Ruszymy z posad bryłę - to pewne jak w banku

Dzisiejsze jednorazowe najście kilku demonstracji na stolicę jest dla jej mieszkańców per saldo znacznie korzystniejsze, niż organizowanie każdej z nich osobno przez kilka kolejnych dni.

Dzisiejsze jednorazowe najście kilku demonstracji na stolicę jest dla jej mieszkańców per saldo znacznie korzystniejsze, niż organizowanie każdej z nich osobno przez kilka kolejnych dni.

Okolicznościowy paraliż miasta staje się pewną normą, do której warszawiacy powinni po prostu przygotować się psychicznie i logistycznie (wyjść do pracy dwie godziny wcześniej, etc.).

Niewiadomą pozostaje zdolność zwartych pododdziałów Samoobrony do reagowania manewrowego w mieście. Pochody ulicą Wiejską pod Sejm są natomiast już standardem, podobnie jak przybycie kilkutysięcznego tłumu - tym razem rolników w sprawie utworzenia Krajowej Spółki Cukrowej - w Aleje Ujazdowskie podczas obrad Rady Ministrów. Do sali Kościuszkowskiej na pierwszym piętrze i tak złorzeczenia ulicy nie dotrą. Co najwyżej ministrowie będą musieli podjeżdżać na obrady boczną bramą.

Reklama

Absolutne novum stanowi zaś manifestacja OPZZ pod gmachem NBP. Jeśli nas pamięć nie myli, będzie to demonstracyjna defloracja centralnego banku państwa. Po drugiej stronie Świętokrzyskiej, przy fontannie na dziedzińcu MF, demonstranci gościli już wielokrotnie. Jeszcze bardziej niecodziennie jawi się cel zgromadzenia - oto związkowa centrala będzie głosować, ze wszystkich gardeł, w sprawie kursu walutowego i stóp procentowych.

Związkowe zgromadzenie na Świętokrzyskiej zostało w oczywisty sposób nadane przez koalicję rządzącą, która chce wstrząsnąć NBP postawieniem mu demonstrantów "ad (ante) portas". Formuła protestu OPZZ jest dla kierownictwa SLD bardzo wygodna - przewodniczący Maciej Manicki nie jest posłem (dobrowolnie zrezygnował z kandydowania i z pewnego mandatu) i formalnie nie ma z rządem żadnych powiązań. Ale kiedy trzeba, to jego użyteczność okazuje się dużo większa niż tłumu posłów i senatorów. W minionej epoce kogoś takiego z szacunkiem tytułowano "bezpartyjnym bolszewikiem".

Niedawno, odcinając się kategorycznie od lepperyzmu, przewodniczący Manicki przypomniał "no, ja też robiłem w Sejmie różne numery". W stosunku do gier ulicznych charakteryzowały się one większą oryginalnością, a na pewno mniejszą szkodliwością społeczną.

Puls Biznesu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »