Jak nadrobić dystans do Pragi i Budapesztu

Warszawska giełda na pierwszej sesji nowego roku wzrostami nie ustępowała parkietom w Budapeszcie i Pradze. Oby tak było do końca roku, bo w poprzednim indeksy GPW rosły wolniej od wskaźników regionalnym rywalom. A przecież wzrost gospodarczy Polski był i jeszcze pozostanie szybszy niż na Węgrzech i w Czechach. Relatywną słabość naszego rynku częściowo tłumaczy jego największy sukces - boom na rynku pierwotnym.

Warszawska giełda na pierwszej sesji nowego roku wzrostami nie ustępowała parkietom w Budapeszcie i Pradze. Oby tak było do końca roku, bo w poprzednim indeksy GPW rosły wolniej od wskaźników regionalnym rywalom. A przecież wzrost gospodarczy Polski był i jeszcze pozostanie szybszy niż na Węgrzech i w Czechach. Relatywną słabość naszego rynku częściowo tłumaczy jego największy sukces - boom na rynku pierwotnym.

Przez ostatnie dwanaście miesięcy budapeszteński BUX i praski PX 50 szły łeb w łeb, bijąc historyczne rekordy (BUX dokonał tego aż 49 razy). Obie giełdy, bardzo zbliżone pod względem liczby spółek i kapitalizacji, łącznie są mniejsze niż warszawski parkiet. Jednocześnie, w ciągu roku, ich wspólne obroty dwukrotnie przekroczyły wartość handlu na GPW.

Gdy w Warszawie, przeciętnie w jednej transakcji właściciela zmieniają papiery warte 3,5 tys. EUR, w Pradze jest to blisko 15 tys. EUR, a w Budapeszcie aż 64 tys. EUR. Doprowadził to tego zagraniczny kapitał, którego popyt w Polsce częściowo pochłaniały oferty publiczne. U południowych rywali liczba giełdowych spółek w ciągu roku praktycznie się nie zmieniła. W rozpoczętym roku powyższy scenariusz może się powtórzyć. Czy powtórzy się także słabość WIG względem BUX i PX50?

Reklama

Wydaje się, że dynamika naszych indeksów nie będzie już dwukrotnie słabsza niż w Budapeszcie i Pradze. Miniony rok zmniejszył bowiem różnicę w wycenie polskich i zagranicznych spółek. Wcześniej, PKN Orlen, TP czy banki wyglądały na wyraźnie przewartościowane w stosunku do czeskich i węgierskich odpowiedników. W ciągu roku to zjawisko stopniowo znikało i dziś w wielu przypadkach (np. Orlen względem MOL czy TP SA względem Cesky'ego Telecomu) można już mówić o niedowartościowaniu polskich papierów. Przyszłość to zweryfikuje. Podobnie, choć na to możemy poczekać nieco dłużej, powinna przynieść pozytywne efekty poszerzenia liczby emitentów i dużego zainteresowania giełdą ze strony polskich inwestorów indywidualnych. Tego Czesi i Węgrzy już nam zazdroszczą.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: GPW | dystans
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »