Państwo przede wszystkim
Wszyscy politycy podkreślają, że choć cięcia w wydatkach budżetu będą nieodzowne, to oni nie pozwolą, aby dotknęły emerytów i rencistów.
Ustępujący rząd nie miał odwagi, aby w projekcie przyszłorocznego budżetu zerwać z systemem mechanicznej waloryzacji emerytur i rent. Nie zrobi tego również rząd następny. To tchórzostwo przed wyeliminowaniem oczywistego nonsensu, nawet w obliczu groźby totalnej katastrofy finansów publicznych, jest żałosne. Politycy chcą bowiem oszczędzać na policji (w 2002 r., według projektu budżetu, dostałaby mniej o 0,8 proc.), na sądach (minus 6,3 proc.) i na nauce (minus 13 proc.). W Polsce trzęsącej się ze strachu przed przestępcami, młodym policjantom oferuje się płacę na poziomie marnej emerytury i zatęchłe łóżko w wieloosobowym pokoju robotniczego hotelu. Prowadzone przez GUS badania budżetów domowych dowodzą, że ci policjanci mają się gorzej niż emeryci - gorzej nawet jedzą. Zgodnie z normami cywilizowanego świata, emerytów powinny wspomagać dzieci i wnukowie, tymczasem w Polsce jest na ogół odwrotnie - to emerytów stać na dorzucanie wnukom otrzymującym głodowe pensje. W sytuacji krytycznej obowiązkiem polityków powinno być ratowanie przede wszystkim podstawowych struktur państwa, jak policja, sądownictwo, szkolnictwo. Mając wybór, czy wydać złotówkę na przeciwdziałanie degradacji struktur państwa, czy na waloryzację emerytur, politycy wybierają to drugie z irracjonalnych dla mnie powodów.