Koniec ze świętymi krowami na dwóch kółkach

Dania, Norwegia i Szwecja wydały wojnę rowerowym piratom i znacznie podwyższyły wysokość mandatów.

Kraje skandynawskie kojarzą się z rowerami, ponieważ ten środek transportu jest przyjazny środowisku i masowy. Lecz rowerzyści są traktowani jak wszyscy inni uczestnicy ruchu drogowego i muszą dostosować się do przepisów.

Stefan Lindahl, jeden z kierowników sztokholmskiej drogówki wyjaśnia, że w ostatnich latach bardzo wzrósł standard sprzętu rowerowego, a tym samym szybkość. We wrześniu podczas pomiarów radarowych na ulicach otaczających starówkę notowano szybkość rowerów w przedziale 13 - 35 km/h, podczas gdy kierowców obowiązuje ograniczenie do 30 km/h.

Reklama

- Większość wykroczeń popełniali rowerzyści. W dodatku oni jadąc ścieżkami rowerowymi ani myślą hamować, pomimo że na nich, tak jak na ulicach, istnieją przejścia dla pieszych, którym bezwzględnie należy ustępować pierwszeństwa. Do wypadków dochodzi codziennie, a w tym roku jedna z osób uderzonych przez rower zmarła. Podkreślił, że rowerzysta jadący szybko po chodniku, często slalomem, stwarza bardzo poważne zagrożenie dla pieszych. Potrącenie starszego człowieka kończy się wielomiesięcznym leczeniem lub inwalidztwem. - Koniec ze świętymi krowami. Chcesz jeździć na rowerze - dostosuj się do przepisów.

Po ulicach Sztokholmu codziennie porusza się 65 tys. rowerzystów. Za nie przepuszczenie pieszego kara wynosi 200 euro, a za przejazd przez skrzyżowanie przy czerwonym świetle - 150 euro.

W Kopenhadze rowerzystów jest jeszcze więcej i również drastycznie podwyższono wysokość mandatów. Najniższy to teraz 100 euro, a najwyższy - 150 euro płaci się głównie za jazdę po chodniku lub po przejściu dla pieszych oraz za rozmawianie przez telefon komórkowy podczas jazdy.

W Norwegii najwyższą karą też jest 150 euro za przejazd na czerwonym świetle i nieudzielenie pierwszeństwa samochodowi jadącemu z prawej strony na skrzyżowaniu równorzędnym. Jazda po chodniku jest dozwolona tylko wtedy kiedy jest prawie pusty, a jeżeli znajdują się na nim piesi należy zachować kilkunastometrową odległość i szybkość poniżej 6 km/h.

Policje krajów skandynawskich podkreślają, że chodzi tutaj nie tylko o ograniczenie kolizji z samochodami lecz głównie o bezpieczeństwo pieszych ponieważ rowerzyści nadużywają statusu "zielonego" pojazdu.

Policja przyznaje jednak że brakuje im środków na kontrolę ruchu rowerowego i tylko od czasu do czasu urządzają specjalne akcje. Wyniki są jednak przerażające. Na skrzyżowaniu w centrum Oslo w zaledwie dwie godziny ukarano 165 rowerzystów. W Sztokholmie w tym samym czasie dwa razy więcej.

- Rowerzyści przy wypisywaniu mandatu bardzo się dziwią najpierw przyczyną, a później wysokością. Jednak kara 150 euro jest bolesna i skutecznie leczy z pokus, więc karanie rowerzystów jest częścią uczenia ich zasad ruchu drogowego - mówi inspektor Hans Olav Lier z Oslo.

Norweska policja zamierza częściej mierzyć szybkość rowerów. Zagroziła nawet karaniem kolarzy podczas mistrzostw kraju za niedostosowanie się do znaków ograniczających szybkość. Miało to dotyczyć nawet finiszu przed ratuszem w miejscowości Grimstad, gdzie znak drogowy nakazuje zwolnić do 30 km/h. Mistrz świata z 2010 roku Thor Hushovd złapał się za głowę i stwierdził, że jest to niemożliwe, ponieważ sprinterzy osiągają do 80 km/h na godzinę, a wyścigu nie można rozgrywać w zwolnionym tempie.

Policja wycofała się z restrykcyjnego zakazu, ale uznała, że odniosła sukces medialny, ponieważ swoją groźbą zwróciła uwagę na niebezpiecznych rowerzystów.

Zbigniew Kuczyński

Private Banking
Dowiedz się więcej na temat: motoryzacja | bezpieczeństwo | rower
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »