Niewyobrażalne staje się faktem

- Przyszłość energetyki leży w dekarbonizacji, decentralizacji, cyfryzacji i oczywiście poprawie efektywności energetycznej - mówi Jan Woźniak, dyrektor zarządzający Engie Polska, w rozmowie z Ireneuszem Chojnackim.

Ireneusz Chojnacki, Nowy Przemysł: Koncern Engie, realizując swą strategię w dziedzinie dekarbonizacji, sprzedał Enei spółkę Engie Energia Polska, której główny majątek to węglowa elektrownia Połaniec. Była nieperspektywiczna?

Jan Woźniak, dyrektor zarządzający Engie PolskaJW: - Rynek energii elektrycznej zmienia się zasadniczo, choć w Polsce zbyt mocno jeszcze tego nie odczuwamy. By dostrzec, jak głębokie to zmiany, wystarczy zerknąć na wyniki największych europejskich grup energetycznych. Wskutek odpisów wartości aktywów E.ON skończył 2016 rok stratą rzędu 16 mld euro, a nasza grupa na koniec 2013 r. dokonała odpisów wartości aktywów na 15 mld euro.

Reklama

Opłacalność energetyki konwencjonalnej, stanowiącej niegdyś o potędze grup energetycznych, niebywale maleje.

- Mija epoka, kiedy to usługi związane z energią świadczyły tylko wielkie, scentralizowane systemy, oparte na paliwach kopalnych. Trzeba dostosować się do nowej sytuacji. Naszym zdaniem, przyszłość energetyki leży w dekarbonizacji, decentralizacji, cyfryzacji i oczywiście poprawie efektywności energetycznej.

W jakim stopniu transformacja energetyki to proces naturalny, a w jakim skutek decyzji politycznych, wymuszających zmiany w sektorze - chociażby poprzez akceptację dotowania OZE w wielkiej skali?

- Faktycznie, polityczne rozstrzygnięcia przyspieszyły transformację europejskiej energetyki. Gdyby nie regulacje, OZE na pewno nie rozwijałyby się tak szybko - i inna byłaby dzisiaj pozycja energetyki konwencjonalnej. Według mnie, niebagatelny był tu i jest wpływ presji opinii publicznej.

- Politycy kształtują politykę energetyczną, w dużej mierze odpowiadając na oczekiwania obywateli. A ci chcą, by energię produkowano i dystrybuowano w sposób jak najmniej szkodliwy dla środowiska.

Oczywiście, poszczególne państwa niejako przy okazji mogą forsować swe interesy, wpływając na regulacje, lecz w wielu krajach naszego kontynentu - i nie tylko - nacisk na ochronę środowiska, łączony m.in. z dekarbonizacją, jest naprawdę ogromny. Nieporównywalnie większy niż obecnie w Polsce.

Doświadczacie tego bezpośrednio?

- Na przykład w Australii, gdzie jesteśmy właścicielem odkrywkowej kopalni węgla kamiennego i elektrowni. W kopalni wybuchł pożar, co wywołało proekologiczne protesty. Ataki na naszą grupę były bardzo silne. Zamykamy tę australijską kopalnię, jak również inne, które nie są dostosowane do wyzwań stawianych przez środowisko i zmieniającej się gospodarki.

W jaki sposób strategia Engie przekłada się w praktyce na wektory inwestowania?

- Wybór konkretnych kierunków "inwestowania w przyszłość" nie jest łatwy. Podstawowa trudność? Pomysły na nowe rozwiązania. Te dotyczące produkcji czy dystrybucji energii - o mniejszym lub większym znaczeniu praktycznym - pojawiają się z niespotykaną dotychczas częstością. W tym tkwią ryzyka, ale i szanse inwestycyjne.

- Trudno mi jednak mówić generalnie o całej grupie Engie, bo działamy globalnie, a każdy z rynków ma swą specyfikę. W Polsce stawiamy na wytwarzanie energii w małych instalacjach blisko klientów (z uwzględnieniem energii odnawialnej), na serwis energetyczny (w tym dla miast), na usługi poprawy efektywności energetycznej, realizowane m.in. w ramach partnerstwa publiczno-prywatnego, a także na ciepłownictwo. Nie wykluczamy przejęć zgodnych ze strategią grupy.

Energetyka rozproszona faktycznie ma przewagę nad energetyką wielkoskalową?

- Pozostaje poza dyskusją, że wielkie elektrownie w kosztach wytwarzania na razie zachowują przewagę nad małymi źródłami. Wytwarzanie energii w małych źródłach i blisko odbiorców oznacza jednak, że z rachunków znikają koszty dystrybucji energii. Na tym głównie buduje się ekonomiczną przewagę energetyki rozproszonej nad systemami scentralizowanymi.

- Z naszych analiz wynika, że w Polsce - przy obecnych, stosunkowo niskich cenach energii elektrycznej i przy stałym odbiorze ciepła - na przykład małe projekty kogeneracyjne nie są już dalekie od opłacalności.

W naszym kraju widać kilka pomysłów regulacyjnych, których realizacja podniosłaby koszty zaopatrzenia w energię elektryczną z systemu centralnego; czołowy z nich to rynek mocy. Czy u nas energetyka rozproszona będzie już tylko zyskiwać na atrakcyjności?

- Wzrost kosztów energii z sieci automatycznie potęguje atrakcyjność mikroprojektów. Przez dekady przyzwyczailiśmy się do myślenia, że bezpieczeństwo dostaw energii mogą zagwarantować tylko centralne regulacje i centralne zarządzanie systemem. Dziś jednak nie można już stwierdzić jednoznacznie, iż tylko scentralizowany system daje gwarancję bezpieczeństwa energetycznego.

- Lokalne wytwarzanie energii staje się coraz tańsze. Kiedy spadną również koszty magazynowania energii, zdecentralizowane wytwarzanie energii bez konieczności używania sieci jako magazynu stanie się powszechne.

To znaczy, że silne krajowe koncerny energetyczne strategicznie stoją na przegranej pozycji i spadek ich znaczenia jest tylko kwestią czasu?

- Nie, bo zachowują wiele przewag nad potencjalną konkurencją. Ale rodzi się pytanie, czy je właściwie wykorzystają. Wspomniane atuty to zwykle zasoby finansowe, skala działania, doświadczenie, a przede wszystkim: często bezpośredni dostęp do milionów klientów. Taka sytuacja otwiera wielkie możliwości świadczenia nowych usług.

Na czym, pana zdaniem, polega polskie ryzyko zlekceważenia globalnych, energetycznych megatrendów?

- Wyzwaniem jest kwestia, czy utrzymywać obecny kierunek, czyli inwestować ogromne pieniądze w energetykę węglową, która za jakiś czas może się okazać kompletnie niekonkurencyjna. Zważywszy na unijną politykę klimatyczno-energetyczną, ale także koszty wydobycia węgla w naszym kraju, które pewnie znacząco nie spadną, trudno sobie wyobrazić, że energia ze scentralizowanego systemu, z wielkoskalowej energetyki węglowej będzie tanieć.

- A taki stan rzeczy, najkrócej mówiąc, stwarza ryzyko, że energia w Polsce będzie droższa niż w innych krajach UE, co nie wpłynie ożywczo na konkurencyjność przemysłu (nawet abstrahując od kosztów CO2). Trudno sobie bowiem wyobrazić - ze względu na poziom zamożności społeczeństwa - że przyrost kosztów energii zostałby przerzucony na odbiorców, w celu ochrony czy utrzymania konkurencyjności przemysłu. Sumując: rządzącym nie ma czego zazdrościć!

Co zatem oznacza dziś nowoczesna energetyka i jak zmienia się Engie, by sprostać wyzwaniom przyszłości?

- Przemiany na rynku energii w oczywisty sposób implikują zmiany modeli biznesowych energetyki. Engie w coraz większym stopniu przekształca się z producenta i dostawcy energii w usługodawcę. Wychodzimy z założenia, że klient kupuje od nas de facto nie energię, lecz energetyczny komfort życia.

- A inny jeszcze kurs? Zajmujemy się też od dość dawna świadczeniem usług, raczej na pierwszy rzut oka z nami niekojarzonych; w Wielkiej Brytanii zarządzamy na przykład parkingami i więzieniami.

- Tak czy inaczej to, co jeszcze dekadę temu w przypadku firm energetycznych wydawało się niewyobrażalne, jest już faktem.

Ireneusz Chojnacki

Więcej informacji w portalu "Wirtualny Nowy Przemysł"

Dowiedz się więcej na temat: energetyki | energetyka węglowa | ceny energii | energia elektryczna
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »