolara.
Sytuacja na rynkach finansowych w dalszym ciągu daleka jest od jednoznacznego wyjaśnienia. Najważniejsze wciąż są informacje i sygnały płynące ze Stanów Zjednoczonych. Tam zaś trwa huśtawka nastrojów. Każdego dnia można się spodziewać gwałtownego załamania, choć trudno już wyobrazić sobie, by mgło być gorzej. Pozostałe giełdy, w tym w naszym regionie powoli zaczynają się uodparniać, na to, co dzieje się za oceanem. Może to sygnał, że w decyzjach argumenty racjonalne zaczynają przeważać nad emocjami. Jakiekolwiek prognozy są obecnie obarczone dużym ryzykiem. CI, którzy nie są skłonni do jego ponoszenia powinni wstrzymywać się z decyzjami lub poszukiwać najbardziej bezpiecznych instrumentów, ci, którzy ryzyko są w stanie podjąć powinni robić to z rozwagą i raczej reagować szybko i elastycznie na to, co się dzieje, niż tworzyć wyszukane scenariusze. Wydaje się, że dla inwestorów o dłuższym, kilkuletnim horyzoncie, nadchodzi dobry czas na budowanie portfela.
Roman Przasnyski
Główny Analityk Gold Finance