Oferty TP SA i PZU powinny poczekać...

Perspektywa trzech wielkich ofert publicznych pod koniec 2001 roku - TP SA, PZU i PKN Orlen - budzi coraz więcej obaw analityków. Z powodu słabej koniunktury giełdowej szybka próba upublicznienia pakietów akcji prywatyzowanych spółek może zakończyć się fiaskiem.

Perspektywa trzech wielkich ofert publicznych pod koniec 2001 roku - TP SA, PZU i PKN Orlen - budzi coraz więcej obaw analityków. Z powodu słabej koniunktury giełdowej szybka próba upublicznienia pakietów akcji prywatyzowanych spółek może zakończyć się fiaskiem.

Tymczasem budżet nie może czekać i za wszelką cenę potrzebuje pieniędzy z prywatyzacji.

Zdaniem analityków, uplasowanie pod koniec roku dwóch lub nawet trzech wielkich ofert na rynku publicznym może okazać się bardzo trudne.

- W tym samym momencie na rynku znajdą się też kolejne oferty papierów skarbowych emitowanych w celu łatania dziury budżetowej. Aby przyciągnąć inwestorów, będą one zapewne korzystnie oprocentowane. Inwestycja w te instrumenty może być dla inwestorów atrakcyjniejsza niż kupno akcji prywatyzowanych spółek - ostrzega Marcin Wróblewski z DM BZ WBK.

Reklama

Ponadto powszechne towarzystwa emerytalne, które są jednym z ważniejszych nabywców akcji dużych emisji oraz papierów skarbowych, mogą mieć pod koniec roku coraz większe trudności z pozyskiwaniem składek ze znajdującego się w poważnych kłopotach ZUS. Fundusze w pierwszej kolejności zrezygnują z inwestycji w akcje.



Ostrożni inwestorzy

W takich okolicznościach część analityków uważa, że resort skarbu powinien zastanowić się nad sensem tegorocznych emisji akcji TP SA, PZU czy Orlenu.

- Przy obecnej koniunkturze raczej wskazane jest wstrzymanie giełdowej oferty PZU. Z wstępnej prezentacji lidera krajowego rynku ubezpieczeń, jakiej zachodnim inwestorom dokonali ABN Amro oraz Merrill Lynch, wynika, że zainteresowanie tą ofertą jest dosyć umiarkowane i nie daje żadnych gwarancji powodzenia operacji upublicznienia PZU. Zatem z punktu widzenia budżetu oraz samej spółki rozsądnie byłoby poczekać ze sprzedażą tych akcji do przyszłego roku. Dobrym momentem do przeprowadzenia takiej operacji może okazać się II kwartał 2002 roku. Wówczas rząd będzie miał wstępne rozeznanie co do realizacji założeń budżetowych, a inwestorzy mogą doczekać się poprawy koniunktury na rynku kapitałowym - przyznaje Rafał Gębicki, dyrektor Concordii.

Zdaniem Jacka Lichoty, doradcy inwestycyjnego z ING BSK AM, ofertę prywatyzacyjną TP SA należałoby odłożyć nawet o 4 lata, jeśli Skarb Państwa liczy na co najmniej 22 zł za jedną akcję spółki. Teraz ich rynkowa wartość wynosi około 13 zł.



Najwcześniej za rok

Według specjalistów, z ofertą publiczną TP SA należałoby się wstrzymać przynajmniej do trzeciego kwartału przyszłego roku. - Nie przypuszczam, by Kulczyk Holding oraz France Telecom zdecydowali się w tym roku zapłacić więcej za akcje TP SA, niż to wynika z jej wyceny na warszawskiej giełdzie. Z drugiej strony to konsorcjum bez większych problemów może skupić znaczące pakiety akcji od funduszy inwestycyjnych i tym samym uniknąć przepłacania. Jeśli resort skarbu myśli o uzyskaniu powyżej 30 zł za walory największego w kraju operatora telefonicznego, powinien odłożyć plany prywatyzacyjne tej spółki na drugie półrocze 2002 roku. Wcześniej trudno liczyć na znaczącą poprawę klimatu inwestycyjnego wokół sektora telekomunikacyjnego. To z kolei jest ściśle powiązane z koniunkturą gospodarczą na świecie - ocenia Rafał Gębicki.

Należy w takim razie obawiać się, że prywatyzacja spółek w tym roku odbije się na cenie. Chodzi tymczasem o około 13 mld zł, i to uwzględniając tylko sprzedaż akcji TPSA (8 mld zł) i PZU (5 mld zł).

- Istnieje niebezpieczeństwo, że dla powodzenia emisji trzeba będzie zaproponować dużo niższe ceny - przyznaje Marcin Wróblewski.



Uparty resort

Mimo tylu argumentów przemawiających za odłożeniem co najmniej do przyszłego roku prywatyzacji PZU, TP SA czy Orlenu resort skarbu uparcie obstaje przy tegorocznych terminach.

- Wynika to z wyższej konieczności budżetowej. Choć nikt już nie wierzy w zrealizowanie 18 mld zł wpływów z prywatyzacji, to 12 mld zł jest możliwe - tłumaczy Tomasz Stadnik z Credit Suisse Asset Management.

Nawet jeżeli pieniądze te wpłyną w grudniu, zapobiegnie to katastrofie tegorocznego budżetu. W związku z tym resort stara się realizować wszystkie trzy transakcje, licząc, że choć jedna się uda. Z wypowiedzi makroekonomistów wynika, że koszty gwałtownego zwiększenia deficytu budżetowego mogą być dużo wyższe niż straty związane z uzyskaniem nieco niższej ceny za akcje prywatyzowanych spółek. Pod tą opinią podpisuje się nawet Zygmunt Kostkiewicz, prezes PZU.

- Odłożenie sprzedaży spowodowałoby konieczność finansowania zwiększonego deficytu. W ogólnym rachunku nawet otrzymując niższą cenę, budżet nie straci, ponieważ na drugiej szali trzeba postawić zwiększone koszty obsługi deficytu i co za tym idzie - całego długu publicznego. Nadmierne zwiększenie deficytu spowodowałoby ponadto obniżenie ratingów Polski, a nawet wypadnięcie z klasy państw ekonomicznie wiarygodnych - twierdził Zygmunt Kostkiewicz w niedawnej rozmowie z "PB".

Jednak niektórzy widzą inne rozwiązanie tego problemu. - W tym roku nie ma potrzeby łatania budżetu poprzez sprzedaż za wszelką cenę pakietów akcji Telekomunikacji Polskiej oraz PZU. Wyjściem może być większa emisja papierów skarbowych, co zresztą założono w tegorocznym budżecie - ripostuje ekonomista jednego z największych krajowych banków.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: PZU SA | Orlen | MSP | budżet | skarbu | resort
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »