Kiedy Polska wejdzie do strefy euro?

Nasze euro dopiero po 2012 roku?

Prognozy stawiają pod znakiem zapytania polskie plany wejścia do strefy euro w 2012, bo wskaźniki są znacznie gorsze nie tylko od tych, które KE podawała w styczniu, ale także od prognoz polskiego rządu

Polskę czeka w tym roku spadek PKB o 1,4 proc. Na wzrost gospodarczy przyjdzie poczekać do 2010 roku - podała Komisja Europejska (KE) w opublikowanych w poniedziałek wiosennych prognozach gospodarczych. Tymczasem jeszcze w styczniu KE prognozowała w Polsce mimo kryzysu wzrost tegorocznego PKB w wysokości 2 proc.

"Łagodna recesja puka do polskich drzwi" - komentuje Komisja Europejska. - "W porównaniu z innymi krajami regionu to relatywnie łagodna recesja dzięki m.in. mniejszemu udziałowi wymiany handlowej w PKB".

Rzeczywiście - spadek PKB ma być jeszcze większy we wszystkich innych krajach UE, poza Grecją, Maltą i Cyprem; ten ostatni to jedyny kraj w UE na plusie: 0,3 proc. PKB. Najbardziej dotknięte recesją są Litwa, Łotwa i Estonia, gdzie KE prognozuje odpowiednio spadek o 11,0, 13,1 i 10,3 proc. PKB.

Reklama

W sumie KE zakłada, że PKB UE, podobnie jak strefy euro, skurczy się w tym roku o 4 proc. Na rok 2010 KE prognozuje ożywienie i wzrost gospodarczy w Polsce w wysokości 0,8 proc. Także UE i strefa euro mają powoli wychodzić z kryzysu, choć wzrost nadal będzie w 2010 roku ujemny i ma wynieść minus 0,1 proc.

Europejska gospodarka jest w samym środku najgłębszej recesji w czasach powojennych. Ale oczekujemy, że ambitne środki przedsięwzięte przez rządy i banki centralne (...) pozwolą w przyszłym roku na odrodzenie gospodarcze - powiedział unijny komisarz ds. gospodarczych i walutowych Joaquin Almunia.

Prognozy stawiają pod znakiem zapytania polskie plany wejścia do strefy euro w 2012, bo wskaźniki są znacznie gorsze nie tylko od tych, które KE podawała w styczniu, ale także od prognoz polskiego rządu. Deficyt sektora finansów publicznych wyniesie w tym roku 6,6 proc., a w 2010 7,3 proc. PKB - zakłada KE. Oznacza to, że praktyczne przesądzone jest otwarcie procedury nadmiernego deficytu wobec Polski, gdyż deficyt znacznie przekroczy dozwolone w traktacie z Maastricht 3 proc. W 2008 roku według GUS oraz Eurostatu deficyt wyniósł w Polsce 3,9 proc. PKB.

"Wobec prognozowanego przez Komisję Europejską (KE) wzrostu deficytu sektora finansów publicznych w Polsce do 6,6 proc. PKB w bieżącym roku, KE otworzy procedurę nadmiernego deficytu wobec Polski." Almunia przypomniał, że w 2008 roku deficyt finansów publicznych w Polsce wyniósł 3,9 proc. PKB.

Tymczasem w strefie euro nie ma mowy o poluzowaniu kryteriów z Maastricht.

Drzwi do strefy euro są otwarte, ale niczego nie zmieniamy: trzeba spełniać kryteria wejścia, nad którymi czuwają KE i Europejski Bank Centralny. Rozumiem, że pewne kraje chciałyby teraz jak najszybciej wejść, ale nie wystarczy chcieć - podkreślają źródła niemieckie. - Chcemy uniknąć pospiesznego wejścia do strefy euro, które skutkowałyby pogorszeniem sytuacji danego kraju i frustracją społeczną.

Kraje strefy euro nie chcą poluzowania kryteriów przyjęcia euro, bowiem - jak tłumaczą - spowodowałoby to pogłębienie różnic w ramach strefy i narażałoby na szwank konkurencyjność poszczególnych krajów.

W całej UE deficyt finansów publicznych ma wynieść w tym roku 6 proc. PKB, a w 2010 - 7,3 proc. Gorsze wyniki od Polski KE przewiduje dla Irlandii (12 proc. w 2009 i 15,6 proc. w 2010), Wielkiej Brytanii (11,5 proc. w 2009 i 13,8 proc. w 2010), Łotwy (11,1 proc. w 2009 i 13,6 proc. w 2010) i Hiszpanii (8,6 proc. w 2009 i 9,8 proc. w 2010).

W styczniu KE zakładała, że deficyt w 2009 roku wyniesie w Polsce 3,6 proc., a w 2010 roku zmniejszy się do 3,5 proc.

KE zaznacza, że przewidziane w celu pobudzenia polskiej gospodarki: wzrost inwestycji publicznych, reforma podatku dochodowego i zmniejszenie obciążeń dla przedsiębiorców będą kosztowne dla finansów publicznych. Uważa też, że tych kosztów, w połączeniu z recesją, nie zrekompensuje wzrost akcyzy czy wprowadzenie emerytur pomostowych.

Jak KE tłumaczy mimo wszystko ograniczony wpływ kryzysu na Polskę?

Jej zdaniem wynika to z niskiego stopnia otwarcia polskiej gospodarki oraz dużych inwestycji publicznych. Jednak spadek popytu w krajach UE, które są głównym partnerem handlowym Polski, odbije się negatywnie na eksporcie, który spadnie o 11 proc.

Da o sobie znać także trudniejszy dostęp do kredytów. KE pisze o spadku inwestycji (poza finansowanymi ze środków UE) i prywatnej konsumpcji, której dodatkowo szkodzi spadek zaufania gospodarstw domowych, wzrost liczby bezrobotnych do 1,7 mln w tym roku, spadek tempa wzrostu płac i rosnące koszty spłaty kredytów hipotecznych.

Dopiero w 2010 roku, dzięki wzrostowi popytu zewnętrznego, KE prognozuje powrót wzrostu gospodarczego, do niewielkiego poziomu 0,8 proc. PKB.

Inflacja ma wynieść w Polsce 2,6 proc. w 2009 roku i spaść do 1,9 proc. w roku 2010, co oznacza znaczący spadek w porównaniu z 4,2 proc. w 2008 roku. Wynika to przede wszystkim z osłabienia wzrostu gospodarczego i ustabilizowania cen żywności i energii. Niemniej jest to jeden z wyższych wskaźników w całej UE, gdzie inflacja ma wynieść w tym roku 0,9 proc. (w strefie euro 0,4 proc.).

Słabe prognozy Komisji Europejskiej dla polskiej gospodarki - Joanna Pluta Departament Analiz DM TMS Brokers S.A.

Zagrożeniem dla lepszego od kilku sesji sentymentu inwestorów względem polskiej waluty może być publikacja prognoz Komisji Europejskiej, dotyczących wzrostu gospodarczego w poszczególnych krajach UE. Według najnowszego raportu komisji gospodarka Polski skurczy się w bieżącym roku o 1,4%, a deficyt sektora finansów publicznych w relacji do PKB w 2009 oraz w 2010 roku wzrośnie odpowiednio do: 6,6% i 7,3%. W obliczu tych doniesień, istnieje poważne zagrożenie wszczęciem procedury nadmiernego deficytu względem naszej gospodarki.

Przedstawiona przez Komisję Europejską prognoza dotycząca tegorocznego spadku PKB nie dziwi, ale szacunki dotyczące deficytu są bardzo pesymistyczne - uważa główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska Jacek Wiśniewski.

KE prognozuje, że gospodarka polska skurczy się w tym roku o 1,4 proc., a deficyt sektora finansów publicznych wyniesie 6,6 proc. PKB.

Główny ekonomista Raiffeisen Bank Polska Jacek Wiśniewski powiedział PAP, że oceny Komisji dotyczące PKB są tylko nieznacznie gorsze od konsensusu, czyli średniej oczekiwań rynku. Wynika z niego, że tegoroczny wzrost gospodarczy w Polsce będzie w okolicach 0 proc.

- Taka prognoza na minus 1,4 proc. nie dziwi. Szacujemy spadek na poziomie 0,8 proc., więc teoretycznie jesteśmy na podobnych poziomach - powiedział.

Według niego, o ile prognozę KE dotyczącą PKB można wytłumaczyć, o tyle prognoza dotycząca deficytu budżetowego jest "bardzo pesymistyczna".

Jego zdaniem, deficyt na poziomie 6,6 proc. PKB będzie bardzo wysoki. Trzeba będzie go sfinansować, na co potrzebny będzie kapitał.

- Wtedy wejście do strefy euro może być bardzo kłopotliwe. Co prawda kryteria z Maastricht trzeba spełnić z chwilą przystąpienia, ale po tym, jak się wejdzie na tak duży deficyt, nie będzie łatwo zejść do poziomu 3 proc. PKB (czyli dopuszczalnego w traktacie z Maastricht poziomu deficytu sektora instytucji rządowych i samorządowych, które umożliwiają wejście do strefy euro - PAP) - powiedział Wiśniewski.

Prognoza Komisji Europejskiej, przewidująca recesję w naszym kraju, to nie wyrok dla polskiej gospodarki, ale jeden z możliwych scenariuszy - powiedział w poniedziałek PAP Andrzej Sadowski z Centrum im. Adama Smitha.

- Recesja w 2009 roku jest w Polsce możliwa, ale nie jest przesądzona. Wiele zależy od rządu - podkreślił Sadowski. Jego zdaniem, polska gospodarka jest w lepszym stanie niż gospodarki Niemiec czy Francji, dzięki niepowtarzaniu błędu "pompowania" w rynek środków publicznych, co może doprowadzić do inflacji.

- Kłopoty sąsiadów nie muszą ciągnąć nas w dół - zauważył Sadowski. "Pomimo recesji w Niemczech, polski eksport do tego kraju jednak wzrastał, ponieważ Niemcy potrzebują tańszych zamienników swoich półproduktów - uzasadnił.

- Możemy pokonać kryzys, którzy zafundowali nam sąsiedzi dzięki zwiększeniu wolności gospodarczej, co wyciągnęło nas z tarapatów 20 lat temu - uważa ekspert.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »