Czy to już krach numer dwa?

Załamanie na giełdach, które nastąpiło latem, do złudzenia przypomina to sprzed trzech lat. Wtedy był to sygnał do gospodarczej recesji. Jak będzie teraz?

Licytacja analityków, o ile zmniejszy się w tym roku tempo wzrostu PKB w największych krajach świata, już wystartowała. Wychodzi, że średnio o 1-2 punktów procentowych w stosunku do wcześniejszych prognoz. Jeśli weźmie się pod uwagę, że w wielu krajach spodziewano się wzrostu właśnie na poziomie 1-2 proc., to po korekcie widmo recesji może przybrać realną postać.

W lipcu produkcja przemysłowa w Unii Europejskiej (UE) zmalała w porównaniu z czerwcem o 1,2 proc., jak poinformował Eurostat. W relacji do lipca ub. roku była ona co prawda wyższa (o 1,7 proc.), lecz tempo gaśnie, skoro np. w lutym - w porównaniu rok do roku - dynamika ta sięgała 7,5 proc.

Reklama

W drugim kwartale tego roku PKB w krajach unijnych wzrosło w porównaniu z pierwszym tylko o 0,2 proc. Na tę średnią nie składają się wyłącznie złe wyniki krajów PIGS, lecz także największych gospodarek. W Wielkiej Brytanii PKB było wyższe o 0,2 proc., w Niemczech o 0,1 proc., lecz we Francji już wystąpiła stagnacja. Podobne do unijnych wskaźniki wzrostu zanotowała gospodarka USA, natomiast Japonia - spadek.

Także dane z Polski, chociaż są znacznie korzystniejsze, wskazują na trend słabnącego rozwoju. W lipcu br. produkcja przemysłowa była tylko o 1,8 proc. wyższa niż rok temu, jak poinformował GUS. Zawsze jej dynamika słabnie latem, jednak w tym roku proces ten rozpoczął się miesiąc wcześniej niż zwykle, czyli w czerwcu. Tylko w 19 działach przemysłu (na 34) GUS odnotował w lipcu wzrost produkcji sprzedanej. Przed rokiem, gdy świat wychodził z kryzysu, było ich 25.

Można się pocieszać, że nie wszystkie wskaźniki są gorsze, przez co obraz sytuacji gospodarczej nie jest jednoznacznie gorszy. Nawet w gospodarce niemieckiej, której życzymy zdrowia nie tylko dlatego, że tam plasujemy czwartą część eksportu, zmniejszyła się w tym roku liczba upadłości firm, a w drugim kwartale zatrudnionych było 41 mln osób, tj. najwięcej w tym okresie od czasu zjednoczenia Niemiec. U nas świetną dynamikę notuje budownictwo, które wzrosło o 16,4 proc., a ogólny klimat koniunktury w przetwórstwie przemysłowym w sierpniu oceniany jest pozytywnie.

Inflacja, bezrobocie, PKB - zobacz dane z Polski i ze świata w Biznes INTERIA.PL

Kryzys czy nie kryzys?

Prof. Stanisław Gomułka, główny ekonomista Business Centre Club, nie jest przekonany, że sierpniowe wydarzenia to zapowiedź recesji i krachu. To raczej rodzaj korekty. Inwestorzy mogli uznać, że zapowiedzi zacieśnienia polityki fiskalnej na świecie są realne. A mniejsze wydatki rządowe to mniej zamówień dla firm. W rezultacie przedsiębiorstwa będą miały niższe zyski, więc i ich wycena giełdowa musi być niższa. Dlatego zdaniem prof. Gomułki, reakcja giełd jest uzasadniona.

Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI, przyznaje, że moment od drastycznej przeceny został wybrany z chirurgiczną precyzją. Sierpień jest bowiem okresem, kiedy większość decydentów przebywa na wakacjach. Jest im trudniej zebrać się i przeciwdziałać temu, co dzieje się z nastrojami inwestorów. Ostatnie dwa lata poprawienia nastrojów na rynkach nie upłynęły na naprawianiu błędów, które przyczyniły się do kryzysu z 2008 roku.

- Niewygodne brudy zamieciono tylko pod dywan. Państwa wzięły na siebie ciężar wyjścia z załamania, ale okupiły to wysokimi deficytami i wzrostem zadłużenia do poziomów przekraczających zdrowy rozsądek. Teraz rządzący uprzytomnili sobie, że trwanie w takim stanie może być bardzo ryzykowne. Czy to początek nowego kryzysu, tym razem kryzysów państw? Dużo zależy od reakcji politycznych decydentów. Jeśli skończy się na dalszym zaklinaniu rzeczywistości, to faktycznie możemy mieć problem. W skrajnie negatywnym scenariuszu, jeśli kryzys zaufania będzie się rozprzestrzeniał, możemy nie uniknąć scenariusza znanego z upadku Lehman Brothers - twierdzi prezes Quercus TFI.

Mniej kapitału

Związek między giełdą, rynkami finansowymi a tzw. rzeczywistą gospodarką jest niełatwy i niejednoznaczny. Trudno sobie jednak wyobrazić, by został zerwany. Jedni ekonomiści twierdzą, że giełda i rynki finansowe trzy lata temu wyprzedziły sytuację w gospodarce, inni, że ją sprowokowały. Zimą tego roku mówiono, że dobre notowania na giełdzie zapowiadają to, co stanie się w gospodarce. Teraz gdy warszawska giełda schudła od tego czasu mniej więcej o 20 proc., mówi się, że dostosowała się do danych ekonomicznych. Co więcej, trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, że za połowę obrotu na GPW odpowiada kapitał zagraniczny, który potrafi przemieszczać się po świecie z prędkością bliską prędkości światła.

- W Polsce dane dotyczące wzrostu gospodarczego mogą być bardzo dobre, ale jeśli nadal będą problemy w Ameryce czy w Europie Zachodniej, to i w Polsce akcje będą taniały. A jeśli sytuacja na giełdzie będzie zła, to pogorszą się warunki pozyskiwania kapitału niezbędnego dla rozwoju gospodarki - podkreśla Jan Mazurek, główny analityk Domu Inwestycyjnego Investors.

Eksperci PwC uważają, że ostatnie zawirowania na rynkach finansowych prawdopodobnie wpłyną na zmniejszenie liczby pierwszych ofert publicznych (IPO) na całym świecie. Z kwartalnej analizy sporządzanej przez PwC wynika, że między 1 a 15 sierpnia na najważniejszych giełdach papierów wartościowych na świecie zgłoszono ich łącznie mniej niż dziesięć.

- W odróżnieniu od fali optymizmu obserwowanej w pierwszej połowie 2011 roku bieżąca perspektywa całoroczna na rynku pierwszych ofert publicznych wygląda nieco gorzej. Nawet w obliczu mniejszej aktywności na rynku IPO warszawska giełda ma jednak duże szanse na dalsze umocnienie swojej pozycji w Europie, gdyż spadek liczby ofert powinien być bardziej odczuwalny na rynkach Europy Zachodniej niż na naszym rynku. Oczywiście pod warunkiem, że Polska wciąż będzie pozostawała w grupie krajów najbardziej odpornych na kryzys - uważa Tomasz Konieczny, partner w zespole ds. rynków kapitałowych PwC.

A premier Donald Tusk przekonuje: Polsce nie grozi recesja, zaznaczając jednak, że odpowiedzialnie może mówić o prognozach na najbliższe kilka miesięcy. W każdym razie rząd wstrzymał się z planowaną na jesień wielką ofertą banku PKO BP. Jego wycena obniżyła się od początku sierpnia aż o 10 miliardów złotych.

Co z kredytami dla firm?

Badania ankietowe Narodowego Banku Polskiego nie wskazują na to, że banki traktują indeksy giełdowe jako czynnik wpływający na ich politykę kredytową. Co więcej, odsetek banków deklarujących obniżkę marż kredytów dla firm wzrósł do najwyższego poziomu w historii. Jak podaje NBP, taką deklarację składa aż 45 proc. instytucji. Banki, które złagodziły politykę kredytową wobec przedsiębiorstw, tłumaczyły to przede wszystkim bieżącą lub oczekiwaną sytuacją kapitałową.

Drugi kwartał z rzędu banki odnotowały wzrost popytu we wszystkich kategoriach kredytów dla przedsiębiorstw. Także perspektywy na III kwartał są bardzo obiecujące. Pomimo skomplikowanej sytuacji gospodarczej w Europie, banki w Polsce deklarowały, że w III kwartale polityka kredytowa wobec przedsiębiorstw nie ulegnie zmianie. Niemal jedna trzecia banków oczekuje w tym okresie wzrostu popytu na kredyty krótkoterminowe ze strony małych i średnich przedsiębiorstw.

W czasie osłabienia koniunktury poważnie ucierpiała branża budowlana. Banki praktycznie odcięły ją od finansowania.

- Sytuacja z przełomu 2008 i 2009 roku wiązała się z problemami w dostępie nie tylko do finansowania, ale również do gwarancji bankowych i ubezpieczeniowych, co w przypadku firmy budowlanej, jaką jest Budimex SA, która nie wykazuje zapotrzebowania na finansowanie bezpośrednie, było znacznie bardziej uciążliwe. Obecnie nie widzimy sygnałów świadczących o tym, aby pogarszał się dostęp do finansowania - zarówno projektów deweloperskich, finansowania inwestycyjnego, jak i obrotowego - ani też do limitów gwarancyjnych - mówi Krzysztof Kozioł, dyrektor biura ds. komunikacji Budimex SA.

Jego zdaniem, banki przy podejmowaniu decyzji kredytowych z pewnością biorą pod uwagę bieżącą wycenę spółki, którą traktują jako sygnał płynący z rynku na jej temat.

- Tak więc znaczna i trwała utrata wyceny rynkowej przez pojedynczą spółkę lub nawet całą branżę bez wątpienia może być negatywnym sygnałem dla banków i będzie wzięta pod uwagę przy podejmowaniu decyzji kredytowych. Nie będzie jednak bezpośrednim negatywnym sygnałem dla banku finansującego przecena spółki, która odbywa się w warunkach korekty wszystkich lub większości spółek na całym rynku, w tym pozostałych spółek z danej branży - dodaje Krzysztof Kozioł.

- Banki mają podobne oczekiwania jak w poprzednich latach, po roku 2008 niewiele się zmieniło. Projekty są szczegółowo analizowane w zakresie lokalizacji, potencjalnej ceny dla nabywców - mówi Edward Laufer, prezes Ventage Development, spółki z Grupy Impel. -Kluczowe dla finansowania projektów deweloperskich będzie podejście banków do finansowania klientów indywidualnych.

Konsumpcja dalej duża

Jak wynika z danych GUS, w sierpniu 2011 roku nieznacznie pogorszyły się nastroje konsumentów w porównaniu z lipcem. Zawirowania na rynkach finansowych nie miały wpływu na gospodarstwa domowe. W przygniatającej większości deklarują, że będą wydawały tyle, co do tej pory. Jednak jest też odsetek 15 proc. gospodarstw domowych, które są przekonane o konieczności oszczędzania.

Obawiając się wzrostu bezrobocia, badani deklarują jednocześnie, że zamieszanie na rynku kapitałowym będzie miało relatywnie niewielki wpływ na ich osobistą sytuację finansową.

- To dobrze rokuje konsumpcji w przyszłości, ponieważ najważniejsze z punktu widzenia wzrostu gospodarczego jest to, jak gospodarstwa domowe postrzegają swoją sytuację i jak się może ona przełożyć na ich skłonność do zakupów. Z tego punktu widzenia indywidualna konsumpcja będzie dalej najważniejszym motorem wzrostu PKB w II połowie roku - ocenia Małgorzata Starczewska-Krzysztoszek, główna ekonomistka PKPP Lewiatan.

Także według eksperta Pracodawców RP Piotra Rogowieckiego należy się spodziewać, że sytuacja w obszarze konsumpcji będzie stabilna, dopóki kłopoty w sektorze finansów publicznych poszczególnych państw nie będą się przekładać na realną gospodarkę Polski.

- Polacy nadal wydają coraz więcej i to jest najważniejsze z punktu widzenia stabilności naszego wzrostu gospodarczego - twierdzi Piotr Rogowiecki.

Czytaj raport specjalny Biznes INTERIA.PL "Świat utknął w kryzysie finansowym"

Kto zapłaci za fakturę?

Co piąta firma w Polsce ma problemy z uzyskaniem należności od kontrahentów. Szalone osłabienie złotówki wobec franka szwajcarskiego, ale także - chociaż mniej spektakularne - wobec euro i dolara może sprawić, że będzie pod tym względem jeszcze gorzej. Jak przypomina Marcin Ledworowski, wiceprezes Biura Informacji Gospodarczej InfoMonitor, 85 proc. przedsiębiorców w Polsce to osoby fizyczne prowadzące działalność. Mają one kredyty we frankach na zakup domów, a często nie odróżniają własnych pieniędzy od firmowych. Najtrudniej jest uzyskać spłatę zaległych należności od dużych firm, a polskie prawo wcale w tym nie pomaga. Według danych Banku Światowego, procesy sądowe o należną zapłatę trwają w Polsce średnio 830 dni.

To, że firmy mają mniej pieniędzy, już teraz widać w statystykach. Nowe zamówienia w przemyśle spadły w lipcu o 4,8 proc. w porównaniu z czerwcowym wzrostem o 1,2 proc. Jeśli sierpniowe spadki na giełdzie nie były działaniami spekulantów, kolejne dane z Głównego Urzędu Statystycznego mogą się okazać jeszcze gorsze.

Katarzyna Walterska

Dowiedz się więcej na temat: konsumpcja | PKB | krach | kryzys gospodarczy | prognozy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »