UE jest gwarancją napływu kapitału

Wielkość bezpośrednich inwestycji zagranicznych, jednego z głównych elementów równoważenia deficytu w bilansie płatniczym Polski, może w najbliższych miesiącach znacznie się zmniejszyć. Część ekonomistów pociesza jednak, że są szanse na ich ponowny wzrost w dłuższym okresie.

Wielkość bezpośrednich inwestycji zagranicznych, jednego z głównych elementów równoważenia deficytu w bilansie płatniczym Polski, może w najbliższych miesiącach znacznie się zmniejszyć. Część ekonomistów pociesza jednak, że są szanse na ich ponowny wzrost w dłuższym okresie.

Polski rząd wielokrotnie był krytykowany za opieszałość w prywatyzacji, uznawanej za główne źródło bezpośrednich inwestycji zagranicznych (FDI - Foreign Direct Investments), ale ich wielkość liczona zarówno nominalnie, jak i jako procent PKB utrzymuje się wciąż na wysokim poziomie w porównaniu z innymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej. Co więcej - bezpośrednie inwestycje zagraniczne, czyli środki zagranicznych przedsiębiorstw przeznaczane bądź na bezpośredni zakup udziałów w istniejących firmach w Polsce, bądź na tworzenie przedsiębiorstw od podstaw, wykazywały dotąd lekką tendencję wzrostową. Jednak ekonomiści przewidują przejściowe jej zahamowanie.

Reklama



Bezpośrednie lepsze



Inwestycje bezpośrednie łagodzą skutki dużego deficytu na rachunku obrotów bieżących. Przede wszystkim jednak umożliwiają poprawę sytuacji polskich firm, zwiększanie przez nie nakładów inwestycyjnych, zatrudnienia i produkcji. To z kolei gwarantuje wyższe wpływy z podatków i szybszy wzrost gospodarczy.

Takie inwestycje wydają się być znacznie bardziej korzystne dla polskiej gospodarki niż inwestycje portfelowe, będące drugą kategorią rachunku obrotów kapitałowych. Inwestycje portfelowe wpływają na rynek kapitałowy, i tylko pośrednio wspomagają gospodarkę, zwłaszcza jeśli chodzi o ratowanie bilansu płatniczego.



Prywatyzacja przyspiesza...



Podobnie jak Polska, większość krajów Europy Środkowej i Wschodniej odnotowywała w ostatnich miesiącach systematyczny wzrost wielkości bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Było to związane z postępami prywatyzacji. Ten postęp nie był jednak równomierny.

- Liderem prywatyzacji są Węgrzy, którzy sprzedali już niemal wszystkie większe przedsiębiorstwa. Polska minęła półmetek tej drogi, zaś Czechy wciąż nie mogą go osiągnąć Ń mówi Bechara Madi, analityk banku inwestycyjnego Morgan Stanley Dean Witter.

Prywatyzacja jest głównym, choć nie jedynym, czynnikiem, który wywołał napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W raporcie poświęconym FDI analitycy MSDW wymieniają także reformy strukturalne, perspektywę członkostwa w Unii Europejskiej oraz inwestycje motywowane niskimi kosztami siły roboczej.



...ale musi się skończyć



Większość ekonomistów jest zgodna, że w ciągu dwóch lat liderom regionu, czyli Polsce, Węgrom i Czechom, uda się praktycznie zakończyć proces prywatyzacji większych przedsiębiorstw państwowych. Kraje te znajdą się wówczas w trudnej sytuacji, bo inwestycje bezpośrednie nie będą rosły już tak szybko.

Według ekonomistów MSDW, jest nadzieja, że po spadku w średnim okresie w dłuższym ruszy kolejna fala inwestycji zagranicznych w Polsce. Jej głównym powodem będzie wstąpienie Polski do Unii Europejskiej.

- Inwestorzy mają zaufanie do długookresowej polityki gospodarczej oraz perspektyw wzrostu w Polsce. Badania pokazują, że Polska jest obdarzana sporym zaufaniem - twierdzi Bechara Madi.

Potwierdzają to niezależne badania. Według ankiety przeprowadzonej przez renomowaną firmę konsultingową AC Kearney wśród biznesmenów w krajach wysoko rozwiniętych, Polska wypada bardzo dobrze: tuż za prowadzącymi w rankingu Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią, Chinami i Brazylią. Nasz kraj wyprzedza w tym rankingu inne kraje UE, m.in. Niemcy i Francję, stawkę zamykają Czechy i Węgry.

Także analitycy Centrum Analiz Społeczno-Ekonomicznych twierdzą, że po okresowym spadku FDI w 2002 r. nastąpi zmiana tej tendencji.

- Spodziewamy się w kolejnych latach wzmożonego napływu bezpośrednich inwestycji zagranicznych. W dużym stopniu będzie to jednak zależne od negocjacji z UE oraz kalendarza wstępowania Polski do Unii Ń zastrzega Łukasz Rawdanowicz, analityk CASE.

Witold Orłowski z Niezależnego Ośrodka badań Ekonomicznych twierdzi, że należy oddzielić prywatyzację od normalnych inwestycji bezpośrednich. Obecnie takie inwestycje w Polsce, nie związane z prywatyzacją, wynoszą 3 do 4 mld USD rocznie. Zdaniem Witolda Orłowskiego, przyjęcie Polski do UE może wpłynąć na znaczne zwiększenie tych inwestycji.

Ń Przykład Hiszpanii pokazuje, że jest to możliwe. Inwestycje bezpośrednie wzrosły w tym kraju do 10 mld USD. Podobnie może być w przypadku Polski. Trudno jednak na razie powiedzieć, jak szybko możemy liczyć na taki wzrost. To głównie zależy od nas samych Ń mówi Witold Orłowski.



Potrzebne zachęty



Ekonomiści MSDW podkreślają, że zarówno w Polsce, jak i w Czechach sporą zachętą dla inwestorów były dotąd ulgi podatkowe i specjalne strefy ekonomiczne. Działania osłonowe jednak się kończą, zaś perspektywa członkostwa w UE wymusza likwidację preferencji dla inwestorów. Ponadto kraje byłego bloku wschodniego muszą liczyć się z konkurencją w postaci tanich rynków pracy w Azji. Kilka dużych firm zagranicznych już opuściło Węgry i przeniosło się do Tajlandii lub Indonezji.

Inwestorów może także odstraszać nie do końca stabilna sytuacja polityczna w Polsce, Czechach i na Węgrzech. Wszystkie kraje są w okresie przedwyborczym i nie do końca wiadomo, jaką politykę zastosują nowe rządy.

Obecne władze w tych krajach nie stosują ponadto optymalnej polityki przyciągania inwestorów. Analitycy MSDW mają co do tego poważne zastrzeżenia.

- To, co dzieje się w prywatyzowanym PZU, może budzić obawy. Trudno będzie przekonać potencjalnych inwestorów, że podobne sytuacje nie wydarzą się w przyszłości Ń przestrzega Bechara Madi.



Teraz rynek



PZU jest jednym z ostatnich polskich prywatyzowanych gigantów. Plany polskiego rządu wskazują jednak, że kilka prywatyzacji (lub ich kontynuacji), które są jeszcze przed nami, budzić może równie wielkie emocje. Wiadomo, że gdy w grę wchodzą wielkie pieniądze, zawsze pojawiają się grupy interesów. Zdaniem ekonomistów, rząd nie powinien być jedną z nich, ale pełnić rolę katalizatora przemian.

Dlatego też analitycy MSDW twierdzą, że z punktu widzenia ekonomii to dobrze, że prywatyzacje już się kończą. W perspektywie dwóch, trzech lat jedynymi argumentami, które mogą przyciągać bezpośrednie inwestycje zagraniczne będą stabilność gospodarcza, prawna i polityczna. To one zdecydują, czy FDI trafiać będą do naszego kraju, czy też zachodnie firmy zdecydują się na lokowanie pieniędzy bądź to u naszych sąsiadów, bądź też w Azji.

Puls Biznesu
Dowiedz się więcej na temat: analitycy | inwestycje zagraniczne | wielkość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy
Finanse / Giełda / Podatki
Bądź na bieżąco!
Odblokuj reklamy i zyskaj nieograniczony dostęp do wszystkich treści w naszym serwisie.
Dzięki wyświetlanym reklamom korzystasz z naszego serwisu całkowicie bezpłatnie, a my możemy spełniać Twoje oczekiwania rozwijając się i poprawiając jakość naszych usług.
Odblokuj biznes.interia.pl lub zobacz instrukcję »
Nie, dziękuję. Wchodzę na Interię »