Rząd musi powiedzieć "nie"

Ministerstwo Finansów przewiduje, że wzrost PKB w pierwszym kwartale tego roku wyniesie ok. 6 proc., a w całym 2008 roku 5,5 proc. - powiedziała dziennikarzom wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska.

Ministerstwo Finansów przewiduje, że wzrost  PKB w pierwszym kwartale tego roku wyniesie ok. 6 proc., a w całym  2008 roku 5,5 proc. - powiedziała dziennikarzom  wiceminister finansów Katarzyna Zajdel-Kurowska.

Wiceminister zaznaczyła, że na razie nie ma sygnałów spowolnienia gospodarki. Potwierdzają to opublikowane dane GUS, iż produkcja przemysłowa w lutym 2008 roku wzrosła o 14,9 proc. rok do roku. Dodała jednak, że w kolejnych okresach możemy odczuć skutki zawirowań na światowych rynkach.

"Dane o produkcji potwierdzają, że gospodarka wciąż ma się dobrze; ma stabilne i silne podstawy. Oczywiście w świetle wydarzeń na rynkach globalnych musimy się liczyć ze spowolnieniem koniunktury" - powiedziała Zajdel-Kurowska. "To, co się dzieje za oceanem, może budzić obawy w kontekście wzrostu PKB" - dodała.

Reklama

Wiceminister poinformowała, że deficyt budżetowy w tym roku będzie prawdopodobnie niższy niż przewidywane w ustawie budżetowej 27,09 mld zł.

Według niej, podobnie jak w ubiegłych latach, najprawdopodobniej wydatki budżetowe nie zostaną zrealizowane w 100 procentach. Z kolei wyższa od zakładanej inflacja sprawi, że wpływy do budżetu będą wyższe.

Zajdel-Kurowska poinformowała, że przygotowana przez MF aktualizacja programu konwergencji zakłada, że średnioroczna inflacja wyniesie w tym roku 3,5 proc.

Jednak - jak dodała - istnieje ryzyko, że inflacja może przekroczyć ten poziom. Jest kilka czynników niepewności. Są to: ceny energii (gazu, paliw i energii elektrycznej), żywności, wzrost płac oraz kształtowanie się kursu złotego w stosunku do dolara. Dodała, że w ostatnich kilku miesiącach złoty umacniał się w stosunku do dolara i powstaje pytanie, czy ten trend nie odwróci się.

Według niej, ministerstwo spodziewa się też spowolnienia popytu inwestycyjnego, co może przełożyć się na zmniejszony napływ inwestycji zagranicznych w 2008 roku.

Wiceminister podkreśliła, że MF założyło w programie konwergencji "istotne wyhamowanie dynamiki wydatków" od 2009 roku. Dodała, że resort pracował nad programem w kontekście prac nad przyszłorocznym budżetem. Program zakłada, że do 2011 roku deficyt finansów publicznych zostanie obniżony do 1 proc. PKB. Do końca marca program ma być wysłany do Brukseli.

Orłowski pytany o ocenę programu konwergencji, który ma być przyjęty przez Radę Ministrów, powiedział: "Realne jest obniżenie deficytu finansów publicznych do 2011 r., które ma nas doprowadzić do poziomu 1 proc. PKB". Jego zdaniem, wszystko jest możliwe, jeśli tylko mocno się chce. Program konwergencji to dokument zawierający prognozy makroekonomiczne, m.in. dane o deficycie finansów publicznych. Według programu konwergencji przygotowanego w październiku 2007 roku, w 2007 i 2008 r. deficyt sektora finansów publicznych miał wynosić 3 proc. PKB, a w kolejnych latach odpowiednio: 2,8 proc. PKB i 2,5 proc. PKB. Później MF zapowiadało, że deficyt sektora finansów publicznych w 2008 roku wyniesie około 2,5-2,7 proc. PKB, w 2009 r. spadnie do 2- 2,5 proc. PKB, w 2010 do 1,5 proc. PKB i do 1 proc. PKB w 2011 roku. Ograniczenie deficytu poniżej 3 proc. PKB jest warunkiem przyjęcia euro. Zdaniem Orłowskiego, znacznie łatwiej byłoby osiągnąć stan zapisany w programie konwergencji, gdyby odpowiednie działania "zostały podjęte 3-4 lata temu, kiedy gospodarka rozpędzała się i wchodziła w wysoki wzrost". "Wtedy nie byłoby żadnego problemu z realizacją budżetu i nawet wyjściem na nadwyżkę" - powiedział. Ekonomista zastanawia się jednak, czy uda się utrzymać wzrost gospodarczy na takim poziomie, jaki zapisano w programie. "W dokumencie zapisano, że wzrost gospodarczy będzie w okolicach 5 proc. To, że w tym roku taki wzrost będzie, to raczej mało kto ma wątpliwości, ale jeśli chodzi o lata kolejne, to rodzi się pytanie ile lat może się utrzymywać dobra koniunktura. Ona trwa już od trzech lat. Teraz mamy czwarty rok, więc pytanie czy gdzieś za dwa, trzy lata nie będziemy mieli do czynienia z przyhamowaniem. Ja jestem raczej zdania, że ok. roku 2011 może 2012 musimy się liczyć z tym, że wzrost gospodarczy spowolni i to bardzo wyraźnie" - tłumaczył Orłowski. Jego zdaniem, drugim zagrożeniem dla realizacji programu konwergencji jest kwestia wydatków publicznych. "Rząd w programie konwergencji operuje zagregowaną miarą ile łącznie będzie wydawać, ale łączny wydatek składa się z poszczególnych wydatków. Jeśli pracownicy sfery budżetowej domagają się i wynegocjują (...) 10 - czy 20-proc. podwyżki, a w służbie zdrowia podwyżki 20-proc., to ludzie się (...) uśmieją. Tam (w służbie zdrowia - PAP) trzeba 200 proc.(...). No to w tym momencie pytanie, czy uda się utrzymać w (...) ryzach wydatki" - mówił. "Obcinać wydatki można, jeśli się ma dość dużą wolę, a po drugie jeśli na to pozwala prawo. Niestety, w Polsce przygniatająca większość wydatków, to są tzw. wydatki sztywne - tłumaczył. "Więc jest pytanie, czy uda się utrzymać te ryzy wzrostu wydatków poniżej dynamiki PKB, o których mówi Ministerstwo Finansów i rząd w programie konwergencji". Zdaniem Orłowskiego rząd stoi obecnie przed poważnym wyzwaniem, bo w "znacznej mierze oczekujących podwyżek pracowników sfery budżetowej rząd będzie musiał powiedzieć "nie" podwyżkom". "Podwyżki oczywiście są możliwe, ale znacznie mniejsze niż te, których oczekuje sfera budżetowa" - powiedział Orłowski. "Ja nie powiem, że to jest program, którego się nie da zrealizować natomiast jest pewne, że realizacja tego programu wymagałaby absolutnej determinacji ze strony rządu i umiejętności powiedzenia, że są rzeczy ważne i ważniejsze" - mówił ekonomista.

INTERIA.PL/PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »