Podwójnie rozlane cypryjskie mleko

Gdy w trzeci weekend marca wybuchła "cypryjska bomba" można było być pewnym, że problem małej śródziemnomorskiej wyspy nie zostanie szybko rozwiązany i zapomniany.

Gdy w trzeci weekend marca wybuchła "cypryjska bomba" można było być pewnym, że problem małej śródziemnomorskiej wyspy nie zostanie szybko rozwiązany i zapomniany.

Gospodarka Cypru stanowi jedynie 0,2 proc. PKB strefy euro, więc jej znaczenie jest marginalne. Zresztą już wcześniej mieliśmy do czynienia z kryzysami w małych państwach, o których aktualnie mało kto pamięta. Warto przytoczyć choćby przypadek Dubaju czy Islandii. Jednak kwestia cypryjska od samego początku miała podwójne dno w postaci zaskakującej propozycji Trojki, aby opodatkować depozyty bankowe i uzyskane w ten sposób środki wykorzystać do ratowania systemu bankowego.

Mleko się rozlało...

To właśnie ta kwestia wywołała największą falę reakcji wśród komentatorów i fakt zgody MFW oraz EBC na tak drastyczne rozwiązanie od samego początku mógł budzić niepokój. Echa tej propozycji towarzyszyć nam będą bardzo długo i zapewne przygotować się trzeba na periodyczne ich powroty, gdy tylko bankowe problemy staną się głośne w innym państwie strefy euro. Mleko się bowiem rozlało, co gorsza Trojka ze swojej propozycji wycofała się jedynie częściowo, twierdząc, że depozyty w kwocie do 100 tys. euro powinny być chronione. To marna pociecha, gdyż podczas wszystkich 147 kryzysów bankowych, jakie świat oglądał przez ostatnie ponad 40 lat, ani razu depozytariusze nie musieli godzić się ze stratami.

Reklama

Zabrakło świadomości?

Owszem, przypadek cypryjski może być uznany za szczególny ze względu na status raju podatkowego ze znacznym udziałem kapitału rosyjskiego, któremu ciężko jest pomagać przed zaplanowanymi na wrzesień wyborami w Niemczech. Niemniej, politycy, MFW oraz EBC powinni być świadomi, że ustanowienie niebezpiecznego precedensu może się źle skończyć. W tym przypadku świadomości tej zabrakło lub zmienił się model rozwiązywania problemów w sektorach bankowych krajów strefy euro. Dotychczas bowiem z trudem budowano podwaliny unii bankowej, której jednym z filarów była chęć uniezależnienia działalności systemów bankowych od państw, w których banki rezydują. Przecież jednym z zadań Europejskiego Funduszu Pomocowego jest bezpośrednia możliwość dokapitalizowania problematycznego banku z obszaru strefy euro.

Drugie rozlanie mleka

Początkowo Eurogrupa komunikowała więc, że nie powinno się cypryjskiego wyjątkowego przypadku uogólniać i wyciągać z niego zbyt daleko idących wniosków dla pozostałych państw Eurolandu. Niestety, po kilku dniach ta retoryka uległa zmianie o 180 stopni i po osiągnięciu spodziewanego porozumienia pomiędzy Trojką a władzami Cypru nowy szef Eurogrupy Jeroen Dijsselbloem powiedział, że uzgodniony z Nikozją program pomocowy (na mocy którego straty dużych deponentów mogą sięgać ok. 60 proc.!) będzie stanowić model dla rozwiązywania tego typu problemów. Późniejszy komunikat Eurogrupy próbował co prawda łagodzić ten przekaz, ale mleko po raz kolejny się rozlało. Warto się więc zastanowić, co to całe zamieszanie oznacza dla przyszłości strefy euro.

Przełamane tabu

Po pierwsze, założyć trzeba, że dotychczas z trudem budowane ramy unii bankowej oraz fiskalnej mogą zostać w każdej chwili zmienione. Oznacza to, że strefa euro wciąż nie posiada stałego modelu radzenia sobie z trudnymi przypadkami i każdy z nich może być traktowany inaczej. Po drugie, skoro został złamany jeden temat tabu w postaci nienaruszalności bankowych depozytów, to w przyszłości złamany może zostać inny dotychczasowy temat tabu - czyli opuszczenie strefy euro. Tym samym osłabieniu uległy dotychczas mocno komunikowane słowa prezesa Mario Draghiego, że waluta euro jest nieodwracalna. Zresztą nie tylko te jego słowa zostały nadwyrężone. Sprawa Cypru oznacza bowiem, że państwa południa Europy mogą być teraz jeszcze bardziej niechętne do zgłaszania się o pomoc, co przecież jest niezbędne by EBC zaczął interweniować na rynku długu w ramach programu OMT.

Ból opuszczenia Eurolandu

Niewykluczone więc, że sam program skupu obligacji, tak chwalony w połowie minionego roku, pozostanie martwy. Który z polityków poprosiłby bowiem o unijną pomoc, skoro oznaczać to może nałożenia daniny na depozyty w danym kraju? Czy nie lepiej jest w takim przypadku opuścić strefę euro? Większość mieszkańców Cypru była takiego zdania, co wynikało z sondażu przeprowadzonego w trakcie całego zamieszania. Można podejrzewać, że obywatele Grecji również zmieniliby zdanie na temat swojego członkostwa w Eurolandzie, gdyby od tego zależał los ich oszczędności. Wówczas politycy południa Europy mogą iść w zaparte i dalej godzić się na drakońskie warunki programów pomocowych, co z kolei oznacza kopanie dołków pod swoimi karierami, lub mogliby podjąć odważną decyzję i zgodzić się na jednorazowy potężny ból opuszczenia Eurolandu, co w przyszłości może doprowadzić do wyprowadzenia gospodarki na prostą, dzięki deprecjacji lokalnej waluty.

Na czym polega paradoks?

Po trzecie, ostatnie wydarzenia potwierdzają różnicowanie się członków strefy na silniejszą północ i słabsze południe. Ponadto silniejsze gospodarki są coraz mniej chętne na finansowanie słabszych, co w połączeniu z już ogłoszoną kontrolą przepływu kapitału z Cypru, stawia znak zapytania nad istnieniem wspólnej waluty w długim okresie. Paradoks całej sytuacji jest taki, że w przypadku, gdyby rynek zaczął wyceniać możliwość opuszczenia strefy przez jej słabszych członków to sama wspólnotowa waluta mogłaby się umacniać. Z kolei coraz silniejsze euro zmniejszałoby korzyści Niemiec, które będąc gospodarką nastawioną na eksport znacznie zyskują na słabości wspólnej waluty. Są to jednak dywagacje, które szybko się nie ziszczą, gdyż procesy tego typu trwają bardzo długo. Zresztą warto przypomnieć, że latem powrócić może polityczna niepewność po drugiej stronie Atlantyku wraz z potrzebą kolejnego podniesienia limitu zadłużenia gospodarki USA. Nie można nawet wykluczyć, że byłoby to z korzyścią dla nas wszystkich, gdyż ponownie lepiej od Wall Street zachowywałby się rynek w Warszawie (przy założeniu polubownego rozwiązania kwestii OFE).

Wiązałoby się to z odwróceniem uwagi od Europy i ponowne jej skierowanie na polityczny pat w Waszyngtonie. Podobnie było przecież pod koniec zeszłego roku, gdy większość uczestników rynku bała się wejścia w życie automatycznego zacieśnienia polityki fiskalnej za oceanem. W tym środowisku jedno pozostaje więc stałe i niezmienne - do politycznej niepewności trzeba się przyzwyczaić, a to co jest pewne od wieków takim pozostanie. Mowa oczywiście o śmierci i podatkach, które dalej będą rosnąć...

Łukasz Bugaj

Autor jest analitykiem Domu Maklerskiego Banku Ochrony Środowiska SA

Gazeta Finansowa
Dowiedz się więcej na temat: Cypr | kryzys gospodarczy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »