Daleko do rynku

Szefowie państw Unii Europejskiej zapowiadali, że do roku 2015 powstanie jednolity, europejski rynek energii elektrycznej. Przeszkody prawne i infrastrukturalne odsuwają realizację tego projektu...

Na początku roku 2011 szefowie państw Unii Europejskiej przyjęli założenia, zgodnie z którymi do 2015 r. ma się zakończyć budowa wewnętrznego rynku energii UE, który zapewni swobodny przepływ gazu i prądu między krajami, co zlikwiduje problem izolowanych wysp energetycznych, jak kraje bałtyckie czy Malta.

Postępy w realizacji tego celu, choć wolno, jednak następują. Günther Oettinger, komisarz UE ds. energii, zwraca uwagę, że w ciągu ostatnich 18 miesięcy zrobiono wiele kroków w kierunku wspólnego, unijnego rynku energii.

Przyjęto pakiet na rzecz infrastruktury energetycznej, który ustanawia korytarze na potrzeby europejskiej infrastruktury energetycznej oraz dąży do przyspieszenia procesu uzyskiwania zezwoleń. Komisja Europejska szacuje, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat potrzeba będzie około 200 miliardów euro na budowę gazociągów i sieci elektroenergetycznych.

Reklama

Szczegóły tych planów wyglądają następująco: 140 miliardów euro na systemy przesyłowe wysokiego napięcia i aplikacje dotyczące magazynowania i inteligentnych sieci; 70 miliardów euro na gazociągi, magazynowanie, terminale LNG oraz infrastrukturę w zakresie zwrotnego przesyłu (w celu umożliwienia przepływu gazu w obu kierunkach), a także 2,5 miliarda euro na infrastrukturę transportową CO2. Obecnie prowadzona jest identyfikacja priorytetowych projektów infrastrukturalnych.

Pierwsza ogólnoeuropejska lista europejskich projektów ma powstać do 31 lipca 2013 r. Przyjęto rozporządzenie REMIT, którego celem jest wykrywanie i zapobieganie przed wykorzystywaniem informacji wewnętrznych i innych form nadużyć na rynku, które zakłócając procesy cenotwórcze, mogą przełożyć się na nieuzasadnione wzrosty cen.

Urzędy regulacyjne wydały koncesje blisko pięćdziesięciu operatorom systemów przesyłowych, tworząc prawdziwie niezależną ich sieć, obejmującą całą Europę, która ma służyć wszystkim dostawcom na jednakowych zasadach.

Komisja Europejska powołała Grupę Koordynacyjną ds. Energii Elektrycznej, która odbyła już kilka posiedzeń celem przedyskutowania takich zagadnień jak bezpieczeństwo dostaw energii.

Komisja prowadzi ścisłą współpracę z kilkoma państwami członkowskimi w zakresie stopniowego znoszenia regulowanych cen detalicznych, z jednoczesnym projektowaniem systemu, który będzie skutecznie chronił konsumentów, będących w najtrudniejszej sytuacji, bez zakłócania funkcjonowania rynku.

Jak przekonuje Günther Oettinger, udało się rozwiązać wiele problemów, które dotyczyły naruszeń przepisów spowodowanych brakiem transpozycji Trzeciego Pakietu Energetycznego.

Jednak nowe państwa członkowskie powinny dołożyć wszelkich starań, by wprowadzić niezbędne reguły do swojego prawa.

- Rynek musi mieć szansę wdrożenia w praktyce tego, co obiecuje w teorii: właściwych sygnałów inwestycyjnych, innowacji technologicznych tam, gdzie są one potrzebne. A także sprawiedliwych cen dla wszystkich. Cen przystępnych dla tych, których sytuacja jest najtrudniejsza, i dla tych, którzy energii zużywają najwięcej, a jednocześnie stymulujących inwestycje. Wymaga to zaufania zarówno do rynku, jak i do tworzących go państw - przekonuje Oettinger.

Polityka jest najważniejsza

Komisarz ds. energii przyznaje jednak, że nastały trudne czasy, a sektor energetyki nabrał wysoce politycznego charakteru, dotykając bezpośrednio kwestii wrażliwych, o znaczeniu strategicznym na najwyższym krajowym poziomie - np. z jakich zasobów naturalnych korzystamy oraz skąd je uzyskujemy. Wiąże się on również z interesami największych spółek, oddziałując jednocześnie bezpośrednio na życie codzienne wszystkich obywateli.

W tej sytuacji politycy mogą być narażeni na pokusę poszukiwania takich metod działania, które mogą sprawiać wrażenie szybkich rozwiązań ewentualnych problemów o charakterze, na pierwszy rzut oka, czysto krajowym, ale w praktyce mających zasięg transgraniczny.

- Głównym zagrożeniem dla zakończenia tworzenia wewnętrznego rynku energii nie jest to, czy ukończymy proces opracowywania całości naszych przepisów na czas, czy nie. Jest nim natomiast myślenie skoncentrowane na własnym kraju, prowadzące do wprowadzania środków, w których pomija się korzyści transgraniczne potencjalnie oferowane przez rynek oraz wskazujące na przyjęcie następującego podejścia: "przede wszystkim kraj, wspólnota na drugim miejscu" - podkreśla Günther Oettinger i ostrzega, że obecnie rozpatruje się, a nawet wdraża, środki, które stanowią zagrożenie dla korzyści płynących z europejskiego rynku energii i które cofają nas w czasie.

W ostatecznym rozrachunku może to okazać się działaniem wyłącznie na szkodę branży i konsumentów.

Fundamentalne zmiany

Przedstawiciele firm energetycznych zgodnie przyznają, że stworzenie jednolitego rynku energii w Unii Europejskiej jest niemożliwe.

- Rynek energii w Europie przechodzi obecnie fundamentalne zmiany, spowodowane przede wszystkim dynamicznym, niespodziewanym rozwojem energetyki odnawialnej i pojawieniem się prosumentów. Dyskusje o wspólnym europejskim rynku energii elektrycznej trwają już od dawna, jednak realne wdrożenie w perspektywie roku 2015 oceniam jako mało prawdopodobne - mówi Filip Thon, prezes zarządu RWE Polska i członek zarządu RWE East.

W ocenie Thona, powołanie wspólnego europejskiego rynku energii zależy od wielu złożonych czynników, w tym woli politycznej, systemów prawno-regulacyjnych państw członkowskich, jak również aspektów technicznych związanych z funkcjonowaniem sieci.

Jego zdaniem, stworzenie jednolitego rynku to idea słuszna, ale wymagająca bardzo starannego opracowania i wspólnych uzgodnień.

- Doświadczenia RWE w Niemczech pokazują, jak bardzo uwarunkowania prawne i systemy wsparcia oddziałują na model rynku. Poziom wsparcia źródeł odnawialnych w Niemczech doprowadził niemalże do wypchnięcia z rynku znacznej części elektrowni konwencjonalnych i spowodował, że Niemcy stały się znaczącym eksporterem energii wytworzonej właśnie w źródłach odnawialnych. Braki w infrastrukturze przesyłowej i nieumiejętność poradzenia sobie z nadwyżkami energii z OZE źle oddziałują na stabilność systemu na poziomie całego kraju i nie pozostają bez wpływu na państwa sąsiadujące - dodaje Thon.

W jego ocenie, największe korzyści z jednolitego europejskiego rynku mogą odnieść klienci, którzy będą mieli możliwość korzystania na równych prawach z ofert różnych sprzedawców niezależnie od kraju pochodzenia.

Taka sytuacja powinna pozytywnie wpłynąć na rozwój konkurencyjności produktów energetycznych i inspirować pozytywne zmiany rynkowe.

Jednolity rynek energii nie powstanie jednak bez znacznych inwestycji w sieć i połączenia transgraniczne ani bez zasadniczej reformy samych rynków.

Więcej rynku, więcej szans

- Nie sądzę, by stworzenie jednolitego rynku energii udało się już w 2015 r. Natomiast co do zasady, zdecydowanie powinniśmy próbować to osiągnąć - ocenia Mikael Lemström, prezes Fortum Power and Heat Polska. - Przeszkodą na drodze do jednolitego rynku są nadal fizyczne wąskie gardła, ograniczenia prawne oraz bariery w wolnym handlu. Dlatego moim zdaniem, szanse na całkowitą integrację do 2015 roku są bardzo niewielkie. Jednak widać wysiłki w kierunku integracji, które zdecydowanie powinniśmy wspierać.

Aby stworzenie jednolitego, europejskiego rynku energii było możliwe, jego zdaniem w aspekcie prawnym należy zharmonizować zasady przesyłu energii i zamawiania mocy przesyłowych.

Jeśli uda się to zrobić w uczciwy i przejrzysty sposób, zmniejszą się bariery handlowe. Ponadto należy zlikwidować fizyczne wąskie gardła, co wymaga znacznych inwestycji, zarówno w infrastrukturę przesyłu gazu, jak też energii elektrycznej.

Mikael Lemström przekonuje, że podstawowa korzyść dla firm energetycznych to większy rynek, a co za tym idzie - większe możliwości. Te z kolei stworzą więcej możliwości dla uczciwej konkurencji, a w dłuższej perspektywie także bardziej przejrzyste środowisko biznesowe, wolne od ingerencji politycznych.

- Gdy już powstanie jednolity rynek, będzie on działał płynniej i stanie się dodatkowym katalizatorem zwiększającym aktywność ekonomiczną użytkowników i producentów energii. Ta dodatkowa aktywność gospodarcza powinna się w konsekwencji przełożyć na zwiększenie inwestycji w wytwarzanie energii - podkreśla Lemström.

Pavel Rezabek, szef departamentu analiz rynkowych grupy CEZ, ocenia, że nieco absurdalne jest jednak to, że chcemy w UE stworzyć wspólny rynek energii, ale każdy kraj ma nieco odmienne zasady określające funkcjonowanie tego rynku, inne są też zasady wsparcia OZE; w kilku krajach, w tym w Niemczech i Polsce, rozważane jest wprowadzenie tzw. rynku mocy.

Rezabek przypomina, że OZE w znaczącym stopniu wpływają na inne źródła wytwórcze. Wiele koncernów energetycznych w Europie rezygnuje z inwestycji w konwencjonalne źródła energii, zdarzały się nawet przypadki zamknięcia niedawno oddanych źródeł gazowych, ponieważ ich eksploatacja się nie opłacała.

Dariusz Ciepiela, Nowy Przemysł

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: energetyka | Nowy Przemysł | szefowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »