Piątek poruszył rynek

Do czwartku na rynku polskiej waluty nie działo się nic ciekawego. Tydzień rozpoczął się z poziomu 14.7% ponad starym parytetem, dolar kosztował 4.004 zł, euro 3.39 zł. W czwartek na zamknięciu notowań było natomiast 14.55%, przy kursach 4.032 i 3.379.

Do czwartku na rynku polskiej waluty nie działo się nic ciekawego. Tydzień rozpoczął się z poziomu 14.7% ponad starym parytetem, dolar kosztował 4.004 zł, euro 3.39 zł. W czwartek na zamknięciu notowań było natomiast 14.55%, przy kursach 4.032 i 3.379.

Piątek rozpoczął się jeszcze dość spokojnie. USD ceniono na 4.05 zł, euro na 3.39 zł, co dawało 14.2%. Potem zaczęła się jednak prawdziwa ?jazda?. Apogeum nastąpiło o 15.00: dolar podrożał do 4.315, a więc o 26,5 (!) grosza w stosunku do otwarcia, euro natomiast do 3.60, czyli o ponad 21 groszy. Odpowiadało to 8.75 % powyżej parytetu. Koniec dnia przyniósł odreagowanie ale i tak w sumie straty są znaczne. Na zamknięciu poziomy wynosiły 4.19 i 3.538, było to 10.85%.

Dlaczego doszło do takiego zamieszania? Kilku inwestorów wobec zwiększającego się ryzyka inwestycyjnego (pojawiły się gorsze informacje o rachunku obrotów bieżących, są kłopoty z budżetem, a ostatnio także zaostrzyła się sytuacja polityczna) oraz spadających szans na wykonanie planu prywatyzacji postanowiło po prostu zamknąć pozycje i zrealizować wypracowane w ostatnich miesiącach zyski (dodajmy: nie małe). Zbiegło się to ze stosunkowo niedużą płynnością rynku. Wystarczyło kilkaset milionów USD i rynek dotarł tam, gdzie dotarł.

Reklama

Koniec dnia przyniósł odreagowanie, przyczyniła się do niego również wypowiedź Jerzego Stopyry, wiceprezesa NBP, który stwierdził, że nie ma fundamentalnych przyczyn do gwałtownego spadku złotego. To co będzie dalej tak naprawdę zależy od zarządzających funduszami spekulacyjnymi, które w ostatnim czasie angażowały się w Polsce. Jeśli dojdą do wniosku, że w Polsce na razie nie warto już się angażować w przyszłym tygodniu możemy zobaczyć abstrakcyjne poziomy. Jeśli nie, jest szansa na odreagowanie.

Wspólna waluta spadła do poziomu poniżej 0.84. ECB znowu nie obniżył stóp procentowych, a w USA opublikowano niezłe dane o gospodarce (m. in. poprawił się wskaźnik optymizmu NAPM, wzrosły zamówienia przedsiębiorstw). W takiej sytuacji niewiele pomogły wreszcie trochę lepsze informacje z Niemiec. Po wielu miesiącach i tu zobaczyliśmy wzrost zamówień przedsiębiorstw.

W czwartek rynek zszedł więc do poziomu 0.8352. Piątek przyniósł poprawę sytuacji, ale poziom 0.8445 z zamknięcia trudno uznać za przejaw siły euro.

brak
Dowiedz się więcej na temat: Działo się | czwartek | 'Działo się' | piatek
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »