Małe biura czekają duże problemy
Ponad połowa biur maklerskich może zniknąć w ciągu 2 lat z naszego rynku. Krajowym brokerom nie pomoże nawet sojusz warszawskiej giełdy z innym parkietem europejskim - uważają specjaliści.
Zdaniem prezesa GPW Wiesława Rozłuckiego, decyzja o wyborze partnera dla GPW zapadnie nie wcześniej niż za rok albo dwa.
- Przyszłość GPW jest we wszystkich kwestiach sprawą otwartą - mówi Wiesław Rozłucki, prezes warszawskiej giełdy. - Być może w Euronext i na innych giełdach europejskich faktycznie większość obrotu generują obecnie duże domy maklerskie, ale takie są prawa rynku. Po prostu inwestorzy wybierają duże i dzięki temu tańsze domy maklerskie - dodaje
Tymczasem informacje płynące z warszawskiego parkietu są dla polskich brokerów coraz gorsze. W 2001 r. wartość obrotów zrealizowanych na GPW spadła w porównaniu z 2000 r. o 40%. W tym roku jest jeszcze gorzej. Po dwóch pierwszych miesiącach obroty spadły o kolejne 13%. Zastój panuje na rynku pierwotnym. Wartość nowych emisji w 2001 r. wyniosła zaledwie 113 mln zł, wobec ponad 950 mln zł rok wcześniej. W tym roku nie sprzedano jeszcze żadnej oferty.
Coraz większa jest też koncentracja obrotów wśród biur maklerskich. Obecnie największych pięciu brokerów ma 56-proc. udział w transakcjach na GWP, gdy jeszcze 2 lata temu wskaźnik ten wynosił 35%.
Te dane oznaczają dramat dla krajowych domów maklerskich. Ich liczba od 2000 roku zmniejszyła się z 37 do 28. Polskich brokerów może czekać kolejny cios. W październiku czeka nas liberalizacja przepisów o przepływach kapitałowych, ułatwiająca inwestowanie na zagranicznych giełdach. - W 2004 r. z obecnie działającej grupy zostanie 10-12 brokerów - uważa Krzysztof Polak, kierownik zespołu obsługi klienta indywidualnego BM BPH. Biuro to aktualnie łączy się z DM PBK, a w przyszłości czeka go fuzja z CA IB Securities. - Sądzę, że utrzymamy się wówczas w czołówce - mówi K. Polak.
Ewentualny sojusz GPW z innym parkietem europejskim nie oznacza końca kłopotów pośredników na rynku papierów wartościowych. Przekonali się o tym brokerzy z Holandii i Belgii. Po przystąpieniu giełd z Amsterdamu i Brukseli do Euronext zaczęły one tracić na znaczeniu na korzyść Paryża. Korzystają na tym francuskie domy maklerskie.
Problemem są też degresywne stawki opłat ponoszonych przez pośredników (obowiązują one w Euronext, który do tej pory był typowany jako partner dla GPW). Ich zastosowanie oznacza, że im więcej dom maklerski przeprowadza transakcji - tym mniej płaci. Taki system powoduje, że zdecydowaną większość obrotu generują duże biura, które proponują swoim klientom niższe stawki. - Jeżeli będziemy porównywać oferty giełd zagranicznych w kontekście aliansu z GPW, weźmiemy pod uwagę konsekwencje wprowadzenia stawek degresywnych dla polskich domów maklerskich - podkreśla Wiesław Rozłucki.
- Zawsze tak jest, że hurtownik ma lepiej. Pytaniem otwartym jest jednak spodziewana rentowność działalności detalicznej oraz nastawionej na dużych inwestorów i instytucje - mówi Krzysztof Polak. Z kolei Jacek Jaszczołt, wiceprezes Izby Domów Maklerskich oraz prezes DM AmerBrokers, zwraca uwagę na walkę z kosztami. - Oczywiście, lepiej być dużym biurem. Jednak koszty działalności to nie tylko koszty działania na parkiecie giełdy. Składają się one z wielu różnorodnych pozycji. Nam na razie udaje się nad nimi panować - twierdzi.
Przyznaje jednocześnie, iż liberalizacja działalności brokerów na różnych giełdach, jak i przyszłe sojusze GPW będą mieć poważne konsekwencje dla polskiego rynku.