Rząd PiS uderzy w tanie marki własne!

Rząd rozpoczął prace nad ograniczeniem sprzedaży marek własnych w sklepach wielkopowierzchniowych. Wprowadzenie takich przepisów zapowiedział na początku marca premier Mateusz Morawiecki. Dzięki nim w sklepach ma pojawić się więcej polskiej żywności.

Wiceminister przedsiębiorczości i technologii Marek Niedużak powiedział, że nie ma jeszcze gotowego projektu, a nawet założeń takich przepisów. Nad rozwiązaniami pracuje rządowy zespół. Jego zdaniem urzędnicy muszą określić, jakie przepisy można zmienić bez ingerencji w unijne prawo.

Zespół, o którym mówi wiceminister Marek Niedużak, składa się z przedstawicieli ministerstwa spraw zagranicznych, Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, ministerstwa rolnictwa i rozwoju wsi oraz ministerstwa przedsiębiorczości i technologii. Według ministra, to zadaniem MSZ będzie zbadanie możliwości zmiany prawa.

Reklama

Premier wskazał, że nowa ustawa ma zmienić siłę negocjacyjną polskich rolników, niestety nie zdradził szczegółów, w jaki sposób ustawa miałaby ograniczać sprzedaż marek własnych.

...........................

Ustawa ma za zadanie wesprzeć polskich rolników w budowie pozycji i udziału w procesie sprzedaży i handlu detalicznego. Polska Grupa Supermarketów, skupiająca m.in. sklepy Top Market i Minuta8, która od dwóch lat rozwija polską markę własną - O! Dobre. Pewne. Twoje, wyraża swoje obawy o efekt rządowych działań.

Ze stanowiskiem tym stanowczo nie zgadza się Polska Grupa Supermarketów, będącą organizacją zrzeszającą niezależnych Detalistów branży spożywczej, która w 2016 roku uruchomiła markę własną O! Dobre. Pewne. Twoje.

- Jako Polska Grupa Supermarketów w ostatnich latach z sukcesem rozwijamy markę O! Dobre. Pewne. Twoje., która pozwala nam zwiększać sprzedaż oraz budować zaufanie klientów, w oparciu o produkty wyprodukowane w Polsce - twierdzi Michał Sadecki, prezes PGS.

- Propozycja przedstawiona przez Premiera Morawieckiego jest niepokojąca.

Pod hasłem walki z dużymi sieciami handlowymi, Rząd może nieopatrznie pozbawić źródła dochodu setki przedsiębiorców i pracowników sektora handlu - dodaje prezes Polskiej Grupy Supermarketów.

Zdaniem PGS tego typu ustawa mogłaby przynieść skutki odwrotne do zamierzonych, rykoszetem trafiając w polski handel, podobnie jak to miało miejsce w przypadku projektu "wolnych niedziel", na których najbardziej zyskały zagraniczne sieci z placówkami zlokalizowanymi na dworcach i stacjach benzynowych. W tym wypadku poszkodowane byłyby głównie marki własne polskich sieci handlowych, które w przeciwieństwie do zagranicznych, częściej korzystają z polskich produktów i nie są dostępne na innych rynkach europejskich.

Pod znakiem zapytania stoi również zgodność ustawy z prawem europejskim, zapewniającym wolność i równość gospodarczą wszystkich podmiotów działających na jednolitym europejskim rynku. Wśród celów Polskiej Grupy Supermarketów jest m.in. integracja polskiego środowiska kupieckiego umożliwiająca konkurowanie niezależnym podmiotom z zagranicznymi sieciami handlowymi oraz promocja sprzedaży towarów wyprodukowanych w Polsce. W 2016 roku Grupa uruchomiła sprzedaż marki własnej O! Dobre. Pewne. Twoje., która obecnie liczy blisko 200 produktów pochodzących od polskich dostawców i producentów.

...................................

Marki własne

Trudno o jednoznaczną ocenę pomysłu ograniczenia sprzedaży wyrobów polskich producentów pod markami własnymi sieci handlowych i oszacowanie jego konsekwencji. Z jednej strony sprzedaż pod marką producenta wydaje się dla niego bardziej korzystna, ze względu możliwość uzyskania wyższej ceny oraz budowanie pozycji swojej marki.

Jednak z punktu widzenia konsumenta jest akurat odwrotnie. Ponadto jeśli dostawy pod marką sieci prowadziłyby do znaczącego zwiększenia wolumenu sprzedaży danego towaru, producentom opłacałoby się godzić na niższą marżę i wydaje się, że w wielu przypadkach tak właśnie się dzieje.

Współpraca z dużą siecią znacząco zwiększa skalę biznesu, pozwalając na jego wzrost i umożliwiając inwestycje. Trafny wydaje się być także argument przedstawicieli Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji mówiący o możliwości zwiększenia sprzedaży pod marką własną sieci na rynkach zagranicznych, bez konieczności ponoszenia przez producenta dodatkowych kosztów np. promocji.

Trudno jednak określić skalę tego typu korzyści, czyli oszacować czy rzeczywiście sieci tego typu transakcji dokonują w swych zagranicznych placówkach i na ile faktycznie zwiększa to sprzedaż przez krajowego producenta.

W przypadku części sieci handlowych, głównie dyskontów, własne marki mają bardzo wysoki udział w sprzedaży, więc one najmocniej mogłyby odczuć wprowadzenie proponowanych ograniczeń.

Nie wiadomo też, czy ich reakcję nie byłoby zwiększenie liczby wyrobów producentów zagranicznych sprzedawanych pod marką własną sieci, stąd też równoległe zapowiedzi pomysłodawców, by zobowiązać handlowców do utrzymywania w ofercie określonego udziału wyrobów polskich producentów, a więc cały projekt zaczyna się rozrastać i komplikować.

Warto przy tym zwrócić uwagę, że regulacje chroniące polskich producentów przed nieuzasadnionym wykorzystywaniem przez handlowych potentatów swej względem nich pozycji, już istnieją, więc mnożenie ograniczeń nie musi znacząco poprawić sytuacji w tym zakresie.

Co ciekawe, politykę sprzedaży produktów pod markami własnymi prowadzą nie tylko sieci właścicieli zagranicznych, ale także te z polskim kapitałem, na przykład Społem, czy Lewiatan.

Roman Przasnyski

Główny Analityk GERDA BROKER

Nowy pomysł rządu uderzy w polskie firmy i pracowników

Rządowy projekt ograniczenia sprzedaży w sieciach handlowych marek własnych uderzy przede wszystkim w polskich producentów i rolników, a w szczególności w rodzinne firmy działające dziś w małych miejscowościach - uważa Grzegorz Mordalski, właściciel firmy "Anita" z Działoszyna (woj. łódzkie), która produkuje lody i mrożonki pod marką własną m.in. do Biedronki, Aldi, Netto i Kauflandu.

Komentarz - Grzegorz Mordalski, właściciel P.P.Ch i P.R.-S. "Anita", polskiej firmy produkującej lody i mrożonki pod markami własnymi m.in. dla Biedronki, Aldi, Tesco i Carrefour.

Rząd zapomina, że to polskie firmy produkują

Pomysł rządu na ustawę, która, jak mówi premier, w sposób obligatoryjny i realny obniży możliwość sprzedaży przez sieci wielkopowierzchniowe produktów pod ich marką własną, to następne po "Ustawie o zakazie handlu w niedzielę" działanie uderzające w gospodarkę , a zwłaszcza w handel.

Wbrew temu, co się nam dziś mówi, to właśnie polskie, często niewielkie firmy, w dużej mierze stoją za produktami powstającymi pod markami własnymi dużych sieci handlowych, w jakich tak chętnie kupują Polacy.

Są to zwykle rodzinne zakłady z wieloletnią tradycją, które z racji swojego doświadczenia są typowane przez zagraniczne sieci, aby zaopatrywać lokalny rynek. Oznacza to, że wybierany z półki produkt własny sieci powstaje w Polsce, w polskiej firmie, co więcej - z produktów kupowanych od polskiego rolnika.

W efekcie mamy dziś do czynienia z paradoksem. Rząd chce wprowadzić ustawę, która ma chronić polskie interesy, ale z naszej perspektywy, jako polskiego producenta, wolne niedziele przyczyniły się do spadku zapotrzebowania na nasze produkty, a dodatkowe ograniczenie w asortymencie marek własnych jeszcze bardziej pogłębi nasze problemy. Na tym pomyśle stracą przede wszystkim rodzimi producenci, ale także, a może przede wszystkim zwykli ludzie.

Ograniczenie oznaczać będzie mniej zleceń z sieci. Wpłynie to nie tylko na obroty firm, ale także na miejsca pracy. A warto pamiętać, że przedsiębiorstwa te działają dziś w dużej mierze poza dużymi miastami w mniejszych miejscowościach i na wsiach, dając pracę setkom osób.

95% lodów i 100% mrożonek to made in Poland

Z perspektywy branży, w której my działamy, planowane ograniczenie będzie działaniem na szkodę polskich firm. Powód? Szacuje się, że dziś aż 95% lodów dostępnych w sieciach pod ich marką własną produkowane jest wyłącznie przez polskie firmy. W przypadku mrożonek mącznych, czyli np. pierogów, uszek i pyz możemy mówić już o blisko 100%

Mało kto dziś zdaje sobie sprawę z tego, że kupione w Tesco, Biedronce, Kaufland lub Aldi lody pod marką sieci nie są produkowane w Wielkiej Brytanii, Portugalii czy Niemczech, ale w Działoszynie w województwie łódzkim i tworzy je działająca od ponad 25 lat rodzinna firma "Anita", zatrudniająca w tym celu ponad 600 pracowników, mieszkańców wsi i miast w woj. łódzkim.

Co więcej, fakt, że możemy produkować dla sieci pod ich markami, często otwiera także drogę do sklepowych zamrażarek produktom pod naszymi markami. Pod tym względem obecne na polskim rynku sieci wspierają rodzime brandy, lokując je tuż obok swoich własnych. Tworzy to zdrową konkurencję, a konsumentom daje wybór.

W mojej opinii to nietrafiony pomysł na to, jak złagodzić negatywne skutki wprowadzonego zakazu handlu w niedzielę. Sam projekt wymierzony jest w działalność polskich i zagranicznych sieci, ograniczając konsumentom dostęp do produktów, dopasowanych do ich portfela. Wymierzony jest także pośrednio w firmy, w tym przypadku w polskie zakłady i przedsiębiorstwa.

Na pomyśle tracą praktycznie wszyscy. Konsumenci, którzy przyzwyczaili się do marek własnych i chętnie po nie sięgają, polskie firmy, bo zmuszone zostaną do ograniczenia produkcji i szukania nowych rynków, a także pracownicy tych firm, którzy mogą stanąć przed widmem zwolnień. Tracą też polscy rolnicy, bo firmy produkujące marki własne ograniczą ilość kupowanych surowców.

W mojej opinii zamiast ograniczać marki własne, warto aby rząd przeanalizował je i ich dostawców, a wyniki tych analiz poddał szerszej dyskusji. W tych analizach jasno będzie widoczne, jak wiele polskich firm, które oparły się ekspansji zagranicznych koncernów, kryje się za markami znanych sieci handlowych.

Niestety, dziś w obliczu planów rządu, istnieje uzasadniona obawa, że planowane zmiany przysłużą się głównie dużym, zagranicznym koncernom, które dysponują nieporównywalnymi budżetami, chociażby marketingowymi.

Zdaniem analityków, udział produktów pod marką własną w sprzedaży większości polskich i zagranicznych sieci handlowych nie przekraczają obecnie ok. 15 proc. Wyjątkiem są tutaj sieci dyskontowe, takie jak Aldi, Lidl, czy Biedronka, które są motorem napędowym tego rynku.

Zdaniem ekspertów, rynek marek własnych wg danych agencji PMR w 2018 r. wart był prawie 50 mld zł . Dla porównania w 2017 r. było to 47 mld zł, a w 2016 - ledwie 44 mld zł. Oznacza, że przez ostanie lata dynamicznie rośnie.

Czym są marki własne?

- to tani produkt powstały przy współpracy między siecią handlową a danym producentem. Sieć dostaje produkt premium w niskiej cenie, a dystrybutor dostęp do danego rynku. Przynosi on szczególnie korzyść konsumentom , którzy mają dostęp do dobrej marki za przystępną cenę.

Pobierz darmowy program do rozliczeń PIT 2018

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: marki | produkty żywnościowe
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »