Gospodarka Japonii w najgorszym kryzysie od zakończenia wojny

Gospodarka japońska przeżywa "najgorszy kryzys od czasu zakończenia wojny" - oświadczył minister ds. polityki gospodarczej i fiskalnej Koru Yosano.

- Japonia nie będzie w stanie przezwyciężyć go sama. Gospodarka nie zna granic. Nasza gospodarka ruszy z miejsca, kiedy uczynią to gospodarki innych krajów - powiedział Yosano. Dodał, że "gospodarka japońska, której wzrost zależy w dużym stopniu od eksportu samochodów, maszyn i elektroniki, została dosłownie spustoszona".

Minister skomentował w ten sposób ostanie dane, z których wynika, że japoński Produkt Krajowy Brutto (PKB) zmniejszył się w IV kwartale ub. r. o 12,7 proc. w przeliczeniu rocznym (a o 3,3 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem). Jest to najgorszy wynik od 35 lat.

Reklama

W IV kwartale 2008 roku, według opublikowanych w poniedziałek wstępnych szacunków, gospodarka Japonii skurczyła się o 3,3 proc. w relacji kwartalnej. To wynik gorszy od konsensusu na poziomie -3,1 proc. W III kwartale spadek PKB wyniósł 0,6 proc. kwartał do kwartału (po korekcie).

W ujęciu anualizowanym PKB Japonii spadł w IV kwartale aż o 12,7 proc., wobec spadku o 2,3 proc. w III kwartale i wobec prognozowanego spadku o 11,6 proc. To największy spadek PKB od 1974 roku.

Na rynek trafiły w poniedziałek też zrewidowane dane nt. dynamiki produkcji przemysłowej w Japonii. W grudniu była ona niższa o 9,8 proc. w relacji miesięcznej (największy spadek w historii) i o 20,8 proc. rok do roku, po tym jak w listopadzie spadek ten sięgnął odpowiednio 8,5 proc. i 16,6 proc.

Recesyjne raporty z Kraju Kwitnącej Wiśni, nie sprowokowały jednak istotnej reakcji rynku walutowego oraz rynku akcji. Tokijska giełda, po silniejszych wahaniach na początku notowań, zakończyła dzień umiarkowanymi spadkami. Jen natomiast, nie tylko nie stracił na wartości, ale w sposób zdecydowany umocnił się do europejskich walut i w niewielkim stopniu do dolara. Rynek walutowy bowiem, bardziej niż dramatycznymi danymi z gospodarki, przejął się wynikami weekendowego szczytu G7.

A raczej ich brakiem. Przed szczytem oczekiwano, że grupa najbardziej uprzemysłowionych państw świata, w sposób zdecydowany napiętnuje mocnego jena, jako zjawisko niepożądane. Tymczasem komunikat po zakończonym w Rzymie szczycie, tradycyjnie już miał wyważony charakter.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: PKB | wojny | gospodarka | minister
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »