Cztery lata rządu Buzka przetrwał sam... premier

Nad moim redakcyjnym biurkiem wisi wycięta z gazety strona pod jakże znamiennym tytułem: Gdzie jest minister. Jest to coś w rodzaju książki telefonicznej i adresowej nowo powołanego rządu premiera Jerzego Buzka, którą autor tak reklamuje w pierwszym zdaniu: Są już nowi ministrowie, ale jak do nich dotrzeć? Z nami każdy bez problemu odnajdzie swojego ministra czy ministerstwo z którym musi się skontaktować.

Nad moim redakcyjnym biurkiem wisi wycięta z gazety strona pod jakże znamiennym tytułem: Gdzie jest minister. Jest to coś w rodzaju książki telefonicznej i adresowej nowo powołanego rządu premiera Jerzego Buzka, którą autor tak reklamuje w pierwszym zdaniu: Są już nowi ministrowie, ale jak do nich dotrzeć? Z nami każdy bez problemu odnajdzie swojego ministra czy ministerstwo z którym musi się skontaktować.

Życie, jak to zwykle bywa, dopisało do tej niewinnej publikacji długą historię i zupełnie nieoczekiwaną puentę. Po pierwsze: gdzie jest minister? - nie wie nikt. Po odwołaniu, w trybie nagłym i nieoczekiwanym ministra sprawiedliwości Lecha Kaczyńskiego, w równie nagłym trybie powołano nowego człowieka na to stanowisko - Stanisława Iwanickiego, dotychczasowego szefa parlamentarnej Komisji Sprawiedliwości. Pan Prezydent wstał wcześnie, by ministrowi Kaczyńskiemu podziękować "za wkład i dotychczasowy trud", a od nowego ministra odebrać przysięgę i wręczyć mu nominację, ale ... żaden z panów nie przyszedł. Minister Iwanicki, jak na zapracowanego parlamentarzystę przystało, bawi w Grecji. Bo przecież w Sejmie, ani wokół resortu sprawiedliwości i prokuratury nic się nie dzieje, a pan poseł nie kandyduje na następną kadencję - można więc odpocząć. I tylko rodzi się taka straszna myśl, że został nowym ministrem właśnie dlatego, że nie było go w kraju i nie mógł się dosyć energicznie bronić. Były już minister Kaczyński, zajęty kampanią swojego ugrupowania, którego nazwę ulica przerobiła na westernowe "Prawo i pięść", też nie przybył. I nie podejrzewam by zaspał, bo słyszany w radio.

Reklama

Dymisją ministra sprawiedliwości poczuł się głęboko dotknięty Kazimierz Michał Ujazdowski, minister kultury i dziedzictwa narodowego, i uznał, że w tych warunkach wzmożonego przeciągu to on pracować nie może, i że ważniejsza jest dla niego lojalność polityczna wobec kolegi niż jakaś tam funkcja ministerialna. Jak powiedział, tak zrobił i z rządu wyszedł. Podobnie jak minister łączności Tomasz Szyszko. Dzisiaj będą ważyły się losy Aldony Kameli - Sowińskiej, minister skarbu państwa. I choć wniosek o jej odwołanie stracił już nieco na świeżości i stał się sierotą, w nowej sytuacji politycznej nie sposób przesądzać o wyniku głosowania w Sejmie. Spokój zachowuje tylko premier Buzek, który stwierdził, że jeśli komuś z rządem nie po drodze i będzie chciał złożyć dymisję - to on się nie zawaha i każdego odwoła.

I w taki to prosty sposób nie zadajemy już pytania gdzie jest minister, ale gdzie są ministrowie? W tej sytuacji szczególnie zabawnie brzmią jeszcze niedawne stwierdzenia premiera Jerzego Buzka, że to właśnie on i jego rząd zapewnili w kraju stabilizację polityczną, chociażby poprzez to, że przetrwali pełną kadencję. Wróćmy zatem znowu do przywoływanej na wstępie publikacji: Gdzie jest minister. Po uważnym jej przeczytaniu okazuje się, że przetrwał, na swoim stanowisku, tylko premier Buzek i... koordynator służb specjalnych Janusz Pałubicki, który w imieniu premiera sprawuje nadzór nad Urzędem Ochrony Państwa. Dwóch powołanych wtedy wicepremierów już nie ma, a twarze wielu z szesnastu ministrów trudno skojarzyć z określonym resortem, bo po nich przewinęło się kilku następców.

Nie wiem dlaczego to wszystko coraz bardziej kojarzy się, nie tylko tytułem, z taką starą komedią: Gdzie jest generał? On tam był i trwał - tylko nie miał kim dowodzić.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: sprawiedliwość | rzad | rząd | minister
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »