Rynki emerging markets pod presją

W komentarzu rynkowym sprzed miesiąca pisaliśmy, że "okazje do ponownego zwiększenia zaangażowania [...] pojawiają się w momencie największego natężenia negatywnych informacji w otoczeniu rynku".

W komentarzu rynkowym sprzed miesiąca pisaliśmy, że "okazje do ponownego zwiększenia zaangażowania [...] pojawiają się w momencie największego natężenia negatywnych informacji w otoczeniu rynku".

Choć mieliśmy na myśli raczej kontekst lokalny (polskie banki uderzyły w dno po przegłosowaniu niekorzystnej dla sektora ustawy o restrukturyzacji kredytów "frankowych"), to warto zastanowić się też nad szerszą perspektywą: czy sierpień, w którym europejskie akcje potraciły po 8-10%, a indeks MSCI Emerging Markets spadł 9%, jest właśnie takim momentem?

Na razie roboczo zakładamy, że pomimo dynamicznego odbicia w końcówce miesiąca rynki wciąż są w korekcie spadkowej.

Rzadko kiedy korekty te kończą się formacją "V"; częściej dochodzi do ponownego testowania pierwszego dołka, czasem wykształca się coś na kształt formacji podwójnego dna. Wtedy komfort zajmowania pozycji na rynku akcji jest znacznie większy. Do tego czasu - jak od początku roku - wciąż zachowujemy ostrożność i stonowane podejście do rynku.

Reklama

Nie wiemy czy za kilka lat będziemy na dokonujące się spowolnienie gospodarki chińskiej patrzyć jak na wydarzenie epokowe, czy raczej jedno z wielu początkowo szokujących, ale z perspektywy czasu nie tak bardzo istotnych wydarzeń, takich jak np. default Grecji w 2010 roku, czy obniżenie ratingu USA przez agencję S&P w 2011 roku. Póki co inwestorzy reagują zwyczajowym risk-off, czyli wyprzedają ryzykowne aktywa: akcje i obligacje emerging markets.

Z uwagą patrzymy na silnie wyprzedane rynki krajów rozwijających się. Choć dane makroekonomiczne z tej kategorii rynków wciąż są słabe, taki rodzaj zniechęcenia do nich, obrazowany odpływami z funduszy lokujących na emerging markets, pojawiał się w historii tylko kilkukrotnie, najczęściej prowadząc do wzrostowej korekty rzędu 15-20%. Wydaje nam się jednak, że wystarczającą ekspozycją na taki ruch będą znajdujące się w naszych funduszach mocno przecenione ostatnio akcje spółek z Niemiec, kraju o sporym eksporcie na rynki rozwijające się.

Strefa euro w całości jest zresztą jedynym regionem świata, gdzie publikowane dotąd w 2015 roku dane makroekonomiczne nie zawodzą.

Nastroje konsumentów są bardzo mocne i powinny stanowić pożywkę dla półtoraprocentowego wzrostu PKB jeszcze przez kilka kwartałów. Co niepokoi i może w przyszłości stanowić problem nie tylko finansowy, ale i polityczny, to kryzys związany z coraz większą liczbą uchodźców przedostających się do Unii Europejskiej.

W negatywnym scenariuszu braku usystematyzowania tego procesu można wyobrazić sobie kolejno pogorszenie nastrojów społecznych, problemy gospodarcze (np. opóźnienia w logistyce wskutek zintensyfikowanych kontroli na granicach), a w końcu demontaż strefy Schengen. To jednak scenariusz odległy i na dziś mało prawdopodobny.

Ostatni miesiąc potwierdził nasze oczekiwania lepszego zachowania się polskich akcji od rynków zagranicznych w drugiej połowie roku. Fakt, iż pomimo wielu informacji negatywnych ceny banków zakończyły sierpień na poziomach zbliżonych do tych z końca lipca, skłonił nas do powiększenia pozycji w sektorze i po raz pierwszy w tym roku nie mamy niedoważenia w akcjach banków. Na chwilę obecną ewentualną kontynuację korekty i spadki WIG-u w okolice 46-48 tysięcy punktów zamierzamy wykorzystać do selektywnego uzupełnienia portfela o wybrane papiery.

Z poważaniem,

Paweł Homiński

Członek Zarządu Noble Funds TFI S.A.

Noble Funds TFI S.A.
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »