Zamówienia w przemyśle mocno hamują

Początek środowej sesji na eurodolarze przebiegał spokojnie. Wczorajsze szybkie odrobienie start po przecenie jaką wywołało wystąpienie szefa FED wprawiało inwestorów w dobry nastrój i pomagało notowaniom utrzymać się w okolicy oporu na 1,23.

Początek środowej sesji na eurodolarze przebiegał spokojnie. Wczorajsze szybkie odrobienie start po przecenie jaką wywołało wystąpienie szefa FED wprawiało inwestorów w dobry nastrój i pomagało notowaniom utrzymać się w okolicy oporu na 1,23.

Spore wahania głównej pary

Jednak jeszcze przed godziną 12:00, kiedy rynek zazwyczaj charakteryzuje się ograniczoną zmiennością, notowania mocniej ruszyły na południe. Pogorszenie klimatu inwestycyjnego można przypisać doniesieniom z Hiszpanii. Tamtejszy bank centralny ogłosił, że odsetek "złych kredytów" wzrósł w maju do poziomu 8,95%, czyli najwyżej od 18 lat. Ta informacja na nowo przypomniała inwestorom o kłopotach tamtejszego sektora bankowego i podniosła poziom awersji do ryzyka. Straciło na tym euro, a rentowności 10 letnich hiszpańskich obligacji znów ruszyły w kierunku 7%. Negatywnych nastrojów nie były wstanie złagodzić dobre wyniki aukcji portugalskich bonów skarbowych ani informacje z Chin na temat wyhamowania spadku cen nieruchomości. Bez wpływu na inwestorów przeszły dane z amerykańskiego rynku nieruchomości. Miały one mieszany wydźwięk, zatem nie wzbudziły większego zainteresowania. W drugiej części dzisiejszego handlu notowania pozostały przy minimach na 1,2215, jednak w miarę dołączania do gry inwestorów zza oceanu kurs zaczął powracać w kierunku poziomu 1,23. Mogło to być efektem powrotu oczekiwań co do QE3 przed dzisiejszym drugim dniem wystąpienia szefa FED. Część inwestorów może bowiem nadal oczekiwać większej ilości szczegółów na temat ewentualnych działań Rezerwy Federalnej.

Reklama

Słabe dane zaszkodzą później

Start środowego handlu na krajowym rynku przebiegał spokojnie. Ceny zagranicznych walut oscylowały blisko poziomów minimum, a inwestorzy nie wykazywali się większą aktywnością. Sytuacja odmieniał się wraz z pogłębieniem się spadków na eurodolarze. Pogorszenie nastrojów globalnych doniesieniami z Hiszpanii mocno uderzyło w pary złotowe. Cena dolara podskoczył w ciągu sesji przedpołudniowej z poziomu 3,3930 zł do 3,4185 zł. W tym samym czasie wspólna waluta podrożała o niemal 2 gr do poziomu oporu na 4,18 zł. Po dynamicznym osłabieniu pojawiła się lekka korekta, która nie trwała jednak długo. Dalsze wzrosty nastąpiły już w drugiej części handlu, głównie jednak za sprawą nie najlepszej sytuacji na szerokim rynku. Mniejszy udział w osłabieniu złotego miały słabe dane z polskiej gospodarki. Dynamika produkcji przemysłowej skurczyła się do poziomu 1,2% r/r. To zaskakujący odczyt, bowiem analitycy spodziewali się wyhamowania do wartości 4%. Mimo tego dane przeszły bez większego echa. Nie oznacza to jednak, że nie będą miał one wpływu na zachowanie par złotowych. Efekt słabego wyniku może się bowiem odciągnąć w czasie. Kolejne kiepskie publikacje mogą zacząć podważać zaufanie zagranicznych inwestorów do rodzimej gospodarki. Będą one także oddziaływać na posunięcia Rady Polityki Pieniężnej, która może zacząć myśleć o rozluźnieniu polityki monetarnej, w celu pobudzenia wzrostu.

Michał Mąkosa

FMC Management

FMCM
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »