Taki będzie nowy polski mały czołg? Mamy jego zdjęcia

"Jak byśmy dwa takie czołgi mieli, to byśmy sobie sami tę wojnę wygrali". Tymi słowami Bohdan Smoleń komentował niegdyś wyczyny słynnych "Czterech pancernych i psa".

Do wojskowej tematyki nawiązujemy nieprzypadkowo. Mało kto wie, że w tym roku mija 45 lat od kiedy w Gliwicach rozpoczął działalność znany wszystkim polskim pancerniakom OBRUM, czyli Ośrodek Badawczo Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych. Z tej okazji na "fabrycznym" poligonie Bumaru-Łabędy zaprezentowano wczoraj najnowszy projekt polskich inżynierów - koncepcyjny wóz wsparcia bezpośredniego PL-01.

Przez lata w głowach zatrudnionych w Gliwicach konstruktorów zrodziło się wiele pojazdów, które - bez zbędnej skromności - stanowiły (i wciąż stanowią) trzon polskich sił lądowych.

Reklama

Owe 45 lat doświadczeń zaowocowało przeszło sześćdziesięcioma projektami najróżniejszych wozów inżynieryjnych, mostów samobieżnych, haubic (chociażby wykorzystywana w polskiej armii armato-haubica Krab) i czołgów. Zwłaszcza na tym ostatnim polu możemy się pochwalić dużymi osiągnięciami.

To właśnie w Gliwicach narodził się słynny PT-91 Twardy, czyli polska wariacja na temat sowieckiego T72. Tutaj modernizowano również ofiarowane nam przez niemiecką armię czołgi Leopard 2 A4.

Teraz w OBRUM powstał polski projekt "wozu wsparcia bezpośredniego" przyszłości. Czy na tle zachodnich konstrukcji mamy się czym chwalić?

Naiwnością byłoby twierdzenie, że koncepcyjny PL-01 powstał dla uczczenia 45-lecia OBRUM. Nie jest tajemnicą, że Ministerstwo Obrony Narodowej stoi u progu wdrożenia wielkiego planu modernizacji polskich sił zbrojnych, dobrze byłoby więc, gdyby część ogromnych środków przeznaczonych z budżetu na ten cel trafiła do polskich przedsiębiorców...

Najpewniej właśnie ta myśl przyświecała twórcom projektu PL-01. Nie jest również tajemnicą, że gra toczy się o ogromne pieniądze - "wóz wsparcia bezpośredniego" w tłumaczeniu na "język ludzki" oznacza bowiem to samo, co "czołg podstawowy". Inżynierowie mieli więc za zadanie opracowanie wozu, który - począwszy od 2018 roku - będzie musiał zastąpić wysłużone "Twarde" i Leopardy 2. Jak im się to udało?

Wstydu nie ma

Po pierwsze, należy zaznaczyć, że pojazd, który prezentujemy na zdjęciach, to całkowicie polska konstrukcja. Wprawdzie przedstawiciele zarówno OBRUM, jak i Bumaru-Łabędy nie kryją, że w prace nad jej doskonaleniem zaangażowane będą również zachodnie firmy, to jednak przy okazji prezentacji wozu z dumą podkreślano, że prawa do własności intelektualnej pozostać mają po stronie polskiej. To niezwykle ważne o tyle, że nowy czołg wyznaczać ma też nowe standardy na arenie światowej - można więc liczyć na spore zainteresowanie zagranicznych nabywców.

O tym, że na tle najnowocześniejszych czołgów lekkich polski pojazd koncepcyjny nie ma się czego wstydzić, świadczy chociażby jego modułowa konstrukcja, pozwalająca na dopasowanie wozu do warunków misji. Nowością jest również rzadko obecnie stosowana bezzałogowa wieża, która - wg uznania nabywcy - może być wyposażona w gładkolufową armatę o kalibrze 105 lub 120 mm (standard w NATO).

Dużą mobilność zapewniać ma połączenie niewielkiej masy (z pełnym opancerzeniem dodatkowym to około 35 ton) z mocnym napędem w układzie "power-pack".

Takie rozwiązanie pozwala na zminimalizowanie czasu napraw czołgu na polu walki - zamiast naprawiać uszkodzone elementy, za pomocą wozu technicznego, w krótkim czasie, w czołgu wymienić można cały układ napędowy.

Głównym źródłem mocy jest silnik Diesla o mocy przeszło 940 KM, zapewniający prędkość maksymalną co najmniej 70 km/h (w terenie minimum 50 km/h) i zasięg pół tysiąca km (na szosie). By zmniejszyć możliwość wykrycia czołgu za pośrednictwem kamer termowizyjnych, zastosowano układ chłodzenia spalin. Kadłub i wieża pomalowane są ponadto farbą pochłaniającą fale radarowe.

Chcąc zapewnić załodze jak najwyższą ochronę w prototypie zastosowano wielowarstwowe pancerze kompozytowe ceramiczno-aramidowe oraz specjalnie zaprojektowane siedziska minimalizujące skutki użycia ładunków wybuchowych. Standardem ma być też system aktywnej ochrony przed pociskami kumulacyjnymi czy wkomponowane w opancerzenie wieży wyrzutnie granatów dymnych.

System kierowania ogniem wyposażono w dwa celowniki optoelektroniczne z kamerami dziennymi, termowizyjnymi (trzeciej generacji) i dalmierzami laserowymi.

Panoramiczny celownik dowódcy działa w trybie "hunter-killer" pozwalając na lokalizowanie i niszczenie celów bez udziału działonowego. System kierowania ogniem zintegrowano z systemami aktywnej ochrony pojazdu oraz łączności i zarządzania polem walki. Warto też dodać, że w podwoziu i wieży zastosowano system przeciwpożarowy, a załoga ma do dyspozycji nie tylko ogrzewanie, ale też klimatyzację.

Wszystko w rękach rządzących

Jaka przyszłość czeka koncept PL-01? Niestety, spieszymy wyjaśnić, że w takiej formie wóz na pewno nie trafi do produkcji. Jak każdy pojazd koncepcyjny, po szeregu testów, zostanie rozkręcony na części pierwsze. Nie można też mieć pewności, czy tak właśnie wyglądać będzie polski czołg przyszłości - pierwszy w pełni funkcjonalny prototyp powstać ma bowiem w 2018 roku. Prezentowany pojazd traktować należy raczej, jako pokaz możliwości zarówno polskich inżynierów z OBRUM, jak i kunsztu pracowników Bumaru-Łabędu, w którym powstał. PL-01 to swego rodzaju uśmiech w stronę decydentów, od których zależeć będzie to, w jaki sprzęt wyposażona zostanie wkrótce polska armia.

Jakkolwiek nie potoczyłyby się dalsze losy projektu, trzeba przyznać, że konstrukcja robi ogromne wrażenie nie tylko na polskich żołnierzach. Można więc zaryzykować twierdzenie, że PL-01 może być przyczynkiem do odbudowania pozycji, jaką mieliśmy na światowym rynku broni w dwudziestoleciu międzywojennym, gdy znaczek PZInż. budził respekt w oczach wojskowych z całego świata. Być może już niedługo podobne reakcje wywoływać będą na świecie konstrukcje OBRUM z Bumaru-Łabędy...

Tekst i zdjęcia: Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy